Strona głównaMagazynNa wojnie handlowej z USA. Podwoili podatek od GAFAM

Na wojnie handlowej z USA. Podwoili podatek od GAFAM

-

- Reklama -

Francuski parlament pracuje nad budżetem. Wygląda na to, że na ograniczenie wydatków i zmniejszenie zadłużenia publicznego nie ma co liczyć. Były MSW i ważny polityk Partii Republikanie Bruno Retailleau, mówi, że największym problemem są wydatki publiczne, a „Partia Socjalistyczna (PS) przejęła kontrolę nad rządem”. „Dlatego odszedłem z rządu” – wyjaśnia. Rzeczywiście uwzględnienie przez obecny rząd kilku pomysłów PS, w tym rezygnacja z reformy emerytur, spowodowało, że socjaliści nie zagłosowali nad wotum nieufności dla gabinetu rządzącego Sebastiana Lecornu.

Prace nad budżetem przyniosły jednak kilka ciekawych rozstrzygnięć. Deputowani m.in. podnieśli tzw. podatek cyfrowy GAFAM (skrót od Google, Amazon, Facebook, Apple i Microsoft.), ignorując groźby Donalda Trumpa, co zapowiada ostry spór z Waszyngtonem.

- Reklama -XVII Konferencja Prawicy Wolnościowej

Zaraz po wprowadzeniu tego podatku od wielkich korporacji cyfrowych w 2019 roku, amerykański prezydent, wówczas jeszcze w czasie swojej pierwszej kadencji, zareagował ostro i potępił „głupotę” Emmanuela Macrona. Teraz parlament przegłosował poprawkę, która podwaja stawkę „podatku od usług cyfrowych”. Ma to być „akt suwerenności fiskalnej”. Poprawka została wniesiona przez posła partii prezydenckiej Renaissance, Jean-René Cazeneuve. Posłowie partii Macrona początkowo proponowali podniesienie stawki podatku z 3 proc. do 15 proc., ale ostatecznie skończyło się na 6 proc. (podatek jest płacony od części przychodów).

Francuski „podatek Gafam” obejmuje łącznie trzydzieści firm sektora cyfrowego, w tym także francuską firmę Criteo, ale to amerykańscy giganci tego sektora będą zdecydowanie największymi płatnikami. Projekt ustawy podwaja stawkę, ale i podnosi również próg podatkowy tak, aby podatek dotyczył wyłącznie firm cyfrowych generujących ponad 2 miliardy euro przychodów (poprzednio było to 750 milionów euro). Chodziło tu o unikniecie włączenia do podatku francuskich firm, np. takich jak Leboncoin.

- Prośba o wsparcie -

Przy tej okazji przypomniano, że Donald Trump jeszcze w 2019 roku groził odwetem w postaci opodatkowania francuskiego wina, a w 2020 roku Waszyngton groził również wprowadzeniem dodatkowych ceł w wysokości 25 proc. na inne francuskie produkty eksportowane do Stanów Zjednoczonych o wartości 1,3 miliarda dolarów, takie jak szampan, ser roquefort, kosmetyki i torebki.

Administracja Bidena w 2021 roku zawarła porozumienie na szczeblu OECD (Organizacji Współpracy Gospodarczej i Rozwoju) w sprawie międzynarodowej reformy podatkowej i z sankcji zrezygnowano, ale w czasach polityki „podatkowej równowagi handlowej” Donalda Trumpa taki numer łatwo nie przejdzie. Chociaż droga do ostatecznego przyjęcia budżetu jest jeszcze długa, Amerykańska Izba Handlowa we Francji (AmCham) już wyraziła „głębokie zaniepokojenie środkiem, który nieuchronnie doprowadzi do osłabienia atrakcyjności Francji i spowolnienia inwestycji międzynarodowych, zwłaszcza amerykańskich”. Warto dodać, że takie pomysły jak podatek cyfrowy podobają się zarówno na lewicy, jak i na prawicy. Partie lewicowe, ale i Zjednoczenie Narodowe zagłosowały np. wspólnie za „powszechnym podatkiem” dla korporacji międzynarodowych.

Przy okazji prac nad budżetem można dodać, że oszczędnościowych cięć nie będzie. Tymczasem poziom zadłużenia PKB jest już krytyczny i niemal wszystkie agencje obniżyły oceny ratingowe Francji. Sektor publiczny to spore marnotrawstwo i kumulacja wydatków. 35 proc. pieniędzy publicznych we Francji jest przeznaczane na funkcje administracyjne, w porównaniu do no. 24 proc. w Niemczech i Włoszech.

Macron chce zostawić w spadku Francuzom eutanazję

Debata na temat ustawy „o końcu życia” ma zostać zakończona jeszcze przed wyborami prezydenckimi we Francji – oznajmiła rzeczniczka rządu Maud Bregeon. „Koniec życia” to eufemistyczna nazwa ustawy, która otwiera nad Sekwaną akceptację eutanazji. Wygląda na to, że coraz bardziej krytykowany prezydent Emmanuel Macron chce pozostawić po sobie jeszcze jedną „progresywną” pamiątkę. Za jego kadencji dokonano już „konstytucjonalizacji aborcji”, a prowadzone są też prace na otwarciem furtki dla eutanazji.

Rzeczniczka rządu Maud Bregeon dodała, że chodzi o dwa projekty ustaw. Jeden dotyczy opieki paliatywnej, a drugi, bardziej delikatny, dotyczy wprowadzenia „wspomaganego umierania”. To typowe działanie typu „Panu Bogu świeczkę, a diabłu ogarek”, chociaż w tym przypadku akurat zamienili Boga z diabłem.

Parlamentarne debaty na temat „końca życia” trwają już od wielu miesięcy, ale ich finalizację zakłóciły kolejne kryzysy polityczne i przedterminowe wybory. Ustawa „musi zostać przeprowadzona przed wyborami prezydenckimi w 2027 roku” – oświadczyła jednak rzeczniczka rządu Maud Bregeon w wywiadzie dla „Le Parisien”. Teksty ustawy zostały już przyjęte pod koniec maja przez Zgromadzenie Narodowe w pierwszym czytaniu. Jednak termin ich rozpatrzenia przez Senat, w którym istnieje jeszcze opozycja wobec idei eutanazji, nie został zatwierdzony.

Senat początkowo planował dwutygodniową debatę od 7 października, ale upadek rządu François Bayrou spowodował kolejne przesunięcie terminu. Później rozpoczęcie prac zaplanowano na 20 października, ale termin ten nie mógł dojść do skutku z kolei na rezygnację premiera Sébastiena Lecornu. Przesunięcia terminów niepokoją obóz „euta-nazistów”, którzy obawiają się, że ostateczne przeforsowanie ustawy może być niemożliwe przed kolejnymi wyborami prezydenckimi, a wynik tych wyborów może być przecież różny…

700 tys. nielegalnych imigrantów

W czasach kiedy Francuzom proponuje się eutanazję i aborcję, na terytorium kraju trwa prawdziwa inwazja imigrantów. Temat niemal tabu! We Francji Minister Spraw Wewnętrznych do niedawna szacował ogólnie liczbę nielegalnych migrantów na około 200–300 tys. W programie Europa 1 minister Laurent Nunez początkowo odmówił odpowiedzi, ale dopytywany przez dziennikarzy, podał w końcu liczbę… 700 tys. nielegalnych imigrantów! Niektórzy twierdzą jednak, że to może być już nawet 900 tys., a nawet milion.

Oficjalnie we Francji nie ma dostępnych danych, ale możliwe jest podanie wiarygodnego szacunku. Rząd jednak nie lubi mówić o temacie imigracji, który budzi społeczne kontrowersje. Liczby i codzienne doświadczenie z oglądu ulic francuskich miast jednak coraz trudniej ignorować. Ta liczba jest bardzo duża, ale chodzi tu tylko o osoby przebywające we Francji nielegalnie. Do tej statystyki nie wchodzą ci, którzy mają jakieś karty pobytowe, złożyli podania azylowe, studenci z zagranicy, zagraniczni pracownicy, osoby przybywające na tzw. łączenie rodzin.

Ostatnio głównym sposobem przedostawania się migrantów nad Sekwanę jest… deklaracja podjęcia studiów. Niestety w wielu przypadkach to pretekst do otrzymania wizy. Warto dodać, że nawet faktyczni absolwenci francuskich uczelni robią wszystko, żeby po skończeniu nauki nie wracać do swoich krajów. Będzie tylko gorzej, bo UE chce rozciągnąć np. program Erasmus na kraje Północnej Afryki. Ze względu na znajomość języka Francja może tu być preferowanym kierunkiem nowych studentów.

Włamanie do Luwru

Rdzennymi Francuzami nie byli też włamywacze, którzy przeprowadzili kradzież klejnotów w Luwrze. 25 października, aresztowano dwóch podejrzanych osobników, a ich pochodzenia łatwo się domyślić. Jeden z nich, pochodzący z imigranckiego departamentu Seine-Saint-Denis przygotowywał się do odlotu do Algierii, a drugi planował podróż do… Mali. Zostali zatrzymani za zorganizowaną kradzież i udział w organizacji przestępczej. Dla Francji był to niemal „napad stulecia”, a z najsłynniejszego muzeum świata skradziono osiem przedmiotów o wartości szacowanej na 88 milionów euro.

Klejnotów jeszcze nie odzyskano, ale dwóch z czterech podejrzanych zostało aresztowanych w regionie paryskim po kilku dniach poszukiwań. Okazuje się, że przestępcy popełnili kilka błędów. Były to m.in. przedmioty pozostawione na miejscu zdarzenia – dwie szlifierki kątowe, palnik, rękawiczki, krótkofalówka, kamizelka odblaskowa i koc. Pozwoliło to śledczym wpaść na ich ślad za pomocą próbek DNA. Swoją rolę odegrały również nagrania z monitoringu i analiza połączeń z telefonów komórkowych.

W tej sprawie trwa dochodzenie, a media zastanawiają się nad możliwą karę dla złodziei. Zgodnie z prawem sama kradzież jest zagrożona karą trzech lat więzienia i grzywną w wysokości 45 tys. euro. W tym przypadku dojdą „okoliczności obciążające”, jak przestępczość zorganizowana. Kara za takie coś to do pięciu lat więzienia i grzywna do wysokości 75 tys. euro. W przypadku włamania do Luwru sprawcy ryzykują jeszcze więcej, bo artykuł 311-4-2 Kodeksu karnego przewiduje karę siedmiu lat więzienia i grzywnę w wysokości 100 tys. euro, jeśli kradzież dotyczy „dóbr kultury stanowiących część publicznego mienia”. Jeśli kradzieży dokonała „zorganizowana grupa przestępcza”, kara sięga już dziesięciu lat więzienia, a grzywna do 150 tys. euro. Klejnotów ciągle nie odnaleziono, a śledczy obawiają się, że mogły zostać rozebrane celem sprzedaży w częściach.

W tym przypadku kolejni podejrzani mogą zostać oskarżeni o paserstwo, co jest zagrożone karą pięciu lat więzienia i grzywną w wysokości 375 tys. euro. Te kary ulegają podwojeniu – dziesięć lat i 750 tys. euro – gdy przestępstwa dopuszcza się „zorganizowany gang”. Kradzież i paserstwo to dwa odrębne przestępstwa, bo nie można być złodziejem i paserem w przypadku tego samego przedmiotu.

Liczy się też status skradzionych dzieł. Jako dobra kultury należące do państwa, przedmioty te są niezbywalne i w tym przypadku nie ma żadnego przedawnienia. Państwo francuskie może dochodzić własności w dowolnym momencie, bez ograniczeń czasowych. Dodajmy, że od czasu spektakularnego włamania do Luwru 19 października, kradzieżą żyją media społecznościowe, ale i wykorzystywana jest ona politycznie. Paryż twierdzi, że za rozpowszechnianiem różnych teorii stoją „prorosyjskie konta”, których celem jest „ośmieszenie Francji i osłabienie jej wsparcia dla Ukrainy”. W Internecie znalazła się np. fałszywa okładka „Charlie Hebdo”, która przedstawia karykaturę Wołodymyra Zełenskiego uciekającego z Luwru z rękami pełnymi klejnotów, ściganego przez żandarmów. Ukraiński prezydent krzyczy: „Potrzebuję tego bardziej!”. Inny film, oglądany miliony razy, pokazywał Wołodymyra Zełenskiego kradnącego klejnoty z Luwru, aby wymienić je na rakiety od Donalda Trumpa…

Najnowsze