Kierowca z Ukrainy, realizujący przejazd dla korporacji Bolt, spowodował wypadek w Warszawie. Nie byłaby to wielce szokująca wiadomość, gdyby nie to, co wydarzyło się później. Przybysz zza wschodniej granicy doznał spektakularnej porażki w sztuce wymyślania wymówek.
Jak podaje „Miejski Reporter”, kierowca taksówki na aplikację „próbował wyprzedzić miejski autobus, ale nie udało mu się to przed zwężeniem jezdni. Uderzył zarówno w autobus jak i betonowe barierki”.
Do tego momentu historia wydaje się całkiem zwyczajna, jak na warszawskie standardy.
Prawdziwy spektakl rozpoczął się dopiero po kolizji. Nasz ukraiński bohater, stojąc przed koniecznością wyjaśnienia, co się właściwie stało, z kamienną twarzą zaczął przekonywać wszystkich obecnych, że to jego pasażerka prowadziła pojazd w momencie zderzenia.
Oczywiście tylko ktoś niespełna rozumu mógłby uwierzyć, że to pasażer kierował taksówką. Ukrainiec szedł jednak w zaparte, ale policjanci na wszelki wypadek zabezpieczyli monitoring z autobusu. Kamery udokumentowały całe zdarzenie, burząc skonstruowaną przez kierowcę wersję wydarzeń.