Historię dwóch Ukraińców, którzy weszli na chroniony teren wodociągów krakowskich opisuje „Rzeczpospolita”. Jak się okazało, przebywają w Polsce nielegalnie. Policja zaś uznała ich za zabłąkanych turystów i puściła bez żadnych konsekwencji.
Dziennik zwraca uwagę na podobne historie z obcokrajowcami w rolach głównych. Niejednokrotnie bowiem zdarzyło się, że cudzoziemcy znajdowali się przy infrastrukturze krytycznej naszego kraju.
Historia z Krakowa rozegrała się 30 sierpnia bieżącego roku. O sprawie mówił na antenie TVN24 w połowie września dyrektor ds. bezpieczeństwa w Wodociągach Miasta Krakowa gen. Marian Janicki, który w latach 2007-2013 był szefem Biura Ochrony Rządu.
Dwaj młodzi Ukraińcy zostali zauważeni przez ochronę i monitoring wodociągów, które dostarczają wodę 1,2 mln mieszkańców Krakowa. Weszli oni na teren chroniony, przeskakując przez ogrodzenie. Najpierw konwój interwencyjny nie był w stanie ich ująć, jednak po godzinie ponownie zostali zauważeni na monitoringu, w innym miejscu. Tam próbowali otworzyć furtkę i bacznie przyglądali się ogrodzeniu, według ochrony używali także telefonów w sposób sugerujący robienie zdjęć lub nagrań.
Ostatecznie Ukraińców udało się ująć po pościgu, jednak policja dała wiarę ich zapewnieniom, że są zbłąkanymi turystami i nie byli świadomi, że robią coś niezgodnego z prawem. Co więcej, policja nie przeszukała plecaka, który posiadał jeden z zatrzymanych.
– Tłumaczyli, że weszli na teren wodociągów, by tą drogą najszybciej dostać się na Kopiec Kościuszki. Zostali wylegitymowani, nie byli poszukiwani. Nie stwierdzono, by robili zdjęcia obiektu – przekazał w rozmowie z dziennikiem rzecznik Komendy Miejskiej Policji w Krakowie kom. Piotr Szpiech.
Na tym jednak sprawa się nie zakończyła, bowiem po ujawnieniu jej przez gen. Janickiego, zainteresowała się nią Agencja Bezpieczeństwa Wewnętrznego. Ukraińcy w ciągu dwóch dni zostali zatrzymani za „posiadanie narkotyków”. Ostatecznie usłyszeli zarzuty z art. 193 Kodeksu karnego, tj. naruszenie miru domowego – za wtargnięcie na teren wodociągów.
Według „Rzeczpospolitej”, dopiero wtedy miało wyjść na jaw, że Ukraińcy przebywają w Polsce nielegalnie – jeden od lipca 2024 r., a drugi od czerwca 2025 r. Ustalenia potwierdziła rzecznik krakowskiej prokuratury, prok. Oliwia Bożek-Michalec. Jak mówiła, mają oni pochodzić z Donbasu, a w Krakowie nielegalnie pracować na budowie.
Ukraińcom grozi deportacja, jednak nie zostali aresztowani, tylko objęci dozorem policji. – Ta sprawa została fatalnie rozegrana przez służby. A już niesprawdzenie statusu pobytowego cudzoziemców jest kompromitujące – ocenił cytowany przez dziennik jeden z byłych funkcjonariuszy.
Gazeta przypomniała, że podobnych historii w bieżącym roku było więcej. W lipcu 36-letni Ukrainiec Ihor H. włamał się na Pomorzu do studni głębinowej i zniszczył infrastrukturę, stanowiącą element sieci wodociągowej – w tym aparaturę energetyczną oraz sterującą przyłączami do sieci i studni głębinowych – dostarczającej wodę mieszkańcom Sopotu. Tydzień wcześniej H. miał włamać się do innego zbiornika, ale został spłoszony przez spacerowicza.
Tłumaczenia Ukraińca były kuriozalne, twierdził bowiem, że chciał w ten sposób zwrócić uwagę na nadużywanie przez ludzi urządzeń elektronicznych i ignorowanie siebie nawzajem. Po zbadaniu go przez biegłych orzeczono, że nie jest chory psychicznie ani upośledzony umysłowo.
Gazeta przypomniała też zdarzenie z kwietnia 2025 r., kiedy to 25-letni Łotysz usiłował dostać się na dach hotelu Warsaw Presidential (dawniej Mariott), do chronionej części z infrastrukturą krytyczną. Mówił w języku rosyjskim i przekonywał, że jest turystą i chciał zrobić z dachu zdjęcia Warszawy.
W jego plecaku znaleziono jednak nie tylko aparat fotograficzny, lecz także narzędzia – m.in. śrubokręt. 25-latek zdołał wejść w hotelu do miejsca, w którym jest wyjście na dach, mimo że jest to strefa, do której wejście na kartę mają wyłącznie uprawnieni pracownicy. Tam też został zatrzymany przez ochronę.
Samochód Łotysza był zaparkowany kilka przecznic od hotelu. Policja znalazła w nim rewolwer gazowy, kilkanaście sztuk amunicji oraz granat. Mężczyzna usłyszał dwa zarzuty – dotyczące posiadania broni bez zezwolenia oraz naruszenia miru domowego.