Strona głównaMagazynRosja i Ukraina. Wojna i pokój

Rosja i Ukraina. Wojna i pokój

-

- Reklama -

Czy Rosja i Ukraina chcą szybkiego zakończenia wojny? Wydarzenia z przełomu maja i czerwca br. wydają się przeczyć takim nadziejom. Przypomnijmy, w nocy z 31 maja na 1 czerwca w wyniku serii ataków, wysadzone zostały dwa mosty w obwodzie briańskim i kurskim. Rosyjski komitet śledczy na podstawie zebranych informacji uznał, że oba wypadki są efektem działań ukraińskiej grupy dywersyjno-terrorystycznej. W ich wyniku doszło do wykolejenia pociągów, w tym jednego pasażerskiego i w konsekwencji do śmierci 7 osób (113 zostało rannych).

Z kolei w dniu, w którym odbyła się druga tura wyborów prezydenckich w Polsce (1 czerwca), Służba Bezpieczeństwa Ukrainy przeprowadziła uderzenie na 4 bazy lotnictwa strategicznego położone w głębi Federacji Rosyjskiej (operacja o kryptonimie „Pajęczyna”). W tej akcji wykorzystano drony FPV, które wystartowały z platform umieszczonych na kontenerach załadowanych na samochody ciężarowe.

Był to największy tego typu napad zbrojny od początku wspomnianej wojny. Zniszczeniu uległo kilkanaście bombowców strategicznych Tu-95 MS i Tu 22 M3 oraz samolot wczesnego ostrzegania A-50. Straty oszacowano na 7 mld dolarów. Unicestwienie wspomnianych maszyn oznacza dla Rosji utratę około jednej piątej zdolności bojowych w segmencie lotnictwa bombowego dalekiego zasięgu. Jest to więc ubytek o niebagatelnym znaczeniu, ponieważ ogranicza w dużym stopniu możliwości prowadzenia działań konwencjonalnych i odstraszania atomowego.

Na to ostatnie składają się jeszcze oprócz bombowców strategicznych także rakietowe i morskie środki przenoszenia broni jądrowej. Zaznaczmy też, iż wspomniana akcja „Pajęczyna”, przyniosła Rosji nie tylko porażkę wizerunkową, ale także pokazała niesprawność systemu jej bezpieczeństwa wewnętrznego. Z czysto militarnego punktu widzenia operacja SBU jest niewątpliwym sukcesem. Czy jednak tak samo należy ją oceniać w aspekcie politycznym? I tu pojawiają się wątpliwości. Z doniesień amerykańskiej prasy wynika bowiem, że Donald Trump z dezaprobatą przyjął działania Kijowa. Mogą one wg niego doprowadzić do zaostrzenia konfliktu i przekreślenia szans na pomyślne zakończenie rozmów pokojowych z Kremlem.

- Prośba o wsparcie -

Wesprzyj wolne słowo. Postaw kawę nczas.info za:

Dla oświetlenia całości tego zdarzenia spróbujmy odpowiedzieć sobie na pytanie: czy ta pokazowa akcja ukraińskich sił specjalnych została przeprowadzona przy użyciu środków własnych, czy też przy wsparciu jednego z sojuszników? Urzędnicy administracji prezydenta Trumpa poinformowali, że nie otrzymali ze strony SBU żadnych informacji o planowanej akcji. Czy tym enuncjacjom należy ufać? Chyba nie. Przypuszczalnie USA wiedziały o całym przedsięwzięciu, a nawet więcej: uczestniczyły w nim. Przecież Trump mimo swej antywojennej retoryki nie wycofał pomocy militarnej dla Ukrainy, a amerykański wywiad satelitarny wciąż wspiera wojska kraju położonego nad Dnieprem.

W odpowiedzi na ataki ukraińskich bezzałogowców i akcje dywersyjne Rosja przeprowadziła zmasowane uderzenia rakietowe i dronowe na miasta przeciwnika, takie jak Kijów, Tarnopol, Łuck i Sambor. Ostrzał ten spowodował śmierć co najmniej czterech osób, a 20 zostało rannych.

W tych niezbyt sprzyjających okolicznościach odbyła się w Stambule kolejna runda rozmów rosyjsko-ukraińskich. Obie strony przedstawiły swoje stanowiska w sprawie doprowadzenia do zakończenia wojny. W większości są one ze sobą sprzeczne, co oznacza, że rozmowy będą najprawdopodobniej długotrwałe, a przerwanie walk nie nastąpi zbyt szybko. Rosyjskie memorandum zawiera postulat prawnomiędzynarodowego uznania Krymu oraz obwodów chersońskiego, donieckiego, ługańskiego i zaporoskiego za część Federacji Rosyjskiej, a także wycofania się z ich terytorium oddziałów ukraińskich, neutralności Ukrainy i zakazu przyłączania się jej do sojuszy wojskowych. Kreml nie wyraża też zgody na stacjonowanie na terenie państwa naddnieprzańskiego sił zbrojnych państw trzecich i istnienia obcych baz wojskowych.

Rosja chce też potwierdzenia statusu Kijowa jako państwa nieposiadającego broni jądrowej, ograniczenia liczebności jego sił zbrojnych i sprzętu wojskowego. Żąda też zapewnienia praw ludności rosyjskojęzycznej i zniesienia ograniczeń wobec Cerkwi Prawosławnej Patriarchatu Moskiewskiego oraz wyrzeczenia się wzajemnych roszczeń w związku ze szkodami spowodowanymi działaniami wojennymi. Propozycje ukraińskie dotyczące warunków wprowadzenia pełnego zawieszenia broni zakładały, że do procesu negocjacyjnego przyłączą się państwa trzecie, które udzielą Kijowowi gwarancji bezpieczeństwa. Ukraińcy chcą też samodzielnie decydować o swojej przynależności do sojuszy politycznych i wojskowych, takich jak UE i NATO. Ponadto odrzucają możliwość redukcji swojej armii. Kijów deklaruje też gotowość zatrzymania wojny na obecnej linii frontu, mając nadzieję, że ewentualny arbitraż międzynarodowy nie uzna aneksji dokonanych przez Rosję po 2014 roku.

Niewielki kompromis

Jedynym wymiernym efektem rozmów rosyjsko-ukraińskich w Stambule była obopólna zgoda na wymianę ciężko rannych jeńców i tych żołnierzy, którzy nie przekroczyli 25. roku życia. W świetle przedstawionych przez obie strony memorandów, wynegocjowanie jakiegokolwiek porozumienia jest raczej niemożliwe. Największa rozbieżność dotyczy zajętych przez Rosję terytoriów Ukrainy i jej zdolności do prowadzenia niezależnej polityki wewnętrznej i zagranicznej. W tej sytuacji wojna będzie prawdopodobnie trwać nadal, bo chcą tego zarówno Zełenski, jak i Putin.

Jak zatem rysują się perspektywy jej kontynuowania dla obu skonfliktowanych krajów? Obecne wysiłki Ukrainy skupiają się min. na zwiększeniu produkcji w sektorze zbrojeniowym. Zaznaczmy, że na tym polu udało się Kijowowi osiągnąć rekordowe poziomy. O ile w 2022 roku wspomniana produkcja wynosiła równowartość 1 mld dolarów, to obecnie sięgnęła ona pułapu 18 mld dolarów. Dzięki temu wzrostowi 40 proc. broni używanej na froncie pochodzi z krajowej produkcji. W zakresie wytwarzania dronów i bezzałogowych systemów naziemnych wskaźnik ten wynosi 100 proc. (2,2 mln sztuk).

Niektóre zachodnie kraje finansują zakupy broni od ukraińskiej zbrojeniówki w oparciu o tzw. model duński. Polega on na nabyciu uzbrojenia od wspomnianych firm, które posiadają moce produkcyjne, ale nie mają środków, by tę wytwórczość opłacać. Ta metoda pomaga w utrzymaniu i rozwoju ukraińskiego przemysłu obronnego. Skuteczność wspomnianego schematu wynika też z konkurencyjności rzeczonej zbrojeniówki. Koszty produkcji na Ukrainie są bowiem trzykrotnie niższe niż np. w Polsce.

Chcąc wzmocnić własną obronę, Ukraińcy uruchomili projekt „Dron Line”. Celem tego przedsięwzięcia jest utworzenie sieci specjalistycznych jednostek wyposażonych w bezzałogowce. To pozwoliłoby doprowadzić do utworzenia dronowej „strefy śmierci” o szerokości od 10 do 15 km. „Dawałaby ona wsparcie powietrzne i osłonę dla piechoty, co sprawi, że – jak zaznaczył minister obrony Rustem Umierow – natarcie wroga i postęp będą niemożliwe bez strat”. Działania te miałyby jeszcze bardziej spowolnić tempo rosyjskiego natarcia, które od stycznia br. jest trzykrotnie niższe niż w roku ubiegłym.

Czy Rosja dysponująca większymi zasobami od Ukrainy może doprowadzić tę wojnę do zwycięskiego końca? Z pewnością ma takie możliwości. Czy jednak sprawa ta jest definitywnie przesadzona? Chyba nie. W Rosji głównym źródłem finansowania wojny są wpływy ze sprzedaży ropy naftowej. Przynosiły one Moskwie 70 proc. dochodów z eksportu. Podjęta niedawno przez kraje OPEC w porozumieniu z USA decyzja o zwiększeniu wydobycia ropy sprawiła, że cena tego surowca spadła do poziomu około 60 dolarów za baryłkę. To spowodowało obniżkę zysków Kremla ze sprzedaży węglowodorów o 25 proc. Ponadto maleją też zasoby rezerwowe takie jak Fundusz Dobrobytu Narodowego. W 2022 instytucja ta zarządzała kwotą 100 mld dolarów. Obecnie wysokość tych aktywów wynosi tylko 55 mld USD. Dodajmy, że wymienione środki zostały wydane na pokrycie deficytu budżetowego. Dużo kontrowersji narosło wokół sankcji nałożonych przez Zachód na Rosję. Chodzi zwłaszcza o te, które ogłoszono po rozpoczęciu inwazji tego kraju na Ukrainę.

Są tacy, którzy uważają, że Kremlowi udało się je ominąć, dzięki nawiązaniu współpracy z Chinami, Indiami i krajami BRICS. Dowodzić tego miałby fakt, że PKB Rosji w ciągu trzech lat wojny wyniósł po uśrednieniu 3,1 proc. Jednak już w roku bieżącym rzeczone PKB ma się obniżyć do 0 proc., a w optymistycznym wariancie osiągnąć 1 proc. Symptomów kryzysu jest zresztą więcej. Wielu ekonomistów twierdzi, że Moskwa weszła w fazę stagflacji. Wg oficjalnych danych inflacja w tym kraju wynosi 11 proc. W kontekście tych informacji dziwić może fakt, że stopa procentowa ustalona przez Centralny Bank Rosji znajduje się na poziomie 21 proc. Tak radykalne środki zastosowane przez wspomniany bank skłaniają nas do wniosku, że rzeczywisty pułap inflacji znacznie przekracza deklarowaną wartość 11 proc. Ze wspomnianą wyżej decyzją o podwyżce stóp procentowych łączy się też informacja, że w okresie poprzedzającym interwencję CBR nastąpił skokowy wzrost cen artykułów żywnościowych i leków, sięgający kilkudziesięciu procent. Pozytywnym aspektem rzeczonych działań było znaczne wzmocnienie kursu rubla, z czego jednak nie są zadowoleni eksporterzy.

Oprócz rynku kredytowo-pieniężnego zawirowania przeżywają też poszczególne sektory gospodarki. Zarząd Gazpromu (potentata w branży naftowo-gazowej) był zmuszony do podjęcia decyzji o zwolnieniach grupowych. Do tego kroku skłonił go czterokrotny spadek sprzedaży błękitnego paliwa w stosunku do okresu sprzed 2022 roku. Drastycznie obniżył się też eksport węgla z Rosji co doprowadziło do zadłużenia kopalń. Alarmistyczne informacje płyną też z rynku środków transportu. Zmniejszył się bowiem popyt na samochody ciężarowe i osobowe. Dotyczy to zarówno aut rodzimej produkcji (Łada), jak i marek chińskich. Nie pomógł nawet fakt, że rynki rosyjskie opuściły firmy zachodnie. Pogorszeniu uległa też sytuacja w rolnictwie. Jego rentowność obniżyła się bowiem z poziomu 21 proc. do 4 proc.

Zapaść

Innym powodem zmartwień Kremla jest głęboka zapaść demograficzna Rosji. Począwszy od 2022 roku, kraj ten wyludnia się corocznie o 0,5 mln obywateli. Statystyki te pogorszyła jeszcze emigracja młodych Rosjan (900 tys.). Sygnałem do jej rozpoczęcia było ogłoszenie przez władze częściowej mobilizacji. Nie lepiej przedstawia się też kwestia dzietności. W bieżącym roku zanotowano bowiem w tym euroazjatyckim kraju najniższą od 200 lat liczbę urodzeń. Te zatrważające dane mają przede wszystkim związek z zaniedbaniami w służbie zdrowia (brakuje pieniędzy, lekarzy i pielęgniarek), gdyż jak nietrudno się domyśleć, pierwszeństwo w podziale państwowych środków finansowych ma armia rosyjska. Mimo tych problemów Kreml wyda w tym roku na siły zbrojne 142 mld dolarów (30 proc. budżetu). Dla porównania Ukraina na ten sam cel przeznaczy 57 mld USD (55 proc. budżetu). W jej jednak przypadku znacząca część sum przeznaczonych na utrzymanie armii pochodzi z subsydiów wypłacanych przez sojuszników.

Wróćmy jeszcze do sprawy sankcji. Otóż kwestia ta może mieć znaczący wpływ na postawy obu wojujących stron i skłonić je do wstrzymania działań wojennych. Trump jest niechętny nakładaniu nowych restrykcji na Rosję, „choć – jak donosi »The Wall Street Journal« – w końcu przyznał Europejczykom, że Putin nie chce skończyć wojny, ponieważ wierzy, że może ją wygrać”. W pierwszych dniach czerwca br. wizytę w Waszyngtonie złożyła delegacja ukraińska, której przewodniczył szef biura prezydenta Andrij Jermak. Po powrocie z USA oświadczył on: „Działamy systemowo zarówno na polu walki, jak i w dyplomacji. Wspólnie z naszymi sojusznikami zwiększamy presję na agresora i mobilizujemy cały wolny świat do wspierania Ukrainy”. Dodajmy, że w senacie Stanów Zjednoczonych deputowani Lindsey Graham (Partia Republikańska) i Richard Blumenthal (Partia Demokratyczna) przedstawili projekt ustawy, który przewiduje wprowadzenie 500-procentowego cła na import towarów z krajów kupujących rosyjską ropę naftową, gaz, uran i inne surowce energetyczne.

Podpisy pod wspomnianą inicjatywą ustawodawczą złożyło 82 deputowanych. Nie poparli jej trumpiści z Partii Republikańskiej, argumentując, że jej uchwalenie byłoby niekorzystne dla interesów USA. Ograniczyłaby ona bowiem kontakty gospodarcze tego kraju, min. z Indiami, Chinami, a także uderzyłaby w te firmy amerykańskie, które kupują w Rosji uran. Do ogłoszenia nowego pakietu sankcji przeciw Moskwie przygotowują się też państwa UE. Te kolejne restrykcje miałyby dotyczyć ograniczeń na handel rosyjską ropą. Nie ma jednak pewności, że zostaną one uchwalone, gdyż sprzeciwiają się im Węgry i Słowacja. Ta ostatnia ustami swojego premiera Roberta Ficy zapowiedziała, że jeśli będą one dla jego kraju niekorzystne, to nie zagłosuje za ich przyjęciem.

3 czerwca br. roku władze Ukrainy odrzuciły rosyjskie memorandum. Oznacza to, że wojna pomiędzy tymi krajami będzie trwać nadal. To, jak się zakończy, zależeć będzie w dużym stopniu od postawy sojuszników Kijowa, którzy zbiorą się na szczycie NATO pod koniec czerwca br. w Hadze. Jeśli Ukraina nie otrzyma z ich strony znaczącego wsparcia, to będzie jej niezwykle trudno utrzymać obecną linię frontu. Dlaczego? Otóż prowadzona przez obie strony wojna ma charakter wyniszczający i jej ostateczny rezultat zależy od wielkości posiadanych zasobów (środków bojowych, bazy przemysłowej, rezerw ludzkich). A tych zasobów kraj Tarasa Szewczenki ma po prostu mniej.

Najnowsze