Strona głównaMagazynDotuje się budowę OZE i likwidację kopalni

Dotuje się budowę OZE i likwidację kopalni

-

- Reklama -

Niektórzy „eksperci” i klimatyści nadal opowiadają banialuki, że miliardy z kieszeni podatnika idą na funkcjonowanie górnictwa węglowego, a odnawialnych źródeł energii się nie dotuje. W rzeczywistości jest dokładnie odwrotnie. Miliardy idą na budowę i funkcjonowanie OZE oraz nie na funkcjonowanie kopalni, a ich zamykanie. Nie dość, że likwidujemy kopalnie, to na dodatek bardzo dużo nas to kosztuje! I to przez lata!

Bardzo dobrze, że w sierpniu br. prezydent Karol Nawrocki zawetował nowelizację ustawy o inwestycjach w zakresie elektrowni wiatrowych oraz niektórych innych ustaw. Była ona podwójnie zła. Przede wszystkim wprowadzała ułatwienia dla budowy kolejnych elektrowni wiatrowych poprzez zmniejszenie odległości stawiania ich od zabudowań z 700 do 500 metrów, co jest szkodliwe z trzech powodów.

- Reklama -XVII Konferencja Prawicy Wolnościowej

Po pierwsze niestabilne moce wiatrakowe (ale i fotowoltaiczne) destabilizują całą sieć elektroenergetyczną i wymuszają kosztowne inwestycje w sieci. W tym sensie dobrze, że prezydent Nawrocki zawetował również ustawę deregulującą przepisy dotyczące stawiania instalacji fotowoltaicznych, choć akurat rozproszenie generacji energii jest pozytywnym zjawiskiem.

Po drugie zwiększyłaby się liczba Polaków mieszkających w pobliżu wiatraków, co odbiłoby się na ich zdrowiu (o czym mówią ludzie, którzy już teraz żyją w pobliżu wiatraków), o krajobrazie nie wspominając.

- Prośba o wsparcie -

Bez cenzury. Bez kompromisów. Dzięki Tobie i z Tobą!

Bezkompromisowo przedstawiamy prawdę o Polsce i Świecie bez względu na działania aktualnej cenzury. Nie chodzimy na kompromisy. Utrzymujemy się z reklam i Twojego wsparcia. Jeśli chcesz wolnych mediów – WESPRZYJ NAS!

Po trzecie ucierpiałoby środowisko naturalne, o które tak rzekomo walczy Unia Europejska zarówno w fazie budowy wiatraków (m.in. surowce do budowy instalacji), eksploatacji (m.in. mielenie ptaków i nietoperzy), jak i likwidacji wiatraków (m.in. niemożliwość recyklingu łopat).

Dotowanie likwidacji kopalni

Druga regulacja w ustawie przewidywała zamrożenie cen energii elektrycznej i niestety to rozwiązanie było popierane przez prezydenta Nawrockiego. Niestety jest ono szkodliwe, dlatego że ktoś tę różnicę i tak by musiał dopłacić, a tym „ktosiem” byliby niczego nieświadomi podatnicy. Co więcej, trudniej rozumieliby oni związek pomiędzy wdrażanym na siłę Zielonym Ładem i całą polityką klimatyczną a drastycznymi wzrostami cen energii. Po prostu zamrożenie cen maskuje to całe oszustwo klimatyczne. Niestety już pod koniec września prezydent Nawrocki podpisał kolejną ustawę przedłużającą do końca 2025 roku zamrożenie cen energii elektrycznej dla gospodarstw domowych, która jest szkodliwa z tych samych powodów.

Mrożeniem cen maskuje się oszustwo klimatyczne, a rozpowszechnianiem kłamstw o dotowaniu górnictwa węglowego nastawia się społeczeństwo przeciwko dalszemu funkcjonowaniu kopalni w Polsce.

Tymczasem okazuje się, że prawda jest zupełnie inna. Aby ostatecznie wyjaśnić, jak to w rzeczywistości wygląda, wysłałem kilka zapytań dziennikarskich. Odpowiedź, jaką uzyskałem z Ministerstwa Energii, jest jednoznaczna: „Dopłaty dla spółek węglowych wydobywających węgiel kamienny w 2024 i 2025 r. dotyczą wyłącznie redukcji zdolności produkcyjnych. W 2024 r. przeznaczono na ten cel kwotę 7,23 mld zł, natomiast na 2025 r. zaplanowano środki w wysokości 7,8 mld zł. Procesy związane z likwidacją kopalń realizowane są obecnie przez Spółkę Restrukturyzacji Kopalń SA. W 2024 r. podpisano umowy dotacyjne na kwotę 0,466 mld zł, natomiast na 2025 r. zabezpieczono na ten cel środki w wysokości 1,12 mld zł. Ministerstwo nie dotuje spółek węglowych w innym zakresie niż uwzględnione powyżej”.

Resort dokładnie wyjaśnia, że „Pojęcie »redukcja zdolności produkcyjnych« odnosi się do wsparcia publicznego udzielanego przedsiębiorstwom górniczym (tj. spółki PGG SA, PKW SA oraz Węglokoks Kraj SA) na podstawie ustawy o funkcjonowaniu górnictwa węgla kamiennego. Podmioty te otrzymują wsparcie publiczne w postaci »dopłaty do redukcji zdolności produkcyjnych«. Wsparcie to ma na celu stopniowe wygaszenie działalności wydobywczej przy jednoczesnym ograniczeniu ryzyk, które temu procesowi towarzyszą, tj.: zapobieżenie niekontrolowanym upadłościom spółek, utrzymanie bezpieczeństwa energetycznego kraju i zapewnienie bezpieczeństwa społecznego”. Oznacza to potwierdzenie tego, co pisałem m.in. w mojej książce „Sabotaż klimatyczny. Jak transformacja energetyczna rujnuje nasze życie” (sprawdź w sklep-niezalezna.pl), że w przypadku polskiego górnictwa dotuje się redukcję mocy wydobywczych i fizyczną likwidację kopalni, a nie ich funkcjonowanie.

Koresponduje to z odpowiedzią, jaką uzyskałem z Polskiej Grupy Górniczej: „W 2024 r. Polska Grupa Górnicza otrzymała 5,3 mld zł pomocy publicznej – w tym 0,6 mld zł dotacji i 4,7 mld zł w formie skarbowych papierów wartościowych. Plan na 2025 r. przewiduje 5,5 mld zł – z czego 1,2 mld zł w dotacjach i 4,3 mld zł w papierach skarbowych. Rozdział pieniędzy pomiędzy bieżące funkcjonowanie, inwestycje i procesy likwidacyjne określają zatwierdzone plany restrukturyzacyjne, a spółka działa zgodnie z tymi planami”.

Zresztą artykuł 5f ustawy o funkcjonowaniu górnictwa węgla kamiennego głosi wprost, że „Przedsiębiorstwo górnicze objęte systemem wsparcia stopniowo wygasza działalność wydobywczą wyznaczonych jednostek produkcyjnych i w okresie do dnia zamknięcia tych jednostek zgodnie z zasadami systemu wsparcia otrzymuje wsparcie publiczne w postaci dopłaty do redukcji zdolności produkcyjnych, zwanej dalej »dopłatą«”. Słusznie skomentował to na portalu X Marek Tucholski z Konfederacji:

„Jasno więc widać, że ustawa przewiduje, że dopłata przysługuje, jeśli kopalnia ogranicza wydobycie i wykazuje stratę. W takiej sytuacji nie ma motywacji ani do rozwoju kopalni, jej modernizacji, poprawy wydajności wydobycia i samego zwiększenia wydobycia. Przeciwnie, trzeba redukować wydobycie i nie przejmować się kosztami, bo te i tak wyrówna państwo. To nie nasze górnictwo samo z natury jest nierentowne, ale zasady, jakie stworzyło państwo, UE i lobbyści »zielonej energii«, którzy chcą całkowitej likwidacji górnictwa, a co za tym idzie naszej energetyki opartej o krajowe zasoby, a więc też naszego bezpieczeństwa energetycznego. Nie ma absolutnie żadnych praw natury, które determinowałyby nieopłacalność prowadzenia wydobycia węgla w Polsce. Jeśli nawet jedne kopalnie są już stare, mają głęboko położone pokłady i »trudny teren«, to co stoi na przeszkodzie uruchomić wydobycie w innym miejscu np. na Lubelszczyźnie, gdzie węgiel jest płytko i jest dobrej jakości? W ciągu kilku lat można uruchomić tam trzy duże rentowne kopalnie o łącznej mocy wydobywczej 30 mln ton. Problemem górnictwa jest to, że już ponad 20 lat temu politycy wydali na nie wyrok. Jedynie obawa o niestabilność energetyki i protesty górników powstrzymuje ich od szybkiej likwidacji branży. Skazane na likwidację górnictwo nie jest ani należycie modernizowane, ani nie ma motywacji, aby to robić”.

Konieczna prywatyzacja

Jest oczywiście inne rozwiązanie, o którym pisałem na tych łamach wielokrotnie już dwie dekady temu, a teraz temat powraca. Mateusz Bik, prezes firmy okołogórniczej Fasing z Katowic, w wywiadzie dla serwisu strefabiznesu.pl tłumaczy, że rozwiązaniem dla państwowych kopalni mogłoby być oddanie ich w ręce prywatnych przedsiębiorców. Przytacza przykład amerykański, gdzie „najważniejsza jest kwestia właścicielska i zarządcza. Kopalnie prywatne funkcjonują jak typowe rynkowe przedsiębiorstwa – mają budżety, planowane cele i wiedzą, że przekroczenie kosztów oznacza konieczność zmian. Co ciekawe: stosują także ogromne benefity dla załogi, które są rodzajem nagrody za osiąganie rocznych celów. Wszystko to wyzwala niesamowitą motywację, solidarność i odpowiedzialność za wyniki”.

Prezes Bik zauważa też, że Unia Europejska „zdecydowanie przoduje w zakresie regulacji, co powoduje istotny wzrost kosztów produkcji”, tym samym firmy działające na terenie UE Bruksela doprowadza do utraty konkurencyjności na rynkach krajów trzecich. Dodaje, że przy obecnych uwarunkowaniach regulacyjnych Unii Europejskiej trudno jest przeprowadzić zmiany w górnictwie. No ale politykom na tym nie zależy. Im chodzi wyłącznie o wykonywanie rozkazów z Brukseli, co sprowadza się do doprowadzenia górnictwa do upadku.

Dowiedziałem się też, jak kwestia dotowania wygląda w przypadku jeszcze bardziej znienawidzonego od węgla kamiennego sektora węgla brunatnego. Ministerstwo Aktywów Państwowych wyjaśniło mi, że „w związku z realizacją przez MAP zadań wynikających z wdrażania przepisów ustawy z dnia 17 sierpnia 2023 roku (Dz. U. 2023 poz. 1737 z późn. zm.) o osłonach socjalnych dla pracowników sektora elektroenergetycznego oraz branży górnictwa węgla brunatnego w roku 2024 nie wydatkowane zostały żadne środki budżetowe na rzecz spółek energetycznych w zakresie wsparcia dla górnictwa węgla brunatnego”. Natomiast „w roku 2025 zgodnie z wnioskami uprawnionych podmiotów, na rzecz spółek energetycznych w zakresie wsparcia dla górnictwa węgla brunatnego w ramach ww. ustawy zaplanowane, tj. podpisane umowy o dotację celową na rzecz sektora elektroenergetycznego, zostały środki budżetowe w formie dotacji celowej w wysokości 34 835 598,30 zł”. Resort doprecyzowuje, że zgodnie z regulacjami „środki zagwarantowane na realizację ustawy przeznaczone są na wypłatę pracownikom podmiotów określonych w ustawie świadczeń socjalnych (tj. urlopów energetycznych lub urlopów górniczych lub jednorazowej odprawy pieniężnej) w celu zminimalizowania negatywnych skutków społeczno-gospodarczych związanych z transformacją sektora elektroenergetycznego i branży górnictwa węgla brunatnego”. Wynika z tego jednoznacznie, że na funkcjonowanie kopalni węgla brunatnego również nie idą pieniądze podatników.

Miliardy na OZE

Całkowicie inaczej wygląda to w przypadku odnawialnych źródeł energii. Na ich rozwój i funkcjonowanie marnowane są potężne miliardy. Już do kwietnia 2019 roku w ramach Regionalnych Programów Operacyjnych na lata 2014–2020 kwota dofinansowania do projektów energetyki słonecznej (instalacje PV i kolektory słoneczne) przekroczyła 4 mld złotych. W ramach programu Mój Prąd na lata 2019–2025, który również dotyczy dotacji do budowy instalacji fotowoltaicznych, łącznie wypłacono kwotę dofinansowania w wysokości prawie 3 mld złotych. Z kolei na fotowoltaikę dla rolników indywidualnych przygotowano program Agroenergia, zakładający łączne wsparcie na lata 2019–2025 w kwocie 200 mln złotych. Łącznie daje to kwotę około 7,2 mld złotych. Do tego dochodzi program Czyste Powietrze, w ramach którego po części dotuje się również instalacje fotowoltaiczne będące elementami bardziej kompleksowych remontów. No ale teraz „przerabiamy” przede wszystkim Krajowy Plan Odbudowy. Otóż tylko z unijnego mechanizmu RePower EU, będącego częścią zrewidowanego KPO, wsparcie dla energetyki ze źródeł odnawialnych wynosi ponad 50 mld złotych, w tym: 41,9 mld złotych na rzecz morskich farm wiatrowych, 6,73 mld złotych na budowę i modernizację sieci przesyłowych, a chodzi przede wszystkim o dostosowanie sieci do OZE, 800 mln złotych na budowę źródeł odnawialnych przez społeczności energetyczne (cokolwiek by to nie znaczyło) oraz 860 mln złotych na wielkoskalowe magazyny energii.

To oczywiście nie są wszystkie koszty funkcjonowania OZE. W związku z koniecznością bilansowania systemu dochodzą choćby rekompensaty finansowe od podatników za przymusowe odłączanie instalacji OZE od sieci wtedy, gdy produkowana przez nie energia nie jest nikomu potrzebna, a konkretnie za „niewyprodukowanie energii elektrycznej w ilości, w jakiej zostałaby ona wyprodukowana w przypadku niewydania Poleceń przez PSE”, które dotyczą zaniżenia wytwarzania energii elektrycznej w instalacjach wiatrowych i fotowoltaicznych przyłączonych do krajowego systemu elektroenergetycznego. Z tego powodu w 2023 roku Polskie Sieci Elektroenergetyczne kazały odłączać farmy wiatrowe i fotowoltaiczne od sieci pięć razy, a w 2024 roku – 91 razy. W 2025 roku tylko do 28 września – już 229 razy! Czy o tych stratach trąbią codziennie w TVP.info i TVN24?

Ile razy w latach 2023–2025 wyłączano w Polsce instalacje wiatrowe i fotowoltaiczne? Opracowanie własne na podstawie danych PSE.
Ile razy w latach 2023–2025 wyłączano w Polsce instalacje wiatrowe i fotowoltaiczne? Opracowanie własne na podstawie danych PSE.

Najnowsze