To tragedia, która obiegła cały świat! Charlie Kirk, współzałożyciel organizacji Turning Point USA i prominentny konserwatywny aktywista, został zamordowany 10 września 2025 roku podczas wystąpienia na Utah Valley University. Strzał w szyję zadał mu 22-letni Tyler Robinson.
Wbrew wczesnym spekulacjom Robinson nie jest trans. Mężczyzna jest jednak związany z ruchami gender: jego „osoba partnerska” to transseksualista identyfikujący się jako kobieta. Robinson, radykalizowany w lewicowych kręgach online na Discordzie, wyrażał też nienawiść do Kirka za jego antygenderowe wypowiedzi, m.in. porównujące „zmianę płci” do okaleczania znanego z obozów II wojny światowej. Morderca zabił więc prawdopodobnie dlatego, bo chciał walczyć z „transfobią”.
Lewicowe media starają się jednak od wielu dni wyprzeć ten fakt. Były już próby przedstawienia zamachowca jako „prawaka”, było zaprzeczanie jego działalności online, obecnie natomiast progresywiści starają się podkreślać, że zwolennicy ideologii gender wcale nie atakują częściej niż reszta społeczeństwa. To jednak nieprawda! Wystarczy przypomnieć sobie bowiem, jak wiele różnych tragedii spowodowało to środowisko w ostatnich latach.
Strzelaniny
Jednym z pierwszych głośnych zamachów łączonych z ruchami trans była strzelanina z Aberdeen w Maryland z 20 września 2018 roku. Wtedy to doszło do tragedii, której sprawcą była 26-letnia kobieta Snochia Moseley, identyfikująca się jako transmężczyzna. W dokumentach transseksualistki widniały męskie dane zmienione podczas „społecznej tranzycji”.
Moseley, uzbrojona w legalnie posiadany pistolet Glock 9 mm, otworzyła ogień w swoim tymczasowym miejscu pracy, zabijając trzy osoby i raniąc wiele innych. Oprócz transseksualizmu morderczyni cierpiała prawdopodobnie na inne zaburzenia psychiczne, np. schizofrenię. W 2018 roku natomiast świadomość, że przekonania o płynności płci mogą korelować z przemocową, zabójczą ideologią, była niska i niewielu wyczuwało wtedy, że ideologia gender pociągnie za sobą o wiele więcej ofiar.
Do następnej podobnej strzelaniny doszło 7 maja 2019 roku w szkole w Highlands Ranch w Kolorado. Zamachowcami byli Devon Erickson i Maya McKinney – kobieta, która identyfikowała się najpierw jako osoba „niebinarna”, a potem jako transmężczyzna. Używała męskich zaimków. Atak zakończył się śmiercią 18-letniego ucznia, który rzucił się na sprawców, ratując innych, oraz poważnymi obrażeniami ośmiu osób. Strzelanina rozpoczęła się w dwóch miejscach: McKinney otworzyła ogień w klasie, a Erickson w bibliotece, używając pistoletów skradzionych z domu rodziców Ericksona (dwa pistolety krótkiej lufy i rewolwer). Śledztwo wykazało, że McKinney chciała zemścić się na innych za „transfobię”.
Na kolejną tragedię nie trzeba było długo czekać: 19 listopada 2022 roku w klubie LGBT znanym jako Club Q w Colorado Springs, 22-letni mężczyzna Anderson Aldrich zabił 5 osób i ranił 25 osób. Zamachowiec był uzbrojony w legalnie zakupiony karabin AR-15 i pistolet, a obezwładniony został przez gości klubu przed przybyciem policji. Dzięki śledztwu wiemy, że Aldrich nienawidził osób LGBT, a jego transseksualna tożsamość mogła być tylko próbą zdobycia lub odwrócenia uwagi. Nie da się jednak sprawdzić, czy ktoś „naprawdę” jest trans: to tożsamość przede wszystkim deklaratywna, a zamachowiec domagał się, by zwracać się do niego w niebinarnych zaimkach.
Jeden z najgłośniejszych transowych zamachów miał natomiast miejsce 27 marca 2023 roku w chrześcijańskiej szkole Covenant School w Nashville w Tennessee. Wtedy to 28-letnia kobieta, Audrey Hale, która uważała się za trans mężczyznę, zabiła 6 osób: troje dzieci oraz troje dorosłych. Hale używała męskich zaimków i imienia Aiden. Transseksualistka została zastrzelona przez policję po 14 minutach od rozpoczęcia ataku. Hale była dawniej uczennicą szkoły, która zaatakowała, atak zaś planowała miesiącami, tworząc mapy i manifest. Wiele fragmentów manifestu do dzisiaj nie zostało ujawnionych, wiadomo jednak, że Hale była motywowana nienawiścią do konserwatywnego świata, który odrzucał jej „zmianę płci”.
27 sierpnia 2025 roku, niedługo zanim zamordowany został Charlie Kirk, doszło do jeszcze jednego potwornego zamachu ze strony osoby trans. W kościele, przy katolickiej szkole w Minneapolis (Minnesota), 19-letni mężczyzna Robin Westman zaatakował podczas porannej Mszy. Transseksualista zabił dwoje dzieci i ranił 21 osób, w tym uczniów i nauczycieli. Westman używał żeńskich zaimków, a tranzycję społeczną przeszedł jeszcze jako nastolatek. Podczas zamachu miał przy sobie kilka sztuk broni (jej pochodzenie nadal jest sprawdzane), a samobójstwo popełnił jeszcze przed przybyciem policji. Obecnie zakłada się, że zamachowiec żałował swojej „zmiany płci” i chciał zemścić się na prawicowej części społeczeństwa.
I jeżeli spojrzymy tylko na te tragedie, to faktycznie transseksualiści wcale nie dominują w różnych strzelaninach z USA. Wystarczy jednak rozszerzyć zakres interesującej nas przemocy, by zrozumieć, że środowiska transgender odpowiedzialne są za dalsze tragedie, rzadko spotykane w innych środowiskach. Dobrym przykładem tego są Zizianie.
Transowa sekta
Zizianie działali w USA jeszcze w tym roku. Grupa składała się głównie z młodych inteligentów identyfikujących się jako osoby trans, którzy łączyli wegański aktywizm z anarchizmem i dziwnymi teoriami quasi-racjonalistycznymi. Zizianie – jako niebezpieczna „sekta” – powstali w środowisku nerdów, „kujonów” w Bay Area w Kalifornii, skupiając się wokół Jacka LaSoty, który uważał, że jest kobietą. Programista i zagorzały weganin przyciągał ludzi wizją walki z „moralnymi błędami” społeczeństwa, które według progresywnej lewicy zasługują na szczególną pogardę. Zizianie chcieli więc walczyć z transfobią, jedzeniem mięsa i posiadaczami mieszkań na wynajem, tzn. landlordami. Swoich zwolenników Zizianie zachęcali do mordowania.
Pierwszej (prawdopodobnie) próby morderstwa Zizjanie dokonali w Vallejo w Kalifornii w listopadzie 2022 roku. Ich ofiarą padł John Lind, staruszek i właściciel ziemi, na której członkowie sekty mieszkali w kamperach w czasie pandemii COVID-19. Lind, który początkowo tolerował ich obecność, po zakończeniu pandemii zażądał jednak zapłaty za dzierżawę terenu. W odpowiedzi grupa napadła na niego, używając m.in. miecza.
Mężczyzna stracił w tym ataku oko. Zdecydował się jednak zeznawać przeciwko Zizianom, a czekając na proces sądowy, przeprowadził się do innego stanu i zaczął żyć w ukryciu. Nigdy już jednak nie zezna przed sądem, ponieważ 17 stycznia tego roku został zamordowany w biały dzień przed domem, do którego się przeniósł. Zamaskowany sprawca, zidentyfikowany późnej jako 22-letni Maximilian Snyder, członek sekty Zizian, zadał mu kilka śmiertelnych ciosów w biały dzień na ulicy w obecności świadków. Morderca uważa się prawdopodobnie za osobę apłciową i używa wobec siebie wszystkich zaimków.
Zizianom przypisuje się jednak jeszcze więcej zbrodni, takich jak morderstwo, które miało miejsce 31 grudnia 2022 w Chester Heights w Pensylwanii. Wtedy to Rita Zajko i jej mąż Richard (oboje w podeszłym wieku) zginęli w swoim własnym domu. Kobietę zabił, tak się zakłada, strzał w tył głowy, a mężczyzna został znaleziony z ranami postrzałowym na prawej dłoni i na czole. Jak jednak z tą tragedią łączona jest transowa sekta? Rita i Richard mieli córkę Michelle Zajko, która uważała się za osobę „niebinarną”. Michelle była zwolenniczką LaSoty i jedną z Zizian. Oraz – co pewnie najważniejsze – broń użyta do mordu na Lindzie pochodziła prawdopodobnie z domu „niebinarnej” Michelle. Zajko umożliwiła więc pewnie atak na własnych rodziców i starszego pana.
Zizianie nie istnieją już w tym momencie jako grupa, ponieważ w lutym bieżącego roku służby federalne przeprowadziły obławę na tę sektę. Podczas próby zatrzymania niektórych członków doszło jednak do strzelaniny, w której zginął jeden strażnik graniczny i jeden transseksualista: Felix „Ophelia” Baukholt, niemiecki matematyk przebywający w USA. Zatrzymana została natomiast Teresa „Milo” Youngblut, studentka University of Washington w Seattle. Oboje nie identyfikowali się z własną płcią.
Zizianie to jednak tylko czubek góry lodowej – reszta lodu ukrywa się z reguły pod wodą w szeregach tzn. trantify.
Nowa Antifa
Tranifa to oczywiście termin łączący słowa „trans” i „Antifa”. Wyrażenie pojawiło się około 2020 roku w mediach społecznościowych i od tego czasu służy jako opis czegoś, co Amerykanie mogą zobaczyć podczas każdej prawie zamieszki na ulicach swoich miast: polityczną przemoc motywowaną ideologią gender.
Zwolennicy Trantify wandalizują centra miast i atakują feministki, które wykluczają transseksualistów z kategorii „kobieta”. Trantifa szpieguje prawicowych działaczy, którzy protestują przeciwko drag queen story hour, czyli spotkaniom transwestytów i dzieci. Trantifa głosi też, że lepsza od „detranzycji” jest śmierć: czasem swoja własna, czasem cudza. I że każdy transfob to nazista, a nazistów wolno przecież mordować.
Transseksualiści i aktywiści gender odpowiadają więc tylko za mały promil przemocy politycznej jedynie, jeżeli wliczamy w nią tylko najsłynniejsze strzelaniny. Jeżeli jednak spojrzymy na skutki, które wynikają bezpośrednio z ideologii transgender, to przekonamy się, że transowej przemocy jest o wiele więcej. Jej ofiarami są zaś nie tylko znani prawicowi działacze, ale też zwykli ludzie.