W Szwecji haker ujawnił dane osobowe 15% populacji kraju. Zażądał okupu w wysokości 1,5 bitcoina, a kiedy nie dostał prawie 1,5 miliona osób padło „ofiarą naruszenia bezpieczeństwa danych”, łącznie z adresami. I pomyśleć, że w czasach zwykłych książek telefonicznych praktycznie nic by się nie stało…
Teraz jednak z tego powodu, że dane osobowe około 1,5 miliona osób wyciekły do sieci w wyniku cyberataku, zrobił się wielki hałas. 16 września szwedzka prokuratura wszczęła śledztwo. Liczba osób dotkniętych atakiem stanowi prawie 15% populacji Szwecji, liczącej 10,6 miliona osób.
Władze martwią się, że szczególnie ucierpiały samorządy lokalne, bo wyciekłe dane obejmujące imiona i nazwiska, adresy i dane kontaktowe ich przedstawicieli. Do ataku na dostawcę systemów informatycznych Miljödata doszło w weekend 23 i 24 sierpnia.
„Dane skradzione podczas ataku na dostawcę systemów informatycznych zostały już ujawnione ” – powiedziała prokurator Sandra Helgadottir, dodając, że trwa dochodzenie w sprawie naruszenia bezpieczeństwa danych.
Haker próbował wymusić haracz. Za atakiem ma stać grupa o nazwie Datacarry, która przyznała się do zhakowania danych.„Obecnie nie ma dowodów sugerujących udział obcego mocarstwa” – uspakajała prokurator.
Według szwedzkich mediów hakerzy zażądali 1,5 bitcoina (około 150 000 euro), grożąc ujawnieniem danych. Nie dostali. Miljödata poinformowała w weekend, że dane zostały opublikowane w darknecie.
Szwedzki Urząd Ochrony Prywatności ogłosił pod koniec sierpnia, że otrzymał 250 zgłoszeń od podmiotów poszkodowanych. Według urzędu, atak dotknął co najmniej 164 gminy i cztery władze regionalne. Według publicznego nadawcy SVT, wyciekły dane przede wszystkim miasta Göteborga, a także dane firm prywatnych, w tym producenta ciężarówek Volvo, linii lotniczych SAS i producenta silników lotniczych GKN Aerospace.