To niestety było do przewidzenia. Media donoszą o lawinowym wzroście przypadków raka, określając to zjawisko nawet „nowotworowym tsunami wśród młodych”. Przyczyny podobno nie są znane, jednak już podczas absurdalnych lockdownów, kiedy przed chorymi zamykano szpitale i straszono wychodzeniem z domu, wielokrotnie ostrzegaliśmy przed takim scenariuszem.
Portal.abczdrowie.pl informuje o „nowotworowym tsunami wśród młodych”, podkreślając, iż eksperci wskazują na „systematyczne obniżanie wieku pacjentów, u których jest rozpoznawany rak”.
Portal cytuje dr n. med. Jacka Tulimowskiego, który zdradził, że „kiedy zadzwonił skonsultować się (…) z kolegami z Instytutu Onkologii, mówiąc, że ma dużo tak młodych pacjentek z rakiem piersi, to usłyszał, że widzą to samo”.
Z kolei dr n. med. Michał Bulsa, prezes Okręgowej Rady Lekarskiej w Szczecinie, powiedział, że „to, co najbardziej przeraża, to fakt, że zmiany rakowe wykrywamy też u bardzo młodych pacjentek. Najmłodsza pacjentka z rakiem szyjki macicy, która trafiła do jego poradni, miała 32 lata”.
Wykrywane obecnie nowotwory mają być też bardziej zaawansowane. – Obecnie mamy bardzo dużo bardzo zaawansowanych raków. Nikt nie wie, dlaczego tak jest, a jedyną zmienną była pandemia i COVID, który prawie każdego dosięgnął, nie wiemy, czy to ma jakiś związek – powiedział chirurg onkolog dr n. med. Paweł Kabata.
– Widzimy zmianę: albo mamy do czynienia z bardzo zaawansowanymi chorobami, albo z bardzo nietypowymi przebiegami, które odbiegają od tego, do czego byliśmy przyzwyczajeni – podkreślił lekarz.
Jak zaznaczył dr Kabata trafiają się osoby młode z agresywnymi postaciami raka. – Mamy osoby starsze, 90-letnie z tak agresywnymi postaciami, że kiedyś w ogóle nikt by nie przypuszczał, że może to dotyczyć pacjenta w tak podeszłym wieku, bo jest pewna określona biologia nowotworów – dodał.
Scenariusz do przewidzenia
Zwiększona wykrywalność nowotworów, częstokroć w bardziej zaawansowanym stadium, była do przewidzenia. Przed spełnieniem się takiego scenariusza ostrzegało wiele osób, które niejednokrotnie cytowaliśmy na łamach portalu nczas.com. Warto w tym miejscu przypomnieć tylko kilka tekstów, choć podobnych przykładów w naszej bazie artykułów można znaleźć o wiele więcej.
We wrześniu 2020 roku cytowaliśmy prezesa Polskiej Unii Onkologii dr. Janusza Medera, który ocenił, że „musimy zmierzyć się z wielkim problemem organizacyjnym i przede wszystkim dążyć do tego, żeby edukować społeczeństwo i pacjentów, że więcej szkody będzie z powodu zachorowania i opóźnionej diagnozy na nowotwory u ludzi aniżeli konsekwencji związanych z samym koronawirusem”.
Już wówczas pisaliśmy, że „z powodu nałożonych obostrzeń na służbę zdrowia w Polsce znacznie zmniejszyła się liczba osób diagnozowanych w związku z chorobami nowotworowymi. Nie jest to jednak dobra informacja, bo ludzie nie przestali chorować na nowotwory, ale te nie są diagnozowane”.
W październiku 2020 roku cytowaliśmy prof. Bogusława Machalińskiego, rektora i profesora na Pomorskim Uniwersytecie Medycznym w Szczecinie, który zdradził, że efektem walki z koronawirusem jest „wysp nowotworów rozsianych u 40-latków”.
Szacowano wówczas, że że 25-30 tys. Polaków chodzi z chorobą nowotworową, ale nie są zdiagnozowani. – Skutki za chwilę mogą być opłakane – przewidywał prof. Machaliński.
Z kolei już w lutym 2023 roku pisaliśmy o tym, że Świętokrzyskie Centrum Onkologii zorganizowało akcję z okazji Światowego Dnia Walki z Rakiem. Wykazano, że w trakcie ogłoszonej pandemii koronawirusa wykrywano znacznie mniej przypadków zachorowań na nowotwory. Nie znaczy to, że Polacy rzadziej chorują – po prostu rzadziej się badali. Dostęp do systemu był ograniczony w imię „walki z koronawirusem”.
– Jeżeli pacjent przychodzi już w okresie rozsiewu i stwierdzamy przerzuty odległe w wątrobie, kościach, płucach, mózgu, w tej chwili mamy do dyspozycji jedynie leczenie paliatywne, które łagodzi objawy i może nieco przedłużyć czas przeżycia – cytowaliśmy prof. Stanisława Góździa.