W związku z sezonem infekcyjnym w branży medycznej pojawiają się pomysły ograniczeń. W niektórych oddziałach wprowadzono obowiązek noszenia masek i wskazuje się m.in. na pojawienie się koronawirusa. Czy czeka nas powtórka z „rozrywki” i lockdown?
Sanepid twierdzi, że tygodniowo rejestruje się ponad 30 tys. zakażeń koronawirusem. Od początku miesiąca rośnie też liczba zachorowań na grypę.
RMF FM przekazało, że na oddziale obserwacyjno-zakaźnym szpitala w Ostrołęce na Mazowszu wprowadzono od tego tygodnia ograniczenia odwiedzin.
„U jednego chorego może przebywać tylko jedna zdrowa osoba, obowiązkowo w maseczce” – czytamy.
W Klinice Onkologii Warszawskiego Uniwersytetu Medycznego wprowadzono podobne zasady.
„Ograniczenia są także na Oddziale Chirurgii Naczyniowej Uniwersyteckiego Szpitala Klinicznego w Poznaniu” – przekazano.
Prof. Zbigniew Krasiński powiedział RMF FM, że „nie przyjmujemy chorych z zakażeniami do zabiegów planowych”.
– Natomiast ci chorzy, którzy muszą być operowani, są izolowani i operowani w warunkach zgodnych z zaleceniami Sanepidu – powiedział prof. Krasiński.
Ograniczenia wizyt wprowadzono też w szpitalu w Lubartowie na Lubelszczyźnie.
Sanepid, skupiając się na koronawirusie poinformował, że w ostatnim tygodniu „chorowały” na covid-19 głównie najmłodsze dzieci i osoby między 25 a 35 rokiem życia.
Należy przypomnieć, że kwestia rozróżniania covid-19 od grypy wywoływała od początku kontrowersje. Testy okazały się być nieskuteczne i dawały niemalże losowe wyniki. Przyznano to m.in. w rządowej broszurze z końcowego okresu Wielkiej Histerii nazywanej „pandemią”.
Niezależne badania przeróżnych ośrodków na całym świecie wskazały też, że maska w niemal żaden sposób nie chroni przed roznoszeniem koronawirusa, zaś jego śmiertelność drastycznie zawyżano i wyolbrzymiano, początkowo podając rzekomą śmiertelność na poziomie lekko powyżej grypy – niecałe 3 proc. IFR – by ostatecznie zmniejszyć ją do 0,5 proc. IFR.
Wskaźnik powyższy należałoby zapewne jeszcze zmniejszyć, gdyby dokładniej badać, kto faktycznie ma covid-19, a kto inną chorobę dróg oddechowych. Ale na to niestety nie ma co liczyć.
Główną przyczyną śmiertelności w trakcie Wielkiej Histerii nie był koronawirus i wywoływana przez niego choroba covid-19, lecz lockdown i szkodliwe restrykcje wprowadzone pod pretekstem tzw. „pandemii” ogłoszonej sobie przez skompromitowaną WHO.