Śp. Jan Wolfgang von Goethe powiedział kiedyś: „Kto nie idzie naprzód, ten się cofa”. Jak jednak nazwać sytuację, w której siły Federacji Rosyjskiej posuwają się niemal nieustannie naprzód, jednak w tempie 20 m dziennie?
Co najdziwniejsze, Jego Ekscelencje Włodzimierz Putin i Włodzimierz Zełenski wydają się być z tego zadowoleni. Prezydent Rosji ma zamiar wyzwolić całą Ukrainę – co w tym tempie nastąpi ok. roku 2300. Guinness się kłania: Anglia i Francja toczyły kiedyś Wojnę Stuletnią – dlaczego obecnie, przy znacznie większych możliwościach ekonomicznych, nie stoczyć Wojny Dwustuletniej albo nawet lepiej?
Obydwie strony mają bardzo niskie wskaźniki urodzin, ale i tak dziennie rodzi się tam trzy razy więcej chłopców, niż ginie mężczyzn na wojnie. Gospodarki obydwu krajów kwitną, co prawda ukraińska głównie dzięki malwersacji gigantycznych środków z Zachodu i przyswajaniu zachodnich technologii. Jednak „Co cię nie zabije, to cię wzmocni” – więc trudności związane z wojną wzmacniają obydwa państwa.
Np. w 1995 roku Polska bez większej trudności wygrałaby wojnę z Ukrainą – dzisiaj siły ukraińskie w półtorej dnia zajęłyby Zasanie aż po Tarnów, a gdyby chciały zająć całą Polskę, to zajęłoby im to mniej czasu niż Wermachtowi w 1939 r. Mamy podobno linię obrony na Wiśle – ale to przeciwko Rosji, gdy wspomagałyby nas siły NATO; przeciwko Ukrainie nie kiwną palcem – bo panuje tam d***kracja, a jak przekonać L*d, że trzeba strzelać do tych samych Ukraińców, którym się cztery lata pomagało? Mając V Kolumnę pod Wrocławiem i VI pod Szczecinem, dojdą do linii Odry – i Zachód będzie zachwycony, że jej nie będą chciały przekroczyć.
Póki wojna trwa, obydwaj pp. Prezydenci są nietykalni. Gdyby jednak wojna skończyła się, tak jak dziś stoją wojska, to p. Zełenki musiałby uciekać w popłochu, bo przecież między styczniem a marcem 2022 mógł uzyskać znakomite warunki pokoju. Wszystko zostanie zwalone na Żydów – bo przecież sam p. Zełenski jest Żydem, podobnie jak połowa Jego rządu, więc powie się słusznie czy niesłusznie, że na zamówienie Żydów z Nowego Jorku i z Londynu posłano Ukraińców, by walczyli nie o swoje interesy. Bo przecież nie jest w interesie Ukrainy (mam na myśli interes Ukrainy, a nie Republiki Ukraińskiej!) trzymanie przy sobie rosyjskojęzycznych ludzi. Przecież do dziś w ruinach Pokrowska tkwi 1600 uparciuchów, którzy marzą o doczekaniu się wyzwolenia przez swoich.
Swoją drogą po roku czekania mogą być już nieco rozczarowani…
To samo dotyczy p. Putina. P. Igor Girkin ps. „Strelcow”, bohater Doniecka, siedzi w więzieniu, a śp. Eugeniusz Prigożyn spadł wraz z odrzutowcem – ale Rosja pełna jest nacjonalistów oskarżających p. Prezydenta o skandalicznie niemrawe prowadzenie tej wojny!
Bo też była to kompletna kompromitacja. Potężne siły pancerne zajmujące podobno 200 km szos tylko sobie przeszkadzały. Desant na lotnisko pod Kijowem skoczył się masakrą spadochroniarzy. Po czymś takim pp. Gierasimow i Szojgu powinni byli na drugi dzień być usunięci ze stanowisk – tymczasem Putin tolerował swoich kumpli, a jednego toleruje nadal.
Wojnę należało zacząć np. od zaskakującego desantu na Odessę i Budziak – w razie niepowodzenia wojska mogłyby schronić się na niemal niemożliwy do zdobycia Budziaku, skąd wywierałyby wpływ na Mołdowę. A potem tak jak obecnie atakować Donieck, Zaporoże i Taurydę. Atak na Kijów i Charków, łatwy do przewidzenia, był od początku skazany na klęskę. Jednak Putin wierzył, że przejdzie przez wojska ukraińskie jak przez masło. Co zabawne: sam twierdził, że są to naziści. Skoro tak, to powinien pamiętać, z jakim fanatyzmem potrafią walczyć naziści…
W chwili obecnej wojska Federacji zajęły już cały okręg Ługański, wschód, południe i zachód okręgu Donieckiego – jednak dopóki nie zdobędą Kramatorska, trudno uznać, że zajęły cały Obwód. Nie posuwają się naprzód w obwodzie Charkowskim ani w Sumskim, trochę w Dniepropietrowskim. Jednak trzeba powiedzieć, że przez dwa lata nie odrobiły połowy strat terytorialnych z trzydniowej kontrofensywy na Izjum i Liman! Obydwa te miasta nadal są zresztą w rękach Ukraińców.
W międzyczasie USA i Trójporozumienie Berlin–Londyn–Paryż pozwoliły Ukraińcom używać rakiet dalekiego zasięgu na cele na terytorium Rosji – słusznie zresztą, bo jak każe się Ukraińcom walczyć o nie swoje interesy, to nie wypada kazać im walczyć z jedną ręką przywiązaną do pleców. Ci natychmiast zaczęli, korzystając z zachodnich satelitów, niszczyć rosyjskie rafinerie – tak jak Rosjanie niszczą im sieci elektryczne. Tyle że dla Rosjan jest to całkowite zaskoczenie i zapewne tego nie wytrzymają. Dlatego sądzę, że Ukraina tę wojnę wygra.
Oczywiście może przegrać. W I Wojnie Światowej Niemcy walczyły zwycięsko z Anglią, Francją i Rosją. Rosja zniknęła pokonana i rozbita przez ZSRS, a Cesarstwo Niemieckie wojnę przegrało, bo Niemcy, Austriacy i inne narody miały wojny dość, zwłaszcza po włączeniu się USA. Na Ukrainie nasilają się dezercje, armia ma kłopoty z obsadą okopów – może tam wystąpić to samo zjawisko, co w Niemczech w 1918. Jednak jeśli Wojna Dwustuletnia zakończy się przed czasem, to obstawiam porażkę Rosji.
Czytałem pamiętniki śp. sir Jana C. Slessora, marszałka RAF. Udowodnił On, że koszt bombardowań (a śp. Winston Churchill kazał bombardować cywilów) jest znacznie wyższy niż straty powodowane przez bombardowania. Na dłuższą metę Anglia musiałaby więc wojnę, gdyby nie inwazja na Kontynent, przegrać. Tymczasem w Rosji chyba ich nie czytano, więc bombardują bez sensu Kijów i inne miasta, zamiast niszczyć np. sieć kolejową (pociągi na Ukrainie kursują normalnie!)
Oczywiście że Rosja ma w tej wojnie moralną rację. Ale wojny nie wygrywa ten, kto ma moralną rację, tylko ten, kto popełnia mniej głupstw. A Rosja popełniła ich tyle, że najprawdopodobniej przegra.