Edukacja zdrowotna – wymysł resortu edukacji – okaże się być niewypałem? Część szkół zebrała wstępne dane dotyczące potencjalnej frekwencji. Liczby mówią same za siebie.
Nowy fakultatywny przedmiot o mylącej nazwie edukacja zdrowotna ma być od września wprowadzony w podstawówkach, liceach, technikach i szkołach branżowych. Dyrektorzy placówek szykują już pomysły, jak zwiększyć frekwencję, która nie zapowiada się zbyt optymistycznie.
Przypomnijmy, że edukacja zdrowotna ma zastąpić również nieobowiązkowy przedmiot wychowanie do życia w rodzinie. Pierwotnie miała ona być obowiązkowa od IV klasy szkoły podstawowej, jednak później ministerstwo Barbary Nowackiej, pod wpływem protestów rodziców, wycofało się z tego pomysłu.
Już przed końcem roku szkolnego część szkół zbierała informacje dotyczące przewidywanej frekwencji w nowym roku szkolnym na nowym przedmiocie.
– Gdy zostało podpisane rozporządzenie o wprowadzeniu edukacji zdrowotnej, zgodnie z przepisami opublikowałam na stronie program nauczania i w maju na zebraniach z rodzicami wychowawcy pytali rodziców, czy ich dzieci będą uczęszczać na te lekcje. Ale chętnych zbyt dużo nie ma – przyznała w rozmowie z Radiem ZET dyrektor III LO w Łodzi Maria Włodarczyk.
W tej placówce w aktualnych już klasach drugich chęć uczęszczania na ten przedmiot zadeklarowało 19 na 90 osób. W klasach trzecich zaś – 22 na 120.
Podobna sytuacja jest także w VI LO w Lublinie. Dyrektor szkoły Marzena Kamińska, po rozmowach z rodzicami, oszacowała, że na każdym poziomie nauczania uda się utworzyć jedną grupę – a ta na lekcjach edukacji zdrowotnej nie może liczyć więcej niż 24 uczniów.
Zdaniem dyrektor, zapowiadająca się niska frekwencja nie wynika z braku zainteresowania tematyką przedmiotu, ale z obciążenia liczbą godzin spędzanych przez uczniów w szkole. Nauczyciele mają się spodziewać przez to większej frekwencji w podstawówkach, gdzie uczniowie mają mniej lekcji.
Dyrektorzy szkół już myślą, jak podbić frekwencję na tym nieobowiązkowym przedmiocie. – Na pewno zapoznamy rodziców z programem, być może nauczycielka biologii, która ma uprawnienia do nauki edukacji zdrowotnej, spotka się z rodzicami, by przedstawić im tematy zajęć. Program zapowiada się ciekawie, więc dobrze byłoby, żeby grupa chętnych była jak największa. Ale decyzja należy do rodziców. W pierwszym tygodniu zbierzemy deklaracje i ruszymy z zajęciami od drugiego tygodnia – powiedziała Magdalena Siejka, dyrektor XI LO w Łodzi.
Zgodnie z przepisami uczniowie automatycznie są zapisani na edukację zdrowotną, mimo że przedmiot jest nieobowiązkowy. Rodzice, jeśli więc chcą, muszą wypisać z niego swoje dzieci. Przypomnijmy, że przeciwnicy wprowadzenia edukacji zdrowotnej do szkół wskazywali, że przedmiot ten obejmuje nie tylko wiedzę o zdrowiu, lecz także edukację seksualną.