Nowe doniesienia w sprawie pocisków w Wyrykach. „Rzeczpospolita” podaje, że wystrzelono tam aż trzy rakiety powietrze-powietrze, ponadto „nie wiadomo, czy na pewno chodziło o nalot dronów”. Źródła redakcji twierdzą, że „z całą pewnością nie strzelano drogimi pociskami do dronów-makiet, czyli gerberów”.
„Według naszych nieoficjalnych informacji w tym rejonie wystrzelono jednak nie jedną, ale w sumie trzy rakiety. Dlaczego polskie i sojusznicze myśliwce tylko tu zdecydowały się użyć pocisków rakietowych?” – pyta redakcja.
W odpowiedzi podaje swoje źródło.
– Ponieważ taka była sytuacja i potrzeba. Zniszczone zostały cele, które – jak oceniono – stanowiły realne zagrożenie – twierdzi rozmówca „Rzeczpospolitej”.
Jak napisała „Rzeczpospolita”, strzelano „rakietą z polskiego myśliwca F-16 i to jego załoga była 'ogniwem wykonawczym'”.
– To, że nasi strzelali, jest pewne, jednak nie jest wykluczone, że dodatkowo mogli strzelać również Holendrzy – podaje źródło redakcji.
Nie wspomniało jednak, że udział niderlandzkich w F-35 sprowadzał się przede wszystkim do rozpoznania.
„F-35 posiada zaawansowane sensory, rozpoznaje i przekazuje informacje o tym, co widać, potrafi uszczegółowić obraz przekazywany z radarów dalszego zasięgu czy z naziemnych. Może więc pełnić funkcję 'węzła’ danych” – czytamy.
W Polską przestrzeń powietrzną w rejonie Wyryk wleciało dużo dronów. Część z nich oceniono jako „poważne zagrożenie”. Dlatego użyto do ich zestrzelenia aż trzech rakiet. Możliwe, choć nie stwierdzone, że jeden z pocisków pochodził z niderlandzkiego F-35.
– Wojsko zniszczyło to, co uznało za duże zagrożenie, zrobiło to bardzo szybko – twierdzi źródło redakcji.
Zarówno F-16 jak i F-35 przenoszą ten sam typ pocisków: AIM 120 AMRAAM w wersji C7 oraz AIM-9X. A to dodatkowo komplikuje sprawę.
„Wojsko milczy, chcąc chronić pilotów. Prokuratura zasłania się 'bezpieczeństwem państwa’, bo ma 'różne wersje zdarzenia'” – czytamy.
Milczenie jest także ze strony MON-u i śledczych. Postępowanie zostało utajnione.
„Początkowo lubelska prokuratura szeroko informowała, gdzie i jakie drony w jakich częściach kraju odnaleziono – dziś nie odpowie już na pytania, co tak naprawdę wleciało do Polski, zwłaszcza w Wyrykach. Nawet nie wiemy, ile z 18 odnalezionych szczątków dronów to tzw. wabiki, a ile z nich to drony uderzeniowe lub innego typu obiekty” – zaznaczono.
– Z uwagi na dobro postępowania oraz jego charakter, pozostający w ścisłej relacji z bezpieczeństwem państwa i polskich obywateli, prokuratura nie ujawnia szczegółowych informacji dotyczących jego przebiegu – uzasadnia w odmowie prok. Anna Adamiak, rzecznik Prokuratora Generalnego.
– W każdym przypadku ujawnienia urządzeń samodzielnie poruszających się w przestrzeni powietrznej lub ich szczątków dla dokonania prawidłowych ustaleń co do identyfikacji urządzeń niezbędne jest skorzystanie z wiedzy specjalnej, którą posiadają biegli z zakresu uzbrojenia – dodała.
– Przyjęcie przez prokuratora prowadzącego postępowanie, niezależnie od jego przedmiotu, różnych wersji zdarzenia jest konsekwencją oceny zgromadzonego w sprawie materiału dowodowego – zaznaczyła na końcu.