Belgia to kolejny kraj, który podejmuje jakieś kroki ograniczenia imigracji pod naciskiem społecznym. Od poniedziałku 4 sierpnia w tym kraju wchodzą w życie środki ograniczające przyjmowanie osób ubiegających się o azyl.
Nowe przepisy są zawarte w dwóch projektach ustaw zatwierdzonych na początku lipca przez Izbę Reprezentantów. Nowe przepisy przyspieszają rozpatrywanie niektórych wniosków azylowych, a także ograniczają dostęp do ich przyjmowania w urzędach recepcyjnych.
Proponowane projekty ustaw poparła większość deputowanych koalicji rządzącej, ale z opozycji tylko partie prawicowe. Lewica była „tradycyjnie” przeciw. Zmiany nie są zbyt duże i bardziej chodzi tu o uspokojenie Belgów, niż realne działania antyimigracyjne.
Od poniedziałku osoby ubiegające się o ochronę międzynarodową, które uzyskały ją już w innym państwie członkowskim UE, nie będą mogły składać w Belgii nowych wniosków i ubiegać się o dostęp do ośrodków recepcyjnych Fedasil lub Czerwonego Krzyża.
Wnioski mają być też rozpatrywane szybciej: jeśli otrzymałeś już ostateczną decyzję w innym państwie Unii Europejskiej (pozytywną lub negatywną), nowy wniosek będzie „niedopuszczalny” i będzie on w rzeczywistości traktowany jako sprawa już rozstrzygnięta. Chyba, iż pojawią się „nowe przesłanki…”. W praktyce adwokaci są właśnie od wymyślania owych „nowych przesłanek”, więc wiele się tu nie zmieni.
Kolejne „ograniczenia” to likwidacja ochrony „z automatu” dla nieletnich, jeśli wniosek złożony w ich imieniu został już odrzucony. Tutaj jednak znowu pojawia się zastrzeżenie, że „chyba że pojawią się nowe dowody”.
Według ministerstwa, 15 000 z 40 000 wniosków złożonych w tym roku pochodzi od osób, które uzyskały już „ochronę w innym państwie UE” lub których wniosek był tam rozpatrywany. W sumie przepisy „antymigracyjne” w wielu krajach UE nadają się do programu słynnej „Partii Umiarkowanego Postępu (w Granicach Prawa)”, która wymyślił, kpiąc z polityków pisarz czeski Jarosław Haszek.
Źródło: RTBF