Strona głównaMagazynRusza kampania wyborcza. Partia Orbana w opozycji?

Rusza kampania wyborcza. Partia Orbana w opozycji?

-

- Reklama -

Peter Magyar, lider będącej główną siłą opozycyjną w kraju nad Balatonem partii Tisza, ogłosił kilka dni temu program węgierskiego „Nowego Ładu”. Co zawiera ten projekt? Autor postuluje w nim reformę opieki zdrowotnej, budowę przez państwo mieszkań na wynajem, modernizację kolei oraz inwestycje w sektor energetyczny i edukację. W realizacji tych interwencjonistycznych założeń ma mu dopomóc odblokowanie funduszy unijnych (20 mld euro). Dodajmy, że ich wypłata jest zawieszona z powodu konfliktu rządu Viktora Orbana z Brukselą.

W opublikowanych w ostatnich miesiącach sondażach różnych firm Tisza posiada od kilku do kilkunastu procent przewagi na rządzącym Fideszem.

Opozycja z realną szansą na władzę

W tym miejscu rodzi się pytanie: w jaki sposób Peter Magyar, wcześniej trzeciorzędny polityk wspomnianej partii Victora Orbana, zbudował swoje poparcie? Przede wszystkim na konsekwentnej krytyce Fideszu. Wytykał rządzącym szereg nadużyć, w tym korupcję, nepotyzm i oligarchizację systemu politycznego. W czasie swoich częstych peregrynacji po kraju odwiedzał on różne instytucje publiczne, pokazując za pośrednictwem mediów społecznościowych np. zły stan techniczny budynków szpitalnych czy szkolnych. W kontrze do Orbana pozycjonował się jako polityk proeuropejski, którego celem jest min. odbudowa nadszarpniętej pozycji międzynarodowej Węgier.

Powyższe zarzuty nie są zresztą bezzasadne. Węgry wg badań organizacji Transparency International są najbardziej skorumpowanym krajem UE. Ponadto dla nikogo nie jest tajemnicą, że władze skupiły wokół siebie krąg biznesmenów bogacących się na kontraktach rządowych. Te środki pochodziły zresztą często z unijnych dotacji. Silna pozycja Tiszy w preferencjach wyborców to w dużym stopniu skutek przejęcia elektoratu lewicowej opozycji (Koalicja Demokratyczna), od której Magyar dystansuje się w takim samym stopniu jak od Fideszu, akcentując chęć zbudowania własnej politycznej marki. Dodajmy, że ci dawni przeciwnicy Orbana ulegli obecnie całkowitej marginalizacji. Ponadto, liderowi opozycji udało się pozyskać część (choć niewielką) byłych zwolenników Węgierskiej Partii Obywatelskiej.

- Prośba o wsparcie -

Wesprzyj wolne słowo. Postaw kawę nczas.info za:

To wszystko dzieje się mimo miażdżącej przewagi Fideszu w mediach (80 proc. środków masowego przekazu znajduje się w rękach Partii Victora Orbana). Dodajmy, że przed dwoma laty parlament węgierski, chcąc ograniczyć wpływy zewnętrzne w mediach, uchwalił ustawę, na mocy której powstał Urząd Ochrony Suwerenności (SZVH). Organ ten jest odpowiedzialny za kontrolę podmiotów publicznych korzystających z zagranicznych subsydiów. W przypadku wykrycia tego typu niedozwolonego sponsoringu oskarżonym grożą sankcje karne.

Topniejące poparcie Orbana

Powodów topniejącego poparcia dla partii Victora Orbana jest wiele. Jednym z nich jest zużywanie się dotychczasowych form agitacji skoncentrowanych na sprawach polityki międzynarodowej i wojny na Ukrainie. Poprzednie wybory Fidesz wygrał min. dzięki obietnicy, że od wspomnianego konfliktu zbrojnego będzie się trzymał z dala. Zresztą w pewnym stopniu powyższa narracja jest dalej podtrzymywana. Z inicjatywy partii rządzącej doszło bowiem do tzw. konsultacji społecznych, w których Węgrzy mieli się wypowiedzieć w sprawie ewentualnego członkostwa Kijowa w Unii Europejskiej. W głosowaniu wzięło udział 2,27 mln osób (około 1/3 wyborców). 95 proc. było przeciwnych przyjęciu kraju położonego nad Dnieprem do wspomnianej wspólnoty (wynik nie jest wiążący). Victor Orban interpretuje ten rezultat jako mandat do kontynuowania dotychczasowej polityki wobec Ukrainy.

Sondaż w tej samej sprawie przeprowadził wśród swoich zwolenników także Peter Magyar. Jego wynik różnił się znacząco od wspomnianego wyżej głosowania. Okazało się bowiem, że aż 58 proc. jego uczestników poparło akcesję Kijowa do UE. Lider Tiszy nie poszedł za głosem większości swojego elektoratu, wyrażając wątpliwość co do członkostwa Ukrainy w UE. Ta powściągliwa postawa Petera Magyara znalazła odzwierciedlenie na forum Parlamentu Europejskiego. Otóż posłowie jego partii powstrzymali się od głosu w sprawie udzielenia pomocy finansowej Kijowowi. Nie przyłączyli się też do rezolucji Europejskiej Partii Ludowej wzywającej do przyspieszonego przyjęcia Ukrainy do UE.

W przeciwieństwie do premiera Victora Orbana lider Tiszy niewiele uwagi poświęca też drugiemu z uczestników wojny na Wschodzie, czyli Rosji. Jedyną jego oficjalną wypowiedzią na ten temat był wywiad, jakiego udzielił jednej z agencji informacyjnych. Powiedział w nim, że w przypadku objęcia władzy na Wegrzech, nie będzie dążył do zerwania współpracy energetycznej z Moskwą. Nadmieńmy, że rosyjska firma Rosatom prowadzi prace przygotowawcze nad rozbudową węgierskiej elektrowni jądrowej w Paks.

Relacje z UE i tęczowa ideologia

Jedną z najbardziej zapalnych kwestii w stosunkach międzynarodowych są dla Węgier relacje z UE. Victor Orban jest już od kilku lat na kursie kolizyjnym z tą organizacją. I trudno liczyć, że w najbliższym czasie się to zmieni. Różnice dotyczą bowiem nie tylko bieżącej polityki, ale także spraw kulturowych i aksjologicznych. Przed kilkoma dniami węgierski premier w podcaście Ultrahang powiedział, że „transatlantycka przepaść dzieli świat na postępowo-liberalną Europę i część konserwatywno-narodową pod przewodnictwem USA”. On osobiście ma większe zaufanie do państwa leżącego po drugiej strony Atlantyku. Inną różnicą jest to, że ,,Europa opowiada się za wojną (na Ukrainie), a USA za pokojem”. Zabrał też głos w kwestii przynależności swego kraju w UE, twierdząc, że ,,teoretycznie istnieje punkt, po przekroczeniu którego nie warto już być częścią wspólnoty”. Ponadto zauważył, iż „opuszczenie powinno nastąpić, gdy wady członkostwa przewyższą jego zalety. Ten moment jeszcze nie nadszedł”.

Przykładem takiego ideologicznego konfliktu, o którym wspomniał Victor Orban była Parada Równości. Odbyła się ona w ostatnią sobotę czerwca br. w Budapeszcie. Zanim do niej doszło węgierski parlament przegłosował zmiany w ustawie zasadniczej. Przewidują one zakaz organizowania zgromadzeń promujących zmianę płci i homoseksualizm wśród osób poniżej 18 roku życia.

Tuż przed wspomnianą homoparadą przewodnicząca Komisji Europejskiej Ursula von der Leyen wezwała węgierskie władze do zniesienia wspomnianych przepisów. Oczywiście na próżno. W rzeczonej demonstracji wzięło udział wg różnych szacunków od 100 tys. do 200 tys. osób. Było wśród nich także 70 posłów Parlamentu Europejskiego z różnych krajów UE. Rzecznik rządu węgierskiego Zoltan Kovacs skomentował to wydarzenie następująco: „Za pomocą Parady Równości opozycja podburzyła przeciwko ustawom, które jej się nie podobają, zakpiła z suwerenności Węgier, i przy zagranicznym wsparciu, próbowała narzucić nam swoją kulturę”. Co ciekawe, lider wspomnianej opozycji Peter Magyar ponownie zachował się dyplomatycznie i nie wziął udziału we wspomnianej manifestacji.

Realne problemy gospodarcze

Sprawą, która spędza sen z powiek Victora Orbana, jest kiepski stan węgierskiej gospodarki. Ten niekorzystny trend zaznaczył się dopiero w ostatnich dwóch latach. W 2023 roku wzrost PKB tego kraju wyniósł 0,9 proc., a w 2024 roku 0,6 proc. Nadmieńmy, że w dziesięcioleciu 2012–2022 Węgry były jednym z najszybciej rozwijających się państw UE. Sprzyjała temu polityka fiskalna rządu. Danina z tytułu podatku CIT wynosi w tym kraju 9 proc. i jest najniższa w Europie. PIT sięga 15 proc. Jedynie VAT jest wysoki – 27 proc. Przytoczmy jeszcze inne dane dotyczące gospodarki tego kraju. Stopa bezrobocia na Węgrzech jest niska i wynosi 4,5 proc. Największymi problemami rządu są natomiast: deficyt budżetowy sięgający 4,9 proc. i będące niejako przedłużeniem tego niedoboru całkowite zadłużenie Budapesztu. Kształtuje się ono obecnie na poziomie 74 proc. PKB. Zauważmy, że ta druga wielkość została wygenerowana przez poprzedników Orbana. Jego rządowi udało się ją nawet pomniejszyć. W minionym półroczu, w węgierskiej ekonomice, utrzymały się negatywne tendencje z okresu ubiegłych dwóch lat. Wskazują one na to, że wzrost PKB tego kraju nie przekroczy w 2025 roku 1 proc. Ponadto na przestrzeni kilku ostatnich miesięcy br. wzrósł wskaźnik inflacji z 3,5 proc. do 4,5 proc. Jest to jeden z dwóch powodów (drugi to słabnący forint) utrzymywania przez węgierski bank centralny wysokich stóp procentowych wynoszących obecnie 6,5 proc.

Wobec powyższego warto zadać sobie pytanie: jakie są przyczyny stagnacji węgierskiej gospodarki? To przede wszystkim efekt załamania się produkcji przemysłowej. Czynnikiem ograniczającym moce wytwórcze tego kraju jest spowolnienie gospodarcze Niemiec, głównego partnera handlowego i inwestycyjnego Budapesztu. W największym stopniu uderza to w branżę motoryzacyjną, która jest przede wszystkim własnością kapitału pochodzącego z kraju nad Renem i Łabą. Jest to tym bardziej bolesne, że ten segment produkcji dominuje na Węgrzech. Zauważmy przy tym, że jedną z głównych bolączek gospodarki naszych bratanków jest jej słaba dywersyfikacja. To różni ją od np. polskiego formatu ekonomiki, o wiele bardziej zróżnicowanego.

Oprócz czynników zewnętrznych recesja na Węgrzech ma też przyczyny wewnętrzne. Najważniejszą z nich jest niska konsumpcja. Ta z kolei ma swoje podłoże w wysokiej inflacji sprzed kilku lat. Wydrenowała ona bardzo głęboko kieszenie Madziarów. Są oni teraz ostrożniejsi w wydawaniu pieniędzy. Dodajmy, że wydatki musi też ograniczyć państwo węgierskie. Dlaczego? Bruksela wszczęła bowiem procedury wynikające z nadmiernego deficytu budżetowego.

Zmiana władzy możliwa, a nawet prawdopodobna

W obliczu wyborów rząd Fideszu będzie chciał pobudzić wzrost PKB poprzez min. transfery socjalne (np. przywrócenie 13 emerytury) i nieoprocentowane pożyczki pracownicze. Innym stymulatorem przyspieszenia gospodarczego ma być uruchomienie powstających na Węgrzech chińskich fabryk samochodów osobowych (zarówno spalinowych jak i elektrycznych) oraz produkcji akumulatorów. Czy planowane przez węgierskie władze działania pozwolą przezwyciężyć wspomniane trudności gospodarcze? Jest to raczej wykluczone. Na to potrzeba bowiem więcej czasu. A tego rząd Victora Orbana niestety nie ma. Czy w tej sytuacji w kraju nad Cisą i Dunajem dojdzie za kilka miesięcy do zmiany władzy? Wydaje się, że taki scenariusz jest coraz bardziej prawdopodobny.

Najnowsze