Plan Konfederacji w Częstochowie zderzył się z murem przepisów. Inicjatywa referendum z pytaniem o imigrantów została zablokowana, ponieważ polityka migracyjna leży poza kompetencjami samorządu.
Inicjatywa referendalna w Częstochowie miała być politycznym uderzeniem. Do pierwotnego wniosku o odwołanie prezydenta Krzysztofa Matyjaszczyka Konfederacja dołączyła dwa kolejne pytania: o odwołanie całej Rady Miasta oraz o obecność migrantów w mieście.
Zbieranie podpisów szło bardzo dobrze, ale zimny prysznic przyszedł szybko. Okazało się, że pytanie o politykę migracyjną wykracza poza kompetencje władz lokalnych. Ustawa o referendum lokalnym mówi, że może ono dotyczyć wyłącznie spraw, za które odpowiada gmina.
Polityka imigracyjna, osiedlanie cudzoziemców czy bezpieczeństwo państwa to zadania rządu, a nie miejskich urzędników. Samorząd nie może decydować, kogo wpuszczać do Polski. Taką oficjalną wersję przedstawiono.
Dla Konfederacji temat migracji miał być paliwem napędowym całej akcji. To kwestia, która mobilizuje elektorat i pozwala konkurować z Prawem i Sprawiedliwością. Lokalne struktury chciały połączyć niezadowolenie z rządów prezydenta Matyjaszczyka z ogólnopolskim sporem o pakt migracyjny.
Na konferencjach prasowych mówiono o bezpieczeństwie i ochronie przed napływem obcokrajowców. Mimo uruchomienia zbiórki podpisów i strony internetowej, polityczna strategia przegrała z prawem.
Paradoksalnie, referendum w sprawie odwołania prezydenta i rady miasta wciąż może się odbyć. Do tego potrzebne jest zebranie 16 041 podpisów. Inicjatorzy mają czas do 18 października (w sprawie prezydenta) i 25 października (w sprawie rady). Jednak bez pytania o migrantów cała akcja traci dla Konfederacji polityczny impet.