Do tragicznego wypadku doszło w środę, 22 października, na terenie Huty Częstochowa. 37-letni pracownik w nieustalonych okolicznościach wpadł do kadzi hutniczej. Mimo że zbiornik był pusty, panowała w nim ekstremalna temperatura przekraczająca 1000 stopni Celsjusza. Mężczyzna zginął na miejscu.
Do zdarzenia doszło w godzinach przedpołudniowych w częstochowskim zakładzie. Służby ratunkowe, które przybyły na miejsce, mogły jedynie potwierdzić zgon 37-latka. Początkowo informowano, że mężczyzna wpadł do płynnej stali, jednak policja skorygowała te doniesienia.
„Początkowo przekazywano informacje o tym, że w kadzi znajdowała się płynna stal, jednak ustalono, że była ona już opróżniona, ale wciąż panowała w niej bardzo wysoka temperatura, przekraczająca 1000 stopni Celsjusza” – poinformowała Barbara Poznańska, rzecznik częstochowskiej policji. W takich warunkach mężczyzna nie miał żadnych szans na przeżycie.
Na miejscu tragedii przez wiele godzin pracowali policjanci pod nadzorem prokuratora. Śledztwo ma wyjaśnić, jak doszło do wypadku oraz czy w zakładzie przestrzegano procedur bezpieczeństwa i higieny pracy. W hucie wstrzymano wytop surówki, a śledczy zabezpieczyli dokumentację i rozpoczęli przesłuchania świadków.
Równolegle własne postępowanie rozpoczął Okręgowy Inspektorat Pracy w Katowicach. Inspektorzy szczegółowo kontrolują procedury BHP obowiązujące w zakładzie, stan techniczny urządzeń oraz to, czy pracownicy mieli zapewnione odpowiednie środki ochrony.
Spółka Węglokoks, która dzierżawi Hutę Częstochowa, na razie nie chce mówić o przyczynach wypadku. Jak poinformował rzecznik firmy Michał Łyczak, jest na to zbyt wcześnie. Zapewnił jednocześnie, że pozostali pracownicy, którzy mogli być świadkami tego dramatycznego zdarzenia, zostali objęci natychmiastową pomocą psychologiczną.
Tragiczny wypadek jest dużym ciosem dla zakładu, który wznowił działalność w styczniu 2025 roku, po kilkunastomiesięcznym przestoju.

