Szefowie spółdzielni mieszkaniowych liczą koszty związane z ewentualnymi przepisami nakazującymi im montaż wind w już stojących, niskich blokach. Wskazują na kolosalne obciążenie a także brak możliwości instalacji wind.
Jak informowaliści, Ministerstwo Rozwoju i Technologii przygotowało projekt rozporządzenia narzucający windy w blokach, w których znajdują się już trzy kondygnacje. Zmusi to około 3,5 tys. wspólnot i spółdzielni mieszkaniowych w Polsce do kosztownych remontów.
Obecne przepisy nakazują instalację windy w budynkach o co najmniej pięciu kondygnacjach i wyższych, niż 12 metrów. Ma to być wsparcie dla osób niepełnosprawnych. Więcej na ten temat przeczytacie poniżej.
Ministerstwo szykuje rozporządzenie. Od przyszłego roku winda obowiązkowa niemal wszędzie
Szefowie spółdzielni teraz komentują plany rządu. Stwierdzają, że to po prostu niemożliwe do wykonania.
– Mamy 91 budynków bez wind posiadających cztery i więcej kondygnacji. Wszystkie są z lat 70. i 80. Nie wyobrażam sobie ich montażu, to technicznie niewykonalne. To 320 klatek, które trzeba przebudować – powiedział Cezary Szerszenowicz, wiceprezes Spółdzielni Mieszkaniowej w Bielsku Podlaskim.
Kone Polska informuje na swojej stronie, że koszt budowy windy w bloku wynosi zwykle od 150 do 400 tys. zł. Jednak ostateczna górna granica ceny nie jest sztywna i bywa to znacznie droższe.
– 60-100 tys. zł kosztuje zewnętrzna platforma, która podnosi wózek inwalidzki na dwa metry. Windy są droższe. 200 tys. zł to koszt standardowej windy 11-przystankowej o udźwigu 550 kg, gdzie jest szyb – powiedział jeden z producentów wind portalowi money.pl.
– Natomiast w niższych blokach, gdzie nie ma szybu i wszystko trzeba wykonać od zera, to 550-900 tys. zł. Wszystko zależy od konstrukcji i możliwości – zaznaczył.
Jeśli budowa windy kosztowałaby 500 tys. zł, lokatorzy z Bielska Podlaskiego zapłaciliby 160 mln zł. Jeśli 200 tys. – wówczas do zapłaty byłoby 64 mln zł.
Teoretycznie koszt może być częściowo pokryty z Funduszu Dostępności i innych programów wsparcia.
– To byłoby kuriozum. Po raz pierwszy w Polsce mamy wydać miliony z pieniędzy emerytów, którzy ich nie mają. Żeby dobudować zewnętrzną klatkę schodową, musi być pole manewrowe 1,5 na 1,5 metra. Nie ma na to miejsca. Tak samo, jak na platformę na schodach, które są wąskie i mają 120 cm szerokości. W najlepszym razie winda zatrzymałaby się na półpiętrze, a stąd pozostaje jeszcze siedem schodków do parteru. To jest paranoja – stwierdził Szerszenowicz.
Ponadto zwraca uwagę, że przy budowie dźwigów w budynku konieczne są strefy pożarowe. Można byłoby dobudować galerię z windą przy bloku i dostępem do każdego mieszkania. Ale to również są wysokie koszty.
Agnieszka Borkowska, wiceprezes Spółdzielni Mieszkaniowej Lokatorsko Własnościowej – Legionowo (SMLW) ma podobne uwagi.
– Mamy ok. 70 bloków bez wind, wszystkie wybudowane w latach 70. Nie wiem, jak technicznie zamontować tam dźwigi. Może któryś z ministrów, zanim podejmie taką decyzję, wyjdzie w teren i zobaczy, jak to wykonać. Sami przymierzaliśmy się do montażu windy, ale nie mamy wystarczająco długiego korytarza. Ministrowie nie mają wyobraźni – podkreśliła.
Także i mieszkańcy mają zastrzeżenia. Np. pan Kamil, który mieszka na drugim piętrze w bloku zarządzanym przez SMLW.
– Byłbym wściekły, gdyby kazali nagle zapłacić tysiące złotych za budowę windy, z której i tak nie muszę korzystać. Spółdzielnia nie ma kasy, co chwilę podnosi czynsz i niewiele z tego wynika. Blok ma cztery piętra, wąskie klatki, schody na półpiętro. Żeby zrobić szyb windowy, musieliby zabrać ludziom część mieszkań. Nie wyobrażam sobie tego – powiedział.
– Mieszkam na pierwszym piętrze i nie potrzebuję windy, chociaż ludzie z czwartego piętra mogą mieć inne zdanie. Nie zmienia to faktu, że nie wyobrażam sobie przebudowy. Przed wejściem do naszego bloku są cztery schody i daszek. Musieliby wybić wszystkie okna w korytarzu, rozmontować daszek i zamontować windę zewnętrzną, przez którą jednocześnie wchodziłoby się do budynku. To jest poroniony pomysł – mówi z kolei pan Marcin, mieszkaniec bloku we wrocławskich Karłowicach.
Sam montaż trwa też długo, co byłoby uciążliwe dla wszystkich.
„Jedna z polskich firm zajmujących się produkcją i montażem wind tłumaczy nam, że po podpisaniu umowy czeka się do 60 dni na zatwierdzenie projektu budowlanego. Do tego dochodzi pół roku na otrzymanie odstępstwa od przepisów budowlanych, co z reguły jest potrzebne do realizacji inwestycji. Następnie wznawia się postępowanie i po ośmiu miesiącach można działać” – wyjaśnia money.pl.
Monika Niżniak z Ministerstwa Rozwoju przekonuje, że spółdzielnie i wspólnoty nie będą miały obowiązku montażu windy ot tak. Ale dopiero w razie remontu.
– Dobudowanie windy będzie konieczne tylko wtedy, kiedy ten obiekt będzie przebudowywany, kiedy będzie nadbudowywany, kiedy będzie zmieniany cel jego użytkowania – przekonywała w TVN24 Niżniak.