Najważniejsze tezy z wywiady telewizyjnego w RTL prezydenta Emmanuela Macrona z 25 listopada to możliwe wysłanie wojsk francuskich na Ukrainę, zagrożenia ze strony Rosji i nowa służba wojskowa.
„Chcemy pokoju”, ale „nie kapitulacji” – mówił Emmanuel Macron pytany o negocjacje w sprawie wojny na Ukrainie. Jeśli zostanie podpisany pokój, prezydent rozważa wysłanie na Ukrainę francuskich żołnierzy wraz z innymi „siłami bezpieczeństwa”.
Postawił tezę, że „jednym z głównych zagrożeń dla naszego kraju jest Rosja”. Macron postawił pytanie – czy Rosja jest gotowa na zawarcie trwałego pokoju, czyli takiego, który nie doprowadzi do ponownej inwazji na Ukrainę za sześć, osiem miesięcy, czy nawet za dwa lata?”. Dodał, że „podstawową gwarancją bezpieczeństwa jest odbudowa armii ukraińskiej”.
Na pytanie – czy Francja wyśle francuskich żołnierzy na Ukrainę? – odpowiedział, że „pokój zaczyna się od zawieszenia broni” i dopuścił możliwość wysłania „sił bezpieczeństwa”, czyli „żołnierzy brytyjskich, francuskich i tureckich” na Ukrainę, gdy tylko te wstępne cele zostaną osiągnięte.
Wojska takie mogą zostać rozmieszczone „w dniu podpisania pokoju, ale nie w kontekście wojny” i będą tam „prowadzić szkolenia i operacje bezpieczeństwa”.
Prezydent Francji poruszył kwestię „wojny hybrydowej” na terytorium Europy, w tym także we Francji. Według niego Rosja prowokuje napięcia poprzez swoje oświadczenia dotyczące broni nuklearnej, przeprowadzanie cyberataków, prowadzenie kampanii destabilizacji informacyjnej, wywieranie presji na kraje Europy Wschodniej przez imigrację, wystrzeliwanie dronów, itd.
Emmanuel Macron jako przykłady francuskie podał prowokowanie aktów antysemickich i antymuzułmańskich, które mają destabilizować społeczeństwo.
Macron uważa, że te elementy wskazują na „agresywność” Rosji, która przeznacza „ponad jedną trzecią swojego budżetu” na armię. Jego zdaniem, opuszczenie Ukrainy byłoby wysłaniem „sygnału słabości” i zachęceniem Moskwy do dalszych działań.
Przy tej okazji prezydent potwierdził plany „przekształcenia Powszechnej Służby Narodowej w nową formę”. Obowiązkowa służba wojskowa została zawieszona przez Jacques’a Chiraca w 1997 roku. W tym kontekście przypomniano wypowiedź szefa sztabu armii, generała Mandona, który niedawno mówił, że Francja musi się liczyć ze „stratą swoich dzieci”.
Prezydent Macron ma pod koniec tygodnia odwiedzić bazę wojskową w Varces, gdzie ma zamiar omówić szczegółowo nowy nabór do armii. Chodzić będzie o wprowadzenie na razie ochotniczej służby wojskowej we Francji (SMV). Jej wdrożenie powinno rozpocząć się od 2000 do 3000 osób w pierwszym roku, a następnie stopniowo będzie zwiększana liczbę przeszkalanych żołnierzy, docelowo do 50 000 rocznie. Do 2030 roku do służby w wojsku powinno zostać powołanych 10 000 młodych ludzi, a w 2035 roku 50 000.
Planowany czas trwania szkolenia wyniesie 10 miesięcy, a rekrut otrzyma wynagrodzenie w wysokości kilkuset euro. Mobilizacja przynajmniej części grupy wiekowej na zasadzie dobrowolności ma zaspokoić potrzebę pozyskania liczby żołnierzy niezbędnej do prowadzenia działań przez dłuższy czas w przypadku konfliktu, o czym informował generał Pierre Schill.
Media komentują te zapowiedzi jako „kolejny znak, że rzeczywiście wkroczyliśmy w nowy świat i niepewny kontekst geopolityczny”. Ciekawostką jest, że zwykle pacyfistyczna lewica chce iść dalej. Socjalista Raphaël Glucksmann jest np. za „powszechną i obowiązkową służbą”, chociaż nie dla wszystkich „koniecznie wojskową”, a „obywatelską”.
Pewien sentyment do powszechnej służby wojskowej trwa od 1996 roku. Np. Marine Le Pen zaproponowała już dawno przywrócenie trzymiesięcznej służby wojskowej. W 2019 roku Emmanuel Macron powołał powszechną służbę wojskową, SNV (Stowarzyszenie Służby Narodowej), służbę cywilną mającą na celu przywrócenie pewnego poziomu wyszkolenia. Z powodu braku funduszy projekt SNV ostatecznie upadł.

