Prof. Władysław Mielczarski z Instytutu Energetyki Politechniki Łódzkiej mówił w „Rozmowach Niedokończonych” o elektrowniach w Polsce i naszych rezerwach energetycznych. Jak podkreślił, energia odnawialna, wbrew propagandzie, nie jest tania, zaś bardzo dobrym i jednocześnie tanim źródłem energii jest węgiel, który się zwalcza.
– Mamy do czynienia z drugą aktualizacją Krajowego Planu na rzecz Energii i Klimatu. Cele się nie zmieniają i są oparte na redukcji dwutlenku węgla. CO2 jest uważane za wroga numer jeden, którego trzeba zredukować – powiedział w Radiu Maryja prof. Mielczarski.
Jak podkreślił, „cała reszta jest podporządkowana tej redukcji”.
– Nie ma znaczenia, czy jest to osiągalne, czy nie oraz jaką cenę zapłacimy jako społeczeństwo. To jest niemożliwe do zrealizowania – stwierdził profesor.
– Mało tego – grozi nam w pewnym momencie zapaść, szczególnie zimą, kiedy może brakować energii. To jest niezrozumiałe, dlaczego idziemy w tym kierunku – kontynuował.
Skrytykował też propagandę przedstawiającą odnawialne źródła energii jako rzekomo najtańszy sposób na pozyskiwanie energii. Tymczasem, gdyby nie polityka klimatyczna, OZE byłyby bardzo nieopłacalne.
– Cały czas mówi się, że energia odnawialna jest najtańsza – w rzeczywistości ona jest najdroższa. Kiedy zsumujemy wszystkie koszty, które są, to okazuje się, iż energia klasyczna z węgla nawet po zapłaceniu podatków klimatycznych jest na poziomie rzędu 450 zł za MWh lub 40 gr za kWh. Trzeba wziąć jeszcze pod uwagę, że musimy bilansować energię, bo słońce jest lub go nie ma – wyjaśnił.
Ekspert odniósł się też do fotowoltaliki. Panele generują moc 6 tys. MW energii, co jest bardzo dużą mocą.
– W ciągu kilku godzin produkcja energii z paneli wzrasta i gwałtownie spada, destabilizując system. Musimy trzymać w rezerwie elektrownie, to są najczęściej stare elektrownie węglowe, które już powinniśmy zamienić. One czekają i wieczorem, kiedy spada produkcja z paneli, to w tym momencie one muszą zacząć generować energię, bo my potrzebujemy jej również o godz. 22 – mówił prof. Mielczarski.
– My nie potrafimy już żyć bez energii. Jeżeli weźmiemy koszty bilansowania, to koszty energii odnawialnej są znacznie większe. Każdy z nas ma rachunek za energię elektryczną, widnieje tam opłata mocowa. Dotyczy ona bilansowania, utrzymywania zdolności produkcyjnej, żeby wtedy, kiedy zajdzie słońce albo przestanie wiać wiatr, klasyczne elektrownie nagle zaczęły produkować i uzupełniać braki. To są ogromnie pieniądze. My płacimy ponad 5 miliardów złotych rocznie na rynek mocy – wyjaśnił profesor.
– Oprócz rynku mocy jest potrzeba bardzo szybkiej regulacji. Są to w stanie zrobić magazyny energii, ale one są kosztowne, jeżeli chodzi o zwrot. W związku z tym dajemy subsydia. Ostatnio daliśmy 4 miliardy złotych subsydiów dla firm, które będą budować magazyny energii po to, by skompensować braki. To jest dopiero pierwsza transza, a będą następne, my tego nie widzimy, ale za wszystko płacimy. 85 proc. kosztów, które idą na energię, jest inwestowane w źródła odnawialne, aby je przyłączyć. Myślę, że cała ta polityka jest skonstruowana tak, żeby utrzymywać trochę ludzi w nieświadomości, bo gdyby zobaczyli całkowity rachunek za energię, to może by powiedzieli, iż oni tego nie chcą – podkreślił.
Książka „Kompendium wiedzy o elektrowniach” napisana przez eksperta śp. inż. Marka Zadrożniaka kompleksowo (650 stron!) omawia demolkę, jaką polskiemu systemowi energetycznemu fundują nasze władze na zlecenie Unii Europejskiej. Publikacja dostępna jest na stronie Biblioteki Wolności.
Odniósł się też do blackoutów, które uderzyły w Hiszpanię, Portugalię i Francję. Ekspert zaznaczył, że to poważne ostrzeżenie przed oparciem bezpieczeństwa energetycznego na pogodzie, która jest zmienna.
– W momencie, kiedy Hiszpania i Portugalia straciły system energetyczny, on się rozłączył, wynikało to ze zbyt dużej ilości źródeł odnawialnych. Rządy nie chcą się do tego za bardzo przyznać. Agencje rządowe w tym przypadku wydały komunikat, że nie wiadomo, jaka była przyczyna braku energii i będzie powołana komisja, która to zbada – skomentował.
– My jako inżynierowie widzimy zapisy i widzimy, jaka była kolejność, nie tylko w Hiszpanii, bo 5 lat temu to samo było w Anglii. Tam również była taka sytuacja, iż niestabilność wielkiej farmy morskiej spowodowała, że niestabilności przeniosły się na ląd – wyjaśnił prof. Władysław Mielczarski.
Książka dr. inż. Mirosława Gajera „Wojna o prąd. Jak zatrzymać katastrofę w polskiej energetyce” pokazuje na przykładzie polskiej energetyki, o co naprawdę chodzi zielonym ideologom. Publikacja dostępna jest na stronie Biblioteki Wolności.