Strona głównaGŁÓWNYAfera dekady. Jej rodzicami są PiS i PO

Afera dekady. Jej rodzicami są PiS i PO

-

- Reklama -

Afera KPO to największa afera naszych czasów, gdyż mieści w sobie najgorsze i niewybaczalne z punktu widzenia niepodległości błędy popełnione przez rządy „dobrej zmiany” i „uśmiechniętej Polski”.

W ostatnim czasie opinia publiczna w Polsce żyje jachtami, saunami i solariami, które wszyscy znajomi królika kupowali sobie za pieniądze z Krajowego Planu Odbudowy. Przepalanie publicznej kasy ma w naszym kraju bardzo długie tradycje, ale mimo wszystko bezczelność, z jaką wydatkowano unijne fundusze, okazała się wprost szokująca.

Afera z przyznawaniem dotacji dla segmentu HoReCa (hotele i gastronomia) przyniosła ze sobą niewątpliwie jeden bardzo pozytywny skutek: cała Polska znów dyskutuje na temat KPO. Gdy już wydawało się, że wszyscy zapomnieli, czym on w ogóle był i jakie przyniesie ze sobą skutki, nieoczekiwanie powrócił jak bumerang i na pewien czas zdominował przestrzeń debaty publicznej. A przecież zdecydowanie jest o czym dyskutować.

Afera i podafery

Pozwólmy sobie więc na początek rozłożyć całą aferę KPO na czynniki pierwsze. Podafera z jachtami, saunami i solariami jest bowiem zaledwie wierzchołkiem góry lodowej, czy też raczej najbardziej zewnętrzną warstwą matrioszki, w środku której skrywa się najbardziej szokująca zawartość.

- Prośba o wsparcie -

Bez cenzury. Bez kompromisów. Dzięki Tobie i z Tobą!

Bezkompromisowo przedstawiamy prawdę o Polsce i Świecie bez względu na działania aktualnej cenzury. Nie chodzimy na kompromisy. Utrzymujemy się z reklam i Twojego wsparcia. Jeśli chcesz wolnych mediów – WESPRZYJ NAS!

Po pierwsze afera KPO jest aferą polegającą na rozdawaniu pieniędzy partyjnemu aktywowi. Znaczna część dotacji została przyznana podmiotom powiązanym z obozem władzy najprawdopodobniej jako wynagrodzenie za wsparcie w kampanii wyborczej. Wiele wskazuje na to, że podobny schemat dystrybucji zaplanowano również w innych branżach, lecz szum medialny może sprawić, że wypłaty zostaną wstrzymane.

W dalszej kolejności afera KPO to afera polegająca na handlu spółkami, które spełniały określone przez Brukselę kryteria. Cały proceder przyjmował dość ordynarną formę ogłoszeń zamieszczanych nawet w mediach społecznościowych. Rządzący mieli pełną wiedzę o tym, co dzieje się wokół systemu przyznawania wypłat, a mimo wszystko zachowali bierność.

Pożyczka w zamian za suwerenność

Dużo bardziej poważny charakter całej afery Krajowego Planu Odbudowy odsłania się w momencie, gdy zdamy sobie sprawę z tego, że przyznane Polsce środki są tak naprawdę pożyczką, którą będziemy musieli spłacać do 2058 r. Począwszy od 2023 r., Unia Europejska zaczęła na światowych rynkach emitować obligacje, których wartość przekroczyła już łącznie 800 mld euro. Zamiast spodziewanej rekordowo niskiej rentowności długu federalne państwo europejskiej zdołało osiągnąć ten sam poziom kosztów, co w przypadku Hiszpanii.

Sam fakt, że na wypłatę środków z KPO zadłużyło się europejskie superpaństwo, stanowi kolejną odsłonę afery, ponieważ za pełną aprobatą PiS i Mateusza Morawieckiego miał miejsce słynny unijny „moment Hamiltonowski”. Swoją postawę Morawiecki starał się ukazać jako wielki sukces i wywalczenie pamiętnych 750 mld zł dla Polski, lecz w istocie była to zdrada narodowego interesu. Eurokraci celebrowali przełom, na który czekali od lat i przy pomocy usłużnych mediów chwalili Polskę za bycie „nowym liderem Europy”, a „genialni stratedzy” z PiS łykali tą narrację jako potwierdzenie swojego rzekomego sukcesu.

Historyczny pierwszy dług europejskiego superpaństwa ma do siebie to, że nie jest wliczany do oficjalnego bilansu zadłużenia państw członkowskich, mimo iż będzie przez nie spłacany. Dochodzimy w ten sposób do kolejnej warstwy całej afery, którą jest zadłużanie polskiego państwa poza kontrolą konstytucyjnych organów. Rząd Tuska dodatkowo skomplikował cały problem przez to, że wypłacił środki z segmentu HoReCa, nie czekając na ich zatwierdzenie przez Komisję Europejską. Może się więc okazać, że gdy Bruksela odmówi wypłaty środków, za wszystko i tak zapłaci polski podatnik.

Kolejny aspekt całej afery to wprowadzenie przy pomocy KPO mechanizmu warunkowości przy wypłacie środków. Nieoceniona Bruksela wykorzystała tę okazję jako precedens dla upowszechnienia tego schematu także w innych obszarach podziału środków. Ten rodzaj politycznej kontroli nazwano eufemistycznie „finansowaniem uzależnionym od wykonania” (performance-based).

Omawiając niezwykle kreatywne nazewnictwo, nie sposób nie wspomnieć także o tym, że wielkim kłamstwem było już samo nazwanie całego unijnego funduszu NextGenerationEU (czy też jego głównego komponentu) „Funduszem odbudowy”. Jak sama nazwa wskazuje, głównym celem całego przedsięwzięcia było sfinansowanie zielonej transformacji w duchu zrównoważonego rozwoju (i oczywiście premierowe zadłużenie europejskiego państwa federalnego). Cały fundusz miał niewiele wspólnego z jakkolwiek pojętą odbudową, gdyż aż 46,6 proc. środków zapisano w nim na cele klimatyczne, 21,3 proc. na cyfrową transformację, a pomniejsze części na wspieranie zatrudnienia, projekty wspomagające inkluzywność społeczną czy wzmacnianie odporności na przyszłe kryzysy (co ludzie Tuska realizowali poprzez zakupy jachtów czy solariów).

Klimatyczny sznur na szyi

Doszliśmy w ten sposób niemal do samego sedna całej afery KPO, która dotyczy przecież wepchnięcia Polski w bagno zwane polityką klimatyczną. Akcesję do niej zgłoszono już wprawdzie znacznie wcześniej niż przed grudniem 2020 r., kiedy to na unijnym szczycie uroczyście ogłoszono uruchomienie funduszu NextGenerationEU, ale to właśnie ów fundusz umożliwił znaczące przyspieszenie w realizacji zielonej agendy. Dodatkowe środki, uruchomione poza budżetem wieloletnim, miały za zadanie przekonać wszystkich wahających się do tego, że stać ich będzie na zeroemisyjne szaleństwo.

Obóz kierowany przez Jarosława Kaczyńskiego od samego początku reprezentował entuzjazm wobec całego projektu klimatycznej transformacji (były prezydent Duda do dziś uważa swój wkład w uchwalenie paryskiego porozumienia klimatycznego za ogromny sukces), choć obecnie fałszywie próbuje udawać, że jest wrogiem Zielonego Ładu. Z tego właśnie powodu afera z jachtami, saunami i solariami wywołała w szeregach „zrównoważonej prawicy” tak wielką radość: oto bowiem haniebne postępowanie PiS-u w sprawie KPO być może uda się przykryć historiami z dotacjami przyznawanymi córkom i żonom posłów KO czy też klubom dla swingersów.

Afera KPO jest bez wątpienia odpowiednikiem afery FOZZ z lat dziewięćdziesiątych, która ujawniła ogromną skalę uwłaszczania się komunistycznej nomenklatury na narodowym majątku. W oparciu o Fundusz Obsługi Zadłużenia Zagranicznego komuniści wypłacili sobie wynagrodzenie za wieloletnie niszczenie kraju. Tym razem rządzące Polską od ponad dwóch dekad dwie główne partie – PiS i PO – doprowadziły do zrzeczenia się części suwerenności w zamian za opiewający na 60 mld euro fundusz będący tak naprawdę długiem. Na dodatek fundusz ten okazał się zielonym stryczkiem, na którym powieszono polską gospodarkę.

Duopol PO-PiS i tak wkrótce zostanie zmieciony z powierzchni ziemi za sprawą pokoleniowych zmian i demografii. Dobrze by się jednak stało, gdyby proces oczyszczenia polskiej sceny politycznej z obu tych ugrupowań został znacząco przyspieszony przez rozliczenie afery KPO. Bez tego Polska będzie się podnosiła z upadku równie długo jak po nierozliczonych nigdy aferach z lat dziewięćdziesiątych.

Najnowsze