Strona głównaMagazynPodatkowanie końca świata. Wariactwo, za którym stoi metoda

Podatkowanie końca świata. Wariactwo, za którym stoi metoda

-

- Reklama -

Gdy ponad 20 lat temu pisałem książkę o sposobach usprawiedliwiania podatków, miałem szczere przekonanie, że jest to zadanie nie tylko sensowne intelektualnie – wszak od czasu do czasu warto takie zestawienie heurystyk usprawiedliwiających podatki odświeżyć – ale także może być pomocne w aktualnym dyskursie politycznym. Wchodziliśmy wtedy przecież do UE i jednym z podnoszonych przez wolnościową stronę haseł była rzekoma możliwość zaproponowania uczciwego, konkurencyjnego systemu podatkowego, którym, w ramach UE, będziemy przyciągać kapitał pieniężny i intelektualny.

Teraz, po dwudziestu latach, muszę z żalem skonstatować, że żyjemy w czasach, w których to nie racjonalizm a iluzjonizm podatkowy, czyli ściąganie podatków bez jakichkolwiek zasad bądź po prostu w oparciu o antyetykę socjalistyczną czy kolektywizm milenarystyczny, nie tylko dominuje, ale nikt się nawet nad nim specjalnie nie zastanawia, tylko go stosuje, a już prawie nikt przeciwko takiemu oczywistemu łamaniu zasad sensownie nie protestuje. Nieoczekiwanie moja książka stała się przez to jeszcze bardziej aktualna niż była dwie dekady temu!

- Reklama -XVII Konferencja Prawicy Wolnościowej

Wariactwo podatkowe, za którym stoi metoda

By zilustrować tezę o tryumfie iluzjonizmu podatkowego, dość przypomnieć o zadziwiającej instytucji funkcjonującej pod akronimem KPO, będącej ni to pożyczką spłacaną z podatków, ni to darowizną fundowaną z podatków, która miała na celu walkę ze szkodliwymi efektami zadekretowanej przez państwo pandemii (to państwo zresztą spowodowało te efekty), a realnie rząd funduje z niej dopłaty do… likwidowania sprawnego systemu energetycznego i dodatkowo finansuje jachty dla wybranych przedsiębiorców, a nawet… koncert zespołu „Poparzeni Kawą Trzy” w warszawskim klubie Ateneum.

Jak dokonać aksjologicznego rozkładu takiego działania? Oczywiście jest to intelektualnie możliwe, jednak nawet bez takiej szczegółowej analizy na pierwszy rzut oka widać, że doprowadziłoby to tylko do odkrycia, że za tymi działaniami nie ma żadnych spójnych i etycznie uzasadnionych zasad, tylko stochastyczna walka interesów, wpływów, opinii, ideologii i decyzji, która stworzyła takiego potworka, a której wspólnym mianownikiem jest zamach na cudze pieniądze zarówno już ściągnięte z podatnika, jak i dopiero zaplanowane do ściągnięcia – w końcu obecnie nie ma nawet znaczenia, czy podatkowany podatnik już żyje, gdyż można statystycznie wyliczyć, że będzie żył i z góry go opodatkować, choć jeszcze nie przyszedł na świat.

- Prośba o wsparcie -

Bez cenzury. Bez kompromisów. Dzięki Tobie i z Tobą!

Bezkompromisowo przedstawiamy prawdę o Polsce i Świecie bez względu na działania aktualnej cenzury. Nie chodzimy na kompromisy. Utrzymujemy się z reklam i Twojego wsparcia. Jeśli chcesz wolnych mediów – WESPRZYJ NAS!

Dlaczego iluzjonizm podatkowy częściowo zwyciężył, a przynajmniej najbardziej rzuca się w oczy w miejsce sprawiedliwego systemu bądź przynajmniej racjonalnego? Wydaje się, że ważne są tu dwie przyczyny.

Tryumf iluzjonizmu podatkowego

Pierwsza z nich to niesamowity postęp technologiczny i informatyczny, ale także demograficzny, który wytwarza bogactwo na bezprecedensową skalę w sytuacji geometrycznego postępu skomplikowania tego procesu, czego pochodną są możliwości marnotrawstwa i kradzieży na skalę jeszcze bardziej bezprecedensową, tym łatwiejsze, że w rosnącym skokowo skomplikowaniu ekonomiki, znacznie trudniejsze do wykrycia i stygmatyzowania czy penalizacji. Pisząc metaforycznie: w mętnej wodzie łowienie ryb jest łatwe, a cóż dopiero łowienie w mętnym oceanie pełnym nie tylko ryb, ale i wielorybów.

Druga przyczyna – i jej poświęcę nieco więcej miejsca, gdyż jest to obszar mojej argumentacji – to zapaść aksjologiczna, czy może, nawiązując nazwą do iluzjonizmu podatkowego, iluzjonizm aksjologiczny, z jakim mamy obecnie do czynienia.

Drugim celem mojej pracy oprócz skatalogowania usprawiedliwień podatkowych było, przypomnijmy, zderzenie ich z dominującymi systemami aksjologicznymi. Dwadzieścia lat temu uznałem, że w praktyce prawodawczej – a systemy podatkowe są przecież fragmentami ustrojów prawnych – mamy do czynienia z dwoma takimi poddającymi się racjonalnemu rozbiorowi systemami aksjologicznymi – etyką chrześcijańską oraz jej świecką wersją, czyli etyką praw człowieka. I to właśnie z tymi etykami zderzałem usprawiedliwienia, racjonalizacje czy heurystyki podatkowe, jakie udało mi się odnaleźć. Już wtedy, co zawarłem w konkluzji pracy, miałem świadomość, że w zasadzie, w realnym dyskursie nie mają one znaczenia, stąd niejako następczo tworzone są koncepcje etyczne w stylu heurystyk etycznych Johna Rawlsa, które mają przykryć jakimś pozorem etyki tę złodziejską anomię, z którą w rzeczywistości w przypadku podatków mamy do czynienia.

Socjalizm wiecznie żywy

W drugim wydaniu mojej książki, zresztą już o tym wspominałem w dyskusji z nieżyjącym już znanym sowieckim dysydentem i światowej klasy wolnościowcem Władimirem Bukowskim – otóż obaj dostrzegaliśmy, że dominującym ograniczeniem etyki chrześcijańskiej i etyki praw człowieka jest realne funkcjonowanie etyki, a w moim przekonaniu antyetyki, socjalizmu, która pozwala na łamanie jednej z zasadniczych zasad etyki chrześcijańskiej, jaką jest zakaz kradzieży i w konsekwencji zniewalania pod pretekstem dobrostanu „zagrożonych” jakąś formą deprywacji osób i grup społecznych i to przez pośredników, których dobrostan nie jest zagrożony, a którzy dodatkowo uznają się za uprawnionych do czerpania osobistych korzyści materialnych z realizacji tego przewłaszczenia. Ta „antyetyka socjalizmu” została dodatkowo uzupełniona ostatnio (a że tak się stanie, przed dwudziestu laty się oczywiście nie domyślałem, choć z perspektywy czasu sam się temu dziwię) o najnowszą formę milenaryzmu, jaką jest klimatyzm wyznawany przez ideologów sprawujących władzę w Unii Europejskiej.

Podatkowanie końca świata

Milenaryzm, czyli pogląd, że z jakichś powodów grozi nam koniec świata w formie absolutnej albo cząstkowej, to oczywiście stale istniejąca w ludzkim mózgu dewiacja racjonalnego myślenia. Całkiem słusznie etyczna doktryna katolicyzmu realnie wyprowadziła milenaryzm w zaświaty, głosząc niemożność sensownego określenia, kiedy koniec świata nadejdzie i argumentując, że jedyna forma przygotowania się do końca świata to indywidualne życie zgodne z zasadami etyki chrześcijańskiej. Nikt chyba wcześniej nie zwrócił uwagi, że w gruncie rzeczy jest to prywatyzacja milenaryzmu wytrącająca z rąk argumenty milenarystycznym kolektywizmom. Okazuje się, że i w przypadku końca świata najważniejsza jest jego prywatyzacja! Milenaryzm nie jest bowiem ideą niewinną i obojętną etycznie – pod pozorem milenaryzmu można walczyć o dominację polityczną oraz kształtować system prawny i podatkowy, a nawet geopolityczny.

Milenaryści, szantażując ludzi wybraną formą końca świata, przekonują przecież, że można ją zatrzymać albo przynajmniej opóźnić bądź złagodzić jej skutki. By tego dokonać, potrzebują jednak władzy i podatkowych pieniędzy. Kolektywistyczni milenaryści klimatyczni głoszący, że „planeta spłonie”, jeśli „czegoś” nie zrobimy „już dziś”, doprowadzili do tego, że „już dziś” płacimy wynikający z takiej ideologii podatek ETS, zaś lada moment (a piszę to w październiku 2025 r.) zaczniemy płacić nową formę ceł o dźwięcznym akronimie CBAM. Jesteśmy także ograniczeni setkami regulacji, zakazów i nakazów, wynikających z tej formy milenarystycznego kolektywizmu, w dodatku, jak w komunizmie, ci którzy z tym milenaryzmem walczą, ogłaszani są wrogami ludu, którzy chcą doprowadzić do przyspieszenia końca świata.

Jest światełko w tunelu!

Mamy więc do czynienia z panowaniem w przestrzeni aksjologii dwóch antyetyk – socjalistycznej i milenarystycznej, co powoduje katastrofalne skutki w obszarze fiskalizmu. Czy to oznacza, że nie ma światełka w tunelu i będzie tylko gorzej? Oczywiście, na szczęście, nie! Widać wyraźnie, że oprócz ideologicznych skoków na podatkową kasę z powodu tej czy innej formy końca świata albo prawdziwej czy rzekomej deprywacji osób i grup społecznych, niejako oddolnie trwa racjonalizacja systemu podatkowego przenosząca ciężar dochodów na najmniej szkodliwe podatki, jakimi są podatki akcyzowe. W tej sytuacji pokazywanie racjonalnego myślenia etycznego i aksjologicznego o podatkach, w moim przekonaniu, ma bardzo głęboki sens – wytyka błędy i nieuczciwość intelektualną myślenia socjalistycznego i milenarystycznego. Nawet jeśli bowiem wszystkich podatków usprawiedliwionych tymi antyetykami nie da się do końca znieść, to ważne jest stałe pokazywanie irracjonalności i niemoralności ich wprowadzania. Złu trzeba się przecież przeciwstawiać nawet w sytuacji pełnej świadomości, że nie da się go do końca w pełni wykorzenić.

Trzecie wydanie mojej książki, pt. „Czy można usprawiedliwić podatki?” zostało gruntownie przejrzane i miejscami istotnie zmienione. Pozostawiłem też wszystkie dodatki z wydania II, które są świadectwem dyskusji, jaką ta książka wywołała 20 lat temu, która w moim przekonaniu nie straciła na aktualności. Sam jestem ciekaw, jakie zmiany przyjdzie mi wprowadzić za kolejne 20 lat.

Oprócz tego uważam, że przymusowe podatki powinny być zniszczone! Dlaczego? Zapraszam do lektury III wydania mojej monografii podatkowej.

Wprowadzenie do III wydania książki „Czy można usprawiedliwić podatki?”

Od Redakcji: III wydanie książki pt. „Czy można usprawiedliwić podatki?” jest obecnie w przedsprzedaży. Będzie dostępne na rynku na początku listopada.

Najnowsze