Lider Konfederacji Korony Polskiej dowiedział się z mediów o tym, że został laureatem nagrody imieniem polskiego dezertera. Dało to początek serii ataków medialnych i wnioskowi o delegalizację Korony jako rosyjskiej agentury. Informację najprawdopodobniej zaczerpniętą z białoruskiego propagandowego portalu Sputnik upowszechniła Anna Mierzyńska ze skrajnie lewackiego portalu Oko.press.
„Uważam, że najwyższa pora, aby odpowiednie organy w Polsce sformułowały wniosek do sądu o rozwiązanie partii Grzegorza Brauna, czyli Konfederacji Korony Polskiej, cóż za piękne, podniosłe słowa. Tam, gdzie słowa są zbyt podniosłe, zawsze można się dopatrywać bardzo niepodniosłych celów i osób. Ponieważ to jest ugrupowanie, które spełnia, moim zdaniem, wszystkie te symptomy organizacji ekstremistycznej, dla której nie powinno być miejsca w życiu publicznym” – ogłosił tydzień temu Bartłomiej Sienkiewicz – były minister spraw wewnętrznych i były szef służb specjalnych. Jego wystąpienie było konsekwencją informacji o tym, że Grzegorz Braun został laureatem nagrody przyznanej przez „reżim Łukaszenki”.
Wielka hucpa
W środę, 5 listopada, media przekazały wiadomość, która huknęła jak grom z jasnego nieba: związana z białoruskim rządem Fundacja imienia Emila Czeczki przyznała Grzegorzowi Braunowi Nagrodę Pokoju i Praw Człowieka. Miało to wywołać przeświadczenie, że Braun to z pewnością rosyjski lub białoruski agent wpływu i tym samym zohydzić wizerunek jego i Konfederacji Korony Polskiej. Zaczęło się od publikacji na portalu Oko.press. Anna Mierzyńska – samozwańcza specjalistka od zwalczania rosyjskiej dezinformacji, która sama wcześniej broniła na łamach prasy szpiega GRU Pawła Rubcowa, najprawdopodobniej przepisała informację z białoruskiego propagandowego portalu Sputnik, nie sprawdzając jej u źródła:
„Fundacja Charytatywna im. Emila Czeczko to propagandowa organizacja współpracująca z reżimowymi władzami białoruskimi i sympatyzująca z Kremlem. Prowadzi ją Dmitrij Bieliakow, który – jak ustalił niezależny portal reform.by – wcześniej pracował w białoruskim KGB. Dziś przyznaje »nagrody«. Oficjalnie – za »działania na rzecz pokoju i praw człowieka«. Nieoficjalnie – sądząc po dotychczasowych laureatach – za wspieranie Rosji, oficjalnie lub nieoficjalnie. W tym roku wśród laureatów tego niechlubnego wyróżnienia znalazło się dwóch Polaków: europoseł Grzegorz Braun oraz Tomasz J., były działacz prorosyjskiej partii »Zmiana« i współpracownik Mateusza Piskorskiego. »Opiekun« Emila Czeczko Bieliakow miał już kilka internetowych wcieleń. Funkcjonował między innymi jako ekspert ds. Chin, potem założył na Telegramie kanał InfoSpecNaz i komentował działania białoruskiej opozycji oraz białoruskich służb specjalnych. A następnie zamienił się w obrońcę praw człowieka i zaczął atakować Polskę, rozpowszechniając fałszywe informacje”.
Emil Czeczko – patron tej fundacji – to były polski żołnierz, który zdezerterował ze służby, uciekł na Białoruś i tam zmarł w nie do końca jasnych okolicznościach. To dodatkowy przytyk wizerunkowy w Brauna. Lider Konfederacji Korony Polskiej od dawna w publicznych wypowiedziach domaga się kary śmierci „dla zdrajców, szpiegów i dezerterów”. Przyznanie mu więc nagrody od fundacji imieniem dezertera dodatkowo miało uderzyć w wiarygodność polskiego posła do Europarlamentu. Za Oko.press informacje o „przyznaniu nagrody” powtórzyła ponad setka portali w całej Unii Europejskiej, w tym dwa główne portale polskie: Onet.pl i Wirtualna Polska. Wybuchła afera. A jak jest naprawdę?
Wielka manipulacja
Tymczasem wyróżnienie Braunowi oraz drugiemu europosłowi przyznało Centrum Systemowej Ochrony Praw Człowieka – stowarzyszenie, jak samo zaznacza, niepowiązane z Fundacją imienia Czeczki. Gdy wybuchła afera, dyrektor Centrum Natalia Jermakowicz wydała oficjalny komunikat (pokazujemy go obok), w którym stwierdziła, że nagrodę przyznało właśnie ono. „Jest to oddzielna, niezależna organizacja bez jakichkolwiek związków finansowych ani programowych z Fundacją Emila Czeczki. Jakiekolwiek sugestie o powiązaniach finansowych między organizacjami są nieprawdą i wprowadzają w błąd”. Dyrektor Jermakowicz zwróciła się też do dziennikarzy o sprostowanie nieprawdziwych informacji i niepowielanie jej. Anna Mierzyńska oczywiście tego oficjalnego stanowiska nie zauważyła (choć można je znaleźć w Internecie).
– „Zjawisko to dobrze ilustruje problem tzw. »pędu stadnego« w mediach – mechanizmu, w którym publikacja jednego źródła staje się wystarczającym pretekstem do budowania szerokiej narracji” – ocenia dr Sławomir Ozdyk odpowiedzialny za ochronę Grzegorza Brauna, który podjął trud dojścia do źródła i uzyskał cytowane wyżej oświadczenie Centrum – „Proces ten jest wzmacniany przez sieci społecznościowe: niektórzy politycy, m.in. Radosław Sikorski czy Adam Szłapka, powielili błędne informacje w swoich kanałach komunikacji, przyczyniając się do utrwalenia fałszywego obrazu wydarzeń. Mechanizm medialny w tym przypadku opierał się nie na analizie faktów, lecz na zestawieniu symbolicznych skojarzeń. Połączenie nazwisk »Braun – Czeczko – Białoruś« wystarczyło, by wytworzyć określony emocjonalny przekaz: polityk przedstawiany dotąd w sposób kontrowersyjny zostaje po raz kolejny umieszczony w kontekście sugerującym jego rzekome związki z reżimami wschodnimi. W ten sposób fakty zostały zastąpione narracją, a informacja – interpretacją”. Doktor Ozdyk zwraca również uwagę na podwójne standardy. „Przypadek ten unaocznia również inną prawidłowość życia medialnego – selektywną rzetelność. Gdy w 2012 roku ówczesny premier Donald Tusk odbierał Nagrodę im. Walthera Rathenaua – polityka związanego z niemiecką polityką realną i współtwórcy układu w Rapallo, będącego symbolem porozumienia niemiecko-rosyjskiego dokonanego ponad głowami Polaków – wydarzenie to nie wzbudziło w krajowych mediach większych kontrowersji. Współczesna reakcja na znacznie mniej znaczące wyróżnienie dla posła opozycji pokazuje, że skala oburzenia bywa proporcjonalna nie do faktu, lecz do nazwiska”.
Wielka prowokacja
O co naprawdę chodziło? Po pierwsze o zohydzenie wizerunku Grzegorza Brauna, który staje się coraz bardziej popularny, a jego partia zyskuje w sondażach nienotowane wcześniej poparcie. Wytworzenie narracji o Braunie jako o „ruskim agencie” ma służyć zastopowaniu popularności tej antysystemowej partii. Jednak jest jeszcze drugi powód: to prowokacja wymierzona w Białoruś i w próby odbudowy polsko-białoruskich stosunków. Nie jest tajemnicą, że Grzegorz Braun jest wielkim orędownikiem zmiany polskiej polityki wschodniej i zbudowania dobrych, partnerskich stosunków z Białorusią. Nie jest również tajemnicą, że obecna administracja Aleksandra Łukaszenki traktuje normalizację relacji z Polską jako jeden z priorytetów. O szczegółach mówił w dużym wywiadzie dla „NCz!” Michaił Leonidowicz Bacenko – zastępca wojewody brzeskiego. Można więc się spodziewać, że po wyborach parlamentarnych Konfederacja Korony Polskiej będzie współtworzyć rząd i zacznie realizować politykę dobrych stosunków z Białorusią, co będzie miało pozytywne skutki choćby w relacjach handlowych. Taki scenariusz jest niekorzystny dla Rosji, która pragnie całkowitej dominacji nad Białorusią. Opluskiwanie Grzegorza Brauna ma więc na celu zapobiec takiemu rozwojowi wydarzeń, a więc ma na celu doprowadzenie do tego, by Białoruś nie miała dobrych stosunków z Polską. Agentką Putina okazuje się więc sama Anna Mierzyńska – niegdyś obrończyni szpiega GRU Pawła Rubcowa.

