Strona głównaMagazynZielony, zrównoważony BRICS. Klimatyczny zamordyzm nie tylko w Brukseli

Zielony, zrównoważony BRICS. Klimatyczny zamordyzm nie tylko w Brukseli

-

- Reklama -

Myliłby się ten, kto uważałby, że obsesję na punkcie zielonego zamordyzmu ma tylko lewicowo-liberalny Zachód. Płynące regularnie z Brukseli doniesienia na temat planów przyspieszenia harmonogramu osiągnięcia zeroemisyjności coraz mocniej przypominają zapewnienia dawnych komunistycznych działaczy, że kolejne realizowane plany pięcioletnie już niebawem umożliwią pełen triumf nad kapitalistycznym Zachodem.

Zdumiewające jest tempo, w jakim postępuje degrengolada Unii Europejskiej. Jeszcze przed mniemaną pandemią stan wspólnoty przedstawiał się względnie stabilnie, lecz ostatnimi czasy światowa konkurencja ucieka jej w coraz szybszym tempie. Nie zrażeni tym eurofunkcjonariusze wciąż zaklinają rzeczywistość i przekonują, że wystarczy jeszcze tylko odrobinę więcej zielonej polityki, a wkrótce zapanuje powszechny dobrobyt i dostatek.

W społeczeństwach krajów europejskich wiara w nowy, zielony i wspaniały świat jest już mniejsza, ale poszczególne rządy prowadzą coraz intensywniejsza walkę z tzw. mową nienawiści. Wtargnięcie służb do domu i wielomiesięczny areszt potrafią niekiedy skutecznie rozwiać czyjeś wątpliwości co do tego, czy klimat faktycznie się ociepla.

Niedawno Komisja Europejska ogłosiła, że zamierza zredukować emisję CO2 do 2040 r. aż o 90%. Ten marzycielski postulat ma oczywiście niewiele wspólnego z rzeczywistością i należy go odczytywać bardziej jako sygnał dla całej zielonej międzynarodówki, że pomimo zwycięstwa Donalda Trumpa w ubiegłorocznych wyborach wiara w ostateczny triumf zielonego komunizmu jeszcze nie zgasła.

- Prośba o wsparcie -

Wesprzyj wolne słowo. Postaw kawę nczas.info za:

Nadzieja w Trumpie

Trzeba bowiem mieć świadomość, że zarządzone przez amerykańskiego prezydenta wycofanie USA z porozumień klimatycznych oraz zwrot ku eksploatacji ropy i gazu na wielką skalę wywołało na całym świecie ogromny popłoch. Trump może i upokarza swój kraj uległością wobec Izraela, ale jego zasługi w walce z zielonym oszustwem są nieocenione. Gdyby nie on, postępy we wdrażaniu zrównoważonego totalitaryzmu byłyby dziś zdecydowanie bardziej zaawansowane, co miałoby znaczne konsekwencje także dla Polski. Obecnie nasze główne nadzieje na demontaż zielonego zamordyzmu możemy przecież wiązać nie z odebraniem lewicy władzy nad UE, lecz z upadkiem projektu zeroemisyjności wskutek porażki ekonomicznej Europy w rywalizacji z USA czy Azją. W Niemczech i Francji, czyli najważniejszych państwach wspólnoty, przejęcie władzy przez prawicę jest niestety praktycznie niemożliwe (o ile nie doszłoby do czegoś w rodzaju wojny domowej).

Trump zgasił mocno entuzjazm zielonej międzynarodówki, co było widoczne już w czasie ubiegłorocznego szczytu klimatycznego ONZ zorganizowanego w Baku. W Azerbejdżanie nie pojawiło się wielu ważnych polityków, ale obecny był oczywiście Andrzej Duda, który wszem i wobec chwalił się polskim wkładem w podpisanie paryskich porozumień klimatycznych z 2015 r.

Zielona międzynarodówka powoli podnosi się jednak z desek politycznego ringu i planuje już kolejne szczyty klimatyczne. W listopadzie politycy, biznesmeni i lobbyści mają spotkać się w brazylijskim Belem. W Brazylii rządy sprawuje obecnie skrajnie lewicowy prezydent Lula da Silva, który 8 maja gościł na trybunie honorowej Placu Czerwonego w Moskwie. Teoretycznie cały „wolny świat” powinien więc wykląć go jako wroga; tym bardziej, iż intensywnie rozbudowuje zależność swojego kraju od Chin. Brazylijski przywódca jest jednak jednocześnie wielkim orędownikiem klimatyzmu, który jego zdaniem uzasadnia wprowadzanie rozbudowanego ustawodawstwa socjalnego.

Zielony globalny Wschód

Na zorganizowanym w dniach 6-7 lipca w Rio de Janeiro kolejnym szczycie państw grupy BRICS Luiz Inácio Lula da Silva poddał surowej krytyce negacjonizm klimatyczny, którego reprezentantem namaścił oczywiście Donalda Trumpa. Wiele mówił także o sprawiedliwej transformacji energetycznej, odpowiedzialności bogatych państw za wspieranie w tym procesie biedniejszych oraz wskazał na kluczową rolę BRICS w dziele globalnego zarządzania na rzecz zrównoważonego rozwoju.

Głos Lula da Silvy nie był w żaden sposób odosobniony, gdyż w bardzo podobny sposób wypowiadali się także inni przywódcy. Władimir Putin, po przeprowadzeniu rytualnej krytyki liberalnego Zachodu wezwał z kolei do utworzenia wewnątrz BRICS osobnego systemu handlu pozwoleniami na emisję CO2. Rosyjski przywódca zastrzegł jednak wyraźnie, że transformacja energetyczna powinna uwzględniać narodowe interesy i zadeklarował, że Federacja Rosyjska mogłaby osiągnąć zeroemisyjność najwcześniej w 2060 r.

Bardzo ambitne deklaracje padły także z ust premiera Chin, które od lat znajdują się w awangardzie zielonej i zrównoważonej rewolucji. Li Qiang podkreślał przełomowe znaczenie zerwanego przez Trumpa paryskiego porozumienia klimatycznego i poddał krytyce nierównomierne rozłożenie kosztów transformacji energetycznej na świecie.

Zielona reduta

Kwestie związane z polityką klimatyczną i zrównoważonym rozwojem nie zdominowały wprawdzie obrad szczytu BRICS, lecz poświęcono im dość sporo uwagi. Uderzające jest jednak to, że od kiedy prezydentem USA jest Donald Trump żadne ze spotkań międzynarodowych najwyższego szczebla nie obejmuje już dyskusji na tematu związane z klimatem. Widać to było choćby w czasie ostatniego szczytu państw grupy G7 zorganizowanego w Kanadzie.

W sposób nieoczekiwany BRICS stało się obecnie główną, nie licząc Unii Europejskiej, redutą klimatyzmu i zrównoważonego rozwoju. Co prawda jest to klimatyzm wyrachowany, z celem zeroemisyjności wyznaczonym 10 lat po całym świecie zachodnim, ale jednak postulujący dokładnie ten sam obłęd i gospodarcze samobójstwo.

Zwykło się uważać, że to jedynie lewicowo-liberalny Zachód jest zainfekowany najbardziej destrukcyjnymi ideami. Podjęcie sztandaru zielonego komunizmu przez grupę BRICS w kryzysowym momencie pokazuje jednak, że równie wielka fascynacja ideą wszechobecnej kontroli, limitacji i reglamentacji panuje w krajach, które rzekomo buntują się przeciwko „zepsutemu Zachodowi”.

Sam Zachód nie wydaje się zaś jeszcze tak zepsuty, jak go malują skoro w jego łonie potrafią się jeszcze znaleźć politycy zdolni przeciwstawić się zrównoważonej niewoli.

Najnowsze