Po dwóch latach barbarzyńskiej wojny toczonej przez Izrael i Hamas społeczność międzynarodowa wymusiła na śmiertelnych wrogach zawieszenie broni, które ma być wstępem do trwałego pokoju w Strefie Gazy i odbudowy tego rejonu zamienionego w pustynię cywilizacyjną. Przedstawiony przez prezydenta USA 20-punktowy plan pokojowy został zaakceptowany przez obie strony i on ma stać się fundamentem dla rewitalizacji Strefy. Znając jednak nienawiść obu stron do siebie, nie należy być optymistą. Zmuszeni teraz, nie zrezygnują w przyszłości ze swoich planów unicestwienia wroga raz na zawsze.
Plan Trumpa
Według planu prezydenta USA Gaza ma stać się strefą wolną od terroryzmu i zderadykalizowaną. Jednym z pierwszych kroków miało być wycofanie się oddziałów izraelskich na określoną linię w celu przygotowania do uwolnienia zakładników. To zostało zaakceptowane przez Izrael i Hamas, które zgodziły się na zawieszenie broni i w jego ramach uwolniono 20 izraelskich zakładników i wydano pierwsze ciała 28 tych, którzy zmarli w niewoli. Z drugiej strony Izrael zobowiązał się zwolnić 250 palestyńskich więźniów skazanych na dożywocie. Z nich zaledwie 63 to hamasowcy, a większość stanowili członkowie Al-Fatah, organizacji sprawującej władzę w Autonomii Palestyńskiej na Zachodnim Brzegu Jordanu. Plan obejmuje też zwolnienie 1700 mieszkańców Gazy zatrzymanych przez władze izraelskie, w tym wszystkie kobiety i dzieci.
W kolejnym punkcie zapewniono hamasowcom amnestię, a także bezpieczną emigrację, jeśli zgodzą się na wydanie broni i zobowiążą się do pokojowego współistnienia. Nikt też nie będzie zmuszany do opuszczenia Strefy, a wyjazd i wjazd zostaną zapewnione.
Kolejne punkty dotyczą natychmiastowej pomocy humanitarnej: odbudowa infrastruktury (woda, prąd, kanalizacja), remont szpitali i piekarni oraz wprowadzenie niezbędnego sprzętu do usuwania gruzu i odbudowy dróg.
Koncepcja władzy zakłada, że Strefa będzie zarządzana tymczasowo przez apolityczny komitet palestyński z udziałem międzynarodowych ekspertów. Komitet będzie nadzorowany przez międzynarodowy organ, tzw. Radę Pokoju, na której czele będzie stał prezydent Trump, a jego członkami będą m.in. także głowy innych państw. Działalność tych instytucji ma się opierać na najlepszych standardach międzynarodowych. On będzie działał aż do czasu, kiedy Autonomia Palestyńska zakończy reformy.
Hamas i inne organizacje będą wykluczone od jakiejkolwiek władzy. Infrastruktura wojskowa, terrorystyczna i ofensywna, w tym tunele i zakłady produkcji broni, zostanie zniszczona i nie zostanie odbudowana. Przeprowadzony zostanie proces demilitaryzacji Gazy pod nadzorem niezależnych obserwatorów.
Zostanie opracowany plan obudowy i rozwoju Strefy, w ramach którego będzie utworzona specjalna strefa ekonomiczna z preferencyjnymi stawkami.
Partnerzy regionalni zapewnią, że Hamas i inne organizacje wypełnią swoje zobowiązania, a Nowa Gaza nie będzie zagrożeniem dla sąsiadów. Nad wypełnieniem tych zobowiązań będą czuwały także Międzynarodowe Siły Stabilizacyjne, czyli wprowadzone na teren Strefy Gazy oddziały wojskowe i bezpieczeństwa, których zadaniem będzie m.in. szkolenie i nadzorowanie palestyńskich oddziałów policyjnych.
Izrael nie będzie okupował, ani nie zaanektuje Strefy. Jego armia będzie stopniowo wycofywana w miarę stabilizacji i zwiększenia się stanu bezpieczeństwa.
Wszystkie te działania, jeśli zostaną spełnione według prezentowanego planu, mają doprowadzić do utworzenia państwowości palestyńskiej.
Komentując ten plan, należy zwrócić uwagę na niezmierne ograniczenie roli Palestyńczyków. Oni będą zarządzali, ale pod zwierzchnią władzą obcych nacji. Plany odbudowy też nie będą tworzone przez nich, a Strefa będzie nadal okupowana, tym razem nie przez armię izraelską, tylko międzynarodową, a im pozostanie pełnienie funkcji porządkowych. Warto też podkreślić, że plan Trumpa dotyczy spraw Gazy i nie obejmuje drugiej części Autonomii Palestyńskiej, Zachodniego Brzegiem Jordanu coraz bardziej kolonizowanej przez osadników żydowskich.
Proces uzgodnień
Największym problemem w kwestii akceptacji tego planu było przekonanie do niego przywódców Hamasu, którzy wydając zakładników izraelskich, tracili najważniejszy atut. Amerykanie musieli ich przekonać, że prezydent Trump nie pozwoli Izraelowi po tym na wznowienie działań militarnych.
Do przełomu doszło w środę 8 października, kiedy specjalny wysłannik USA na Bliski Wschód Steve Witkoff oraz były starszy doradca prezydenta USA Jared Kushner, prywatnie zięć Trumpa, spotkali się z liderami Hamasu. Spotkanie to zostało zaaranżowane przez pośredników z Egiptu, Turcji i Kataru, którzy wcześniej poinformowali Amerykanów, że rozmowy znalazły się w impasie. Do bezpośredniej rozmowy doszło w egipskim kurorcie Szarm el-Szejk. Oprócz zainteresowanych stron wzięli w niej udział szefowie egipskich i tureckich służb wywiadowczych i pośrednicy katarscy. Hamas reprezentowało czterech liderów, którym przewodniczył Chalil al-Hajja, szef Biura Politycznego tej organizacji. Witkoff zapewnił, że prezydent Trump chce, żeby oni byli traktowani sprawiedliwie i że prezydent dopilnuje, żeby wszystkie 20 punktów jego planu pokojowego zostało wdrożone. Po zakończeniu tego spotkania odbyło się drugie, tylko z udziałem muzułmanów, tj. przywódców Hamasu i mediatorów z Egiptu, Turcji i Kataru. Po tym spotkaniu szef egipskiego wywiadu Hassan Rashad poinformował Amerykanów, że umowa z Hamasem została zawarta.
Pierwszy etap
Zawieszenie broni obowiązuje od 9 października. W ramach uzgodnień Izrael, który kontrolował 75 proc. terytorium Strefy, wycofał się z części okupowanych terenów i teraz kontroluje 50 proc. jej powierzchni. Umożliwiło to zwolnienie izraelskich zakładników i palestyńskich więźniów. Armia izraelska opuściła miasto Gaza, ale nadal stacjonuje na całej szerokości pasa przygranicznego, w tym przy granicy z Egiptem. Na północy strefy zajmuje miasta Bajt Lahija i Bajt Hanun, a na południu pod jej kontrolą jest miasto Chan Junus i częściowo strategiczne miasto Rafah położone bezpośrednio przy granicy z Egiptem. Z Gazy, z której mieszkańcy w liczbie kilkuset tysięcy uciekli przed ofensywą izraelską albo zostali wygnani, teraz wracają do swych domów, których już nie ma. Skala zniszczeń jest taka, że ludzie nie tylko nie mogą znaleźć miejsc, gdzie był ich dom, ale nawet ulic czy skrzyżowań, przy których stał. Jednak już następnego dnia pół miliona mieszkańców miasta wróciło do niego. Strefa Gazy to bardzo ograniczone terytorium o 40 km długości i 10 km szerokości.
Ich powrót przypomina odyseję warszawiaków wracających w 1945 r. do niemal totalnie zburzonej lewostronnej części stolicy.
Odbudowa
67 tysięcy Palestyńczyków zostało zabitych, a 120 tysięcy rannych. Prawie cała ludność Strefy została przesiedlona. Materialnie Strefa jest zniszczona w stopniu trudno wyobrażalnym. ONZ ocenia, że ponad 90 proc. budynków zostało zniszczonych lub uszkodzonych, w tym ponad 50 proc. całkowicie. Na 1 m2 strefy przypada prawie 400 kg gruzu. Nie funkcjonuje 95 proc. szpitali i 90 proc. szkół. Przy takiej skali zniszczenia odbudowa Strefy, uwzględniając nawet, że plan Trumpa nie napotka większych przeszkód w realizacji, będzie trwała dwie–trzy dekady, a jej koszt jest szacowany na 70 mld USD. Ona będzie finansowana m.in. przez bogate kraje arabskie.
Natomiast o sprawach pokoju, bezpieczeństwa i wspólnego dobrobytu w regionie mówi Deklaracja pokojowa, którą popisali Trump, prezydent Egiptu Abd el-Sisi, prezydent Turcji Recep Erdogan i emir Kataru Tamim bin Hamad Al-Thani. Deklaracja, dość ogólnikowa w swojej treści, została uzgodniona podczas Konferencji Pokojowej w Szarm el-Szejk, w której udział wzięło kilkanaście głów państw, w tym najwyżsi rangą przywódcy państw europejskich: Wlk. Brytanii, Francji, Niemiec i Włoch.
Złe prognozy
Jeśli uważa się, że to porozumienie będzie realizowane, tak jak zakładał plan Trumpa, to jest to błąd. Porozumienie zakłada nie tylko całkowite zlikwidowanie władzy Hamasu, ale też faktyczne unicestwienie tej organizacji. Hamasowcom de facto zaproponowano w zamian za to amnestię oraz prawo wyjazdu. To bardzo przypomina dawne czasy, kiedy obrońcom obleganych twierdz proponowano prawo do swobodnego odejścia, w zamian za kapitulację i zdanie broni. Hamas nie zamierza pogodzić się z tą rolą. Od razu po wejściu w życie porozumienia 7 tys. uzbrojonych hamasowców rozpoczęło opanowywanie ulic Gazy. Oni rozpoczęli walkę z konkurentami z klanów, które utworzyły milicje antyhamasowe przy cichym przyzwoleniu Izraela. Działają też zwykłe gangi. Już w pierwszych dniach doszło do walki pomiędzy Hamasem a klanem Dugmusz. Należy przypuszczać, że Hamas – o wiele silniejszy od swych rywali – dość szybko uzyska dominację nad swymi konkurentami do władzy, których uważa za izraelskich kolaborantów.
Walki pomiędzy Palestyńczykami to nie jedyny przypadek użycia tam siły. Wojsko izraelskie zastrzeliło kilku Palestyńczyków, którzy zbliżyli się do linii odgraniczającej strefę izraelską i mimo wezwań do zatrzymania przekroczyło ją. Izrael ponadto oskarża Hamas o naruszenie zawieszenia broni przez oddanie zaledwie 4 ciał zmarłych zakładników z 28. Hamas odpowiada, że jest to bardzo trudne do wykonania, ponieważ część tuneli została zniszczona. Wydaje się, że jest to tylko częściowe usprawiedliwienie. Wygląda na to, że postanowiono jednak zachować sobie jakieś atuty w postaci martwych zakładników.
Najważniejszą sprawą jest jednak stosunek palestyńskich organizacji terrorystycznych do kwestii demilitaryzacji. Hamas już swoim postępowaniem oraz deklaracjami potwierdził, że nie chce oddać władzy, ani też broni. Kwestia rozbrojenia została tylko pobieżnie omówiona, bez uzgodnienia szczegółowego harmonogramu. Hamas, Islamski Dżihad, Ludowy Front Wyzwolenia Palestyny, oświadczyły, że nie zaakceptują żadnej zagranicznej władzy czy kontroli nad Strefą Gazy. Stawia to cały plan Trumpa pod znakiem zapytania. Rodzi się pytanie, po co Hamas zgodził się na ten plan? To kwestia kultury politycznej na Bliskim Wschodzie, gdzie porozumienia zawiera się po to, żeby je złamać albo realizować w sposób dalece odbiegający od uzgodnień. Dla Hamasu ten plan to szansa na wyjście z podziemia, w tym także w sensie dosłownym i odzyskanie władzy na tych ulicach Gazy, które jeszcze pozostały.
Przedwczesne świętowanie
Trump z typową dla niego fanfaronadą ogłosił, że Izrael odniósł pełny sukces, dodając: „oczywiście z naszą pomocą”. Według niego Izrael wygrał wszystko to, co mógł, a teraz nadchodzi czas, żeby przekuć te zwycięstwa w nagrodę, którą ma być pokój i dobrobyt.
Opinia ta jest daleka od prawdy. Izrael nie zrealizował swoich podstawowych celów. Pierwszym z nich było unicestwienie Hamasu, a drugim wypędzenie ze Strefy tylu Palestyńczyków, ile się da i włączenie co najmniej części Strefy Gazy do Izraela. Sukcesem Izraela jest niewątpliwie uwolnienie żywych porwanych jego obywateli, na co izraelskie społeczeństwo bardzo naciskało na premiera Netanjahu.
Przegranym jest Hamas, który utracił znaczną część swoich ludzi, sprzętu oraz infrastruktury wojskowej. Jego siła gwałtownie zmalała. On nie ma już bazy materialnej, jaką była Gaza. Największym przegranym jest ludność Gazy. To także największy zakładnik Hamasu i innych organizacji terrorystycznych, które pociągnęły ludność w przepaść.

