Przewodnicząca Komisji Europejskiej Ursula von der Leyen powiedziała stacji CNN, że w przypadku wtargnięcia przez samoloty w europejską przestrzeń powietrzną „rozważymy możliwość (ich) zestrzelenia”. Pytanie, które się nasuwa, to „czym” chce to zestrzeliwać? Wedle oficjalnych informacji, KE nie posiada żadnych sił wojskowych.
Poproszona o komentarz do przypadków naruszenia przez Rosję przestrzeni powietrznej krajów NATO, von der Leyen przyznała, że nie jest przedstawicielką Sojuszu, ale jej zdaniem „musimy bronić każdego centymetra kwadratowego naszego terytorium”.
– Oznacza to, że w przypadku, gdyby w przestrzeń powietrzną wtargnął samolot, to po ostrzeżeniu, po wyraźnym zaznaczeniu (że została ona naruszona – PAP), oczywiście rozważymy możliwość zestrzelenia maszyny bojowej, która zagraża naszemu bezpieczeństwu – powiedziała w opublikowanej w środę rozmowie z amerykańską stacją.
– Chciałabym wyrazić się bardzo jasno. Nie wolno naruszać naszego terytorium – dodała.
My zaś pytamy, czym szefowa KE chce zestrzeliwać chociażby i papierowe samolociki, skoro nie posiada żadnych sił zbrojnych?
– Rosja prowadzi testy na wszystkich polach – powiedziała przewodnicząca KE, dodając, że Europa od lat ma doświadczać wojny hybrydowej, którą Rosja ma prowadzić „przeciwko państwom demokratycznym, zarówno należącym do UE, jak i innym”.
– Dlatego walczymy na wszystkich polach – przekonywała.
Tu należy znowu wtrącić, że wojnę prowadzi niewątpliwie KE przeciwko wolności obywateli państw członkowskich Unii Europejskiej. Póki co żadna rosyjska bomba nie uderzyła w Polskę i nie zniszczyła elektrowni czy źródeł surowców. Robią to natomiast kolejne rządy na życzenie UE, która w imię klimatycznej ideologii niszczy m.in. państwo polskie.
Nocą z 9 na 10 września w przestrzeń powietrzną Polski wtargnęło około 20 dronów, powszechnie określanych jako rosyjskie. Eksperci wskazują, że najpewniej były to jednak maszyny ukraińskie, czego nie puszczają w ogóle w mainstreamowym obiegu duże media.
Szefowa unijnej dyplomacji Kaja Kallas oświadczyła, że według wstępnych przesłanek miało być to celowe działanie Rosji i – jak oceniła – najpoważniejsze naruszenie europejskiej przestrzeni powietrznej przez Rosję od początku wojny na Ukrainie.
Kilka dni później, 13 września, rosyjski dron naruszył przestrzeń powietrzną Rumunii. Z kolei 19 września trzy rosyjskie myśliwce MiG-31 wtargnęły na ok. 12 minut do przestrzeni powietrznej Estonii. Władze w Tallinie poinformowały, że samoloty leciały bez zgłoszonych planów lotu, z wyłączonymi transponderami i odmówiły odpowiedzi na wezwania kontroli ruchu lotniczego.
W reakcji na to zdarzenie ministra obrony Litwy Dovile Szakaliene zasugerowała, że właściwą odpowiedzią na działania Moskwy byłoby zestrzelenie samolotów. Analogiczną opinię wyraził prezydent Czech Petr Pavel.
W poniedziałek wicepremier, szef MSZ Polski Radosław Sikorski zwrócił się na posiedzeniu Rady Bezpieczeństwa ONZ z prośbą do Rosji, by nie składała skarg, jeżeli jakiś jej pocisk lub samolot naruszy przestrzeń powietrzną NATO i zostanie zestrzelony. Następnego dnia prezydent USA Donald Trump na pytanie, czy jego zdaniem państwa NATO powinny zestrzeliwać rosyjskie samoloty naruszające ich przestrzeń powietrzną, odparł: „Tak, tak myślę”.