Zielone porządki zaprowadzone w niemieckiej policji pod pretekstem „walki z globalnym ociepleniem” okazały się koszmarem dla funkcjonariuszy. Ci, zamiast walczyć z przestępczością, spędzają służbę przy stacjach ładowania elektrycznych radiowozów.
Niemiecki rząd w lipcu 2024 roku kupił 136 elektrycznych samochodów Audi Q4 e-tron 45 Quattro do służby w komisariatach w Badenii-Wirtembergii. Wydanie ponad 2 milionów euro tłumaczono „inwestycją w bezpieczeństwo i ochronę klimatu”.
Rzeczywistość okazała się brutalna – patrole przerywają pościg za przestępcą lub interwencję domową, bo samochód odmawia dalszej jazdy.
Ralf Kusterer, przewodniczący niemieckiego związku zawodowego policji, nie kryje frustracji sytuacją. – Czasami pojazdy elektryczne są ładowane przez całą noc na komisariacie, a w ciągu dnia energia jest już wyczerpana – wyjaśnia.
Politycy są jednak z siebie bardzo zadowoleni. Co więcej, ministerstwo wydało zalecenia, by w trakcie ładowania radiowozów, policjanci „wykorzystywali udostępnione telefony służbowe do przeprowadzania analiz lub częściowego załatwiania spraw”.
Eksperci nazwali tę sugestię „groteskową propozycją, która nie ma nic wspólnego z poważną pracą policji”. A Kusterer podsumowuje brutalnie: – W praktyce dwóch funkcjonariuszy siedzi w pojeździe i słucha przez radio, jak inny patrol prosi o pomoc.