Komitet ds. Operacji Otwartego Rynku (FOMC) zdecydował w środę o pozostawieniu stóp procentowych na obecnym poziomie mimo trwającej od miesięcy presji ze strony prezydenta Donalda Trumpa.
W oświadczeniu z zakończonego spotkania komitetu amerykańskiego banku centralnego napisano, że stopy pozostaną na dotychczasowym poziomie w przedziale 4,25-4,5 proc. Jest to piąta z kolei podobna decyzja FOMC.
Jak wyjaśniono, inflacja pozostała „na cokolwiek podwyższonym poziomie”, podobnie jak niepewność dotycząca przyszłych perspektyw ekonomicznych. Z drugiej strony komunikat mówi też o spowolnieniu gospodarczym w pierwszej połowie roku. W piątek opublikowano dane na temat wzrostu PKB w drugim kwartale, który wyniósł 3 proc. po spadku w pierwszym kwartale.
Prezes Rezerwy Federalnej Jerome Powell tłumaczył na konferencji prasowej, że decyzja ma związek m.in. z wciąż niejasnym efektem ceł na inflację. Jak stwierdził, zbyt wczesne obniżenie stawki mogłoby sprawić, że bank nie mógłby sprowadzić w pełni inflacji do zamierzonego poziomu 2 proc.
– Wciąż jesteśmy kawałek drogi od tego, by zobaczyć, jak sprawy się ułożą (…), wciąż jest wiele niepewności i nadal nie czuję, byśmy byli blisko końca tego procesu – powiedział.
Decyzja zapadła zgodnie z przewidywaniami większości inwestorów i ekonomistów, choć w odróżnieniu od poprzednich decyzji, które zapadły jednogłośnie, dwoje z 11 głosujących w środę dyrektorów banków Rezerwy wyraziło zdanie odrębne, opowiadając się za obniżką stóp. Jak notuje „New York Times”, jest to pierwszy taki przypadek od 30 lat.
Tuż przed ogłoszeniem taki scenariusz przewidział też sam Trump. – Słyszałem, że mają zrobić to (obniżyć stopy-PAP) we wrześniu. Z jakiego powodu? Nikt tego nie wie – stwierdził prezydent.
Trump od miesięcy wywiera presję na prezesa Fed Jerome’a Powella, by obniżył stopy, wielokrotnie kierując pod jego kierunkiem zniewagi. Jeszcze w ubiegłym tygodniu po spotkaniu z Powellem wyrażał jednak nadzieję, że stopy zostaną obniżone już w lipcu. W piątek zarzucił Powellowi, że decyzje Fed szkodzą ludziom starającym się o zakup domów i zbywał obawy Powella i innych ekonomistów o możliwy wzrost inflacji.