Po amerykańskich nalotach prezydent Francji Emmanuel Macron zorganizował niemal natychmiast posiedzenie Rady Bezpieczeństwa Narodowego i Obrony poświęcone sytuacji na Bliskim i Środkowym Wschodzie. Macron rozmawiał także m.in. z prezydentem Iranu Masoudem Pezeshkianem, z następcą tronu Arabii Saudyjskiej i sułtanem Omanu. Minister spraw zagranicznych Jean-Noël Barrot wyraził oficjalne zaniepokojenie po amerykańskich atakach na irańskie obiekty nuklearne, wzywając „strony do zachowania powściągliwości, aby uniknąć eskalacji, która mogłaby doprowadzić do rozszerzenia konfliktu”. Dodał, że jego kraj „nie uczestniczył w atakach ani w ich planowaniu”.
Na więcej pozwalali sobie politycy. O ile oficjalne stanowisko francuskiej dyplomacji jest raczej wyważone, a rząd wezwał do deeskalacji na Bliskim Wschodzie, politycy różnych opcji żądali albo bezwarunkowego poparcia interwencji lub na drugim biegunie – potępienia interwencji USA w Iranie. Lewica uważa, że stanowisko rządu było zbyt łagodne i wyrażając jedynie swoje „zaniepokojenie” Francja „nie staje na wysokości zadania”. Taka jest opinia Zbuntowanej Francji (LFI), która w oświadczeniu zażądała nawet „wycofania się z jakiegokolwiek sojuszu z podżegaczami wojennymi”. Szef tej partii Jean-Luc Mélenchon nawiązał do pacyfizmu Jaurèsa i socjalistów z początku XX wieku.
Prawicowy polityk Éric Ciotti (UDR, dawniej Republikanie), uznał „rząd za monachijski” i skrytykował brak wyraźnego poparcia dla amerykańskich ataków. W odpowiedzi poseł lewicowy Antoine Léaument nazwał go „amerykańską wycieraczką”. W szeregach prawicowego Zjednoczenia Narodowego (RN) Jean-Philippe Tanguy wyraził zastrzeżenia co do amerykańskiej interwencji, przyłączając się do francuskiego stanowiska w sprawie wezwania do wysiłków dyplomatycznych, ale dodał, że ataki należy „przyjąć z zadowoleniem”, pod warunkiem że „ta operacja ogranicza się do zniszczenia obiektów i nie jest ona wstępem do trwalszej wojny”. Stanowisko lewicy, która ostatnio wspiera „proletariuszy” z Gazy i jest od zawsze mocno antyamerykańska, raczej nie dziwi.
Sam Macron został ostatnio zmarginalizowany i wyłączony przez Trumpa w działaniach międzynarodowych, a w dodatku dysponuje niewielkim arsenałem „odpowiedzi”, więc na razie zbiera „europejskie siły i aktywa”. Trzeba też pamiętać o bardzo wpływowym we Francji lobby izraelskim, które obawia się dalszego wzrostu nad Sekwaną nastrojów antysemickich. Po drugiej stronie są też wzrastające wpływy wyznawców islamu. Wypadkowych stanowiska Francji wobec tej wojny jest bardzo dużo, a Macron może mieć ból głowy.
Francja to ciągle „beczka prochu”
Muzyka podobno łagodzi obyczaje, ale w różnorodnej i wielokulturowej Francji okazuje się, że raczej podjudza do zadym i rewolty. Brutalne napady, bójki, zadymy, to gorzkie żniwo Święta Muzyki, czyli Fête de la Musique, które jest organizowane na początek lata w większości francuskich miast. W Paryżu i regionie zakończyło to się zatrzymaniem około 371 osób, 14 rannymi osobami na oddziale intensywnej terapii, sporymi zniszczeniami materialnymi, a wiele sklepów zostało splądrowanych. Prokuratura w Paryżu prowadzi liczne śledztwa w sprawie bojek z użyciem noży, a także „napaści na tle seksualnym”. Tak się bawi wielokulturowe społeczeństwo.
Fête de la Musique stało się okazją do poważnych zamieszek, bójek i przemocy. Trzynastu funkcjonariuszy zostało rannych, a około 1500 osób zostało poszkodowanych w różny sposób. Według danych straży pożarnej, na drogach publicznych podpalono 51 pojazdów i wzniecono 39 innych pożarów. Brutalne sceny przemocy rozgrywały się w samym centrum Paryża, w okolicach Chatelet i Forum des Halles w II dzielnicy. NA wielu internetowych filmikach widać prawdziwe bitwy policji z młodzieżowymi gangami z przedmieść. Policjanci zostali nawet zmuszeni do ucieczki i schronienia się w centrum handlowym Les Halles pod silnym „ostrzałem” gradu kamieni i rac. W okolicach Châtelet i Les Halles funkcjonariusze organów ścigania interweniowali wielokrotnie i musieli używać gazu łzawiącego.
Jeden z filmików pokazuje prawdziwy „lincz” pary młodych ludzi skopanych przed kościołem Saint-Eustache. Na nabrzeżu Sekwany młoda kobieta była powalona na ziemię i bita, a później ukradziono jej torebkę. Paryska prokuratura zaniepokojona jest dużą ilością nożowników. Jej komunikat mówił o „aktach umyślnej przemocy, w szczególności wobec osób sprawujących władzę publiczną, kradzieżach, posiadaniu niedozwolonej broni, umyślnych uszkodzeniach mienia”. Splądrowano sklepy Sephora i Nike w centrum Les Halles. Zgłoszono też „dziesiątki napaści na tle seksualnym”. Nową modą jest kłucie kobiet strzykawkami. Na policję zgłosiło się 145 ofiar takich „użądleń”. Podano, że niektóre ofiary zostały „przewiezione do szpitali w celu przeprowadzenia badań toksykologicznych”. Paryżanie obudzili się w niedzielny poranek w mieście-pobojowisku…
Jednak politycy usiłowali dyskontować Fête de la Musique dla swojej popularności. Były premier Gabriel Attal wyraził swoją „radość” z powrotu płomienia olimpijskiego do Ogrodów Tuileries z okazji zaplanowanego tam koncertu. Po ujawnieniu rozmiaru szkód, ograniczono się do obietnicy przemyślenia jakiejś nowej formuły „święta muzyki” w przyszłości. Jednak już deputowany lewicowej LFI Antoine Léaument, krytykował, ale… użycie gazu łzawiącego przez policję.
Żandarm zakłada nową partię polityczną we Francji
Ta partia może mieć więc szansę. „Jesteśmy blisko wojny domowej” – mówi były kapitan żandarmerii i atakuje system. Zapowiada też zaangażowanie się w politykę i założenie nowej partii. Chodzi o Hervé Moreau, który postanowił ujawnić prawdziwą „kuchnię” pracy policji i opublikował książkę „Vérités d’un capitaine de gendarmerie”. Książka odniosła sukces, ale jego dawni przełożeni przyjęli ją i ujawnione tajemnice pracy policji źle i postanowili autora ukarać. Moreau w odpowiedzi angażuje się w politykę i nie przebiera w słowach, krytykując tradycyjne partie i funkcjonowanie państwa.
To absolwent słynnej szkoły oficerskiej w Saint-Cyr. Później zdał egzamin konkursowy na oficera żandarmerii i został kapitanem tej formacji w pobliżu Beaune. W 2018 roku, zirytowany „imposybilizmem” swojej formacji i polityką bezpieczeństwa we Francji, postanowił opisać codzienne życie żandarmów i pokazać tło polityczne. Mocno krytykował zarówno hierarchię służbową, jak i francuski system sprawiedliwości uwikłany w zależności polityczne. Jego książka została po raz pierwszy opublikowana w 2020 roku i wywołała spory rozgłos. Kapitan Moreau został jednak upomniany przez ministra sił zbrojnych Florence Parly, a później skazany nawet na 40 dni aresztu. Teraz założył własną partię o nazwie „Nasz Naród” i ma nadzieję zdobyć poparcie m.in. funkcjonariuszy policji i wojskowych. Jego partia „Notre Nation” chce wystartować już w wyborach samorządowych w 2026 roku. Moreau ostrzega przed wojną domową we Francji i mówi wprost, że na „przedmieściach miast mają już broń, a gdy poczują się wystarczająco silni, rozpętają wojnę domową”. O tym, że może mieć rację, pokazują zarówno „zadymy” na przedmieściach, jak i „święta” uliczne. Po święcie muzyki zapowiada się już przecież „dogrywka” w narodowe święto 14 Lipca.
Były prezydent Francji stracił Legię Honorową, a były premier dostał wyrok więzienia
Wielu polityków jest zszokowanych odebraniem odznaczenia Legii Honorowej byłemu prezydentowi Francji Nicolasowi Sarkozyemu. „Prezydent Republiki nie jest zwykłą osobą” – mówi np. minister kultury Rachida Dati i dodaje, że jest „zszokowana”. Przypomina, że to odznaczenie w historii Francji utracił tylko marszałek Philippe Petain.
Sarkozy po skazaniu obecnie już prawomocnym wyrokiem na rok więzienia za korupcję w aferze podsłuchowej został wydalony z kapituły Legii Honorowej i Narodowego Orderu Zasługi. Były prezydent z lat 2007–2012, został również pozbawiony Narodowego Orderu Zasługi i rzeczywiście staje się drugim francuskim przywódcą państwa pozbawionym tego wyróżnienia, po marszałku Pétainie, któremu odebrano Legię Honorową zaraz po skazaniu go w sierpniu 1945 r. za „zdradę stanu i spisek z wrogiem”. Rachida Dati uważa jednak, że Sarkozy to „człowiek, który poświęcił się dla Francji” i zapomina się o jego dokonaniach. Jednak przepisy dotyczące obydwu odznaczeń jasno mówią, że osoba skazana prawomocnym wyrokiem traci prawo do ich posiadania. W przypadku Sarkozyego szukano jakiegoś pośredniego rozwiązania, mówiono o interwencji Macrona lub nawet zmianie przepisów. Ostatecznie jednak ten polityk rozetki Legii do klapy marynarki już nie przyczepi.
Problemy ma także już były premier Francji François Fillon. 17 czerwca został skazany na 4 lata więzienia i 5 lat zakazu wykonywania funkcji publicznych. Do tego doszła grzywna w wysokości 375 tys. euro. Poszło o fikcyjne zatrudnianie swojej żony w charakterze parlamentarnej asystentki. To stara afera, która 8 lat temu pogrzebała szanse Fillona na prezydenturę i wyniosła wówczas do władzy Emmanuela Macrona. Wyrok jest surowy, bo w owym czasie takie fikcyjne zatrudnianie asystentów było praktyką dość powszechną.
Były premier został skazany przez Sąd Apelacyjny w Paryżu na cztery lata więzienia, ale w zawieszeniu, grzywnę w wysokości 375 tys. euro, a dodatkowo małżeństwo ma zwrócić sumę 700 tys. euro Zgromadzeniu Narodowemu, czyli parlamentowi. To był już trzeci wyrok w tej sprawie. W pierwszej instancji Fillon został skazany na pięć lat więzienia, z czego tylko dwa w zawieszeniu. Decyzja ta została utrzymana w mocy w postępowaniu apelacyjnym, ale w 2024 r. Sąd Kasacyjny częściowo wyrok uchylił i uznał, że powody uzasadniające karę pozbawienia wolności nie zostały wystarczająco uzasadnione. W związku z tym proces został obecnie częściowo powtórzony.
Francja kończy z zielonymi głupotami?
Ustawa przewidująca zniesienie tzw. „stref niskiej emisji” (po francusku ZFE), odpowiednika naszych SCT w miastach, została przyjęta przez Zgromadzenie Narodowe pod nazwą ustawy o „uproszczeniu działalności gospodarczej”. Nazwa myląca, ale nowe przepisy pozwolą znieść strefy niskiej emisji, które praktycznie ograniczały wjazd samochodów do miast i wywoływały społeczną krytykę. Są to przepisy unijne, ale wiele miast francuskich żądało zawieszenia takich rozwiązań. Ostatecznie nowa ustawa została przyjęta przez posłów 275 głosami za i 252 przeciw.
„Koniec ze strefami niskiej emisji” – stwierdzały po głosowaniu media. Projekt ustawy o „uproszczeniu życia gospodarczego” został przyjęty w parlamencie 17 czerwca. Przewiduje on w szczególności zniesienie stref niskiej emisji (ZFE). Przeciw zatwierdzeniu ustawy był obóz prezydenta Emmanuela Macrona, a wynik głosowania był bardzo wyrównany i pokazał podziały deputowanych. Ogólnie za likwidacją stref było centrum (Republikanie) i prawica (m.in. Zjednoczenie Narodowe), ale „wykluczanie najuboższych obywateli” nie spodobało się także skrajnie lewicowej partii LFI (Zbuntowana Francja). Podzielili się natomiast deputowani centrum. Za utrzymaniem ZFE była generalnie lewica (PS i KPF) i przede wszystkim Zieloni. W kilku miastach, gdzie działacze tej partii są merami, takie strefy już działają. Podobnie w Paryżu, chociaż tutaj akurat promuje je socjalistka Anne Hidalgo. Krytycy ustawy twierdzili nawet, że rząd zszedł na pozycje „sceptycyzmu klimatycznego głoszonego przez prawicę i skrajną prawicę”. W sumie bardzo dobra wiadomość, chociaż trwają próby proceduralnego zatrzymania tej ustawy, która w teorii miła jedynie likwidować bariery dla przedsiębiorców.