Strona głównaMagazynDalsza stagnacja i imigracja. Ogromne wydatki na cele socjalne

Dalsza stagnacja i imigracja. Ogromne wydatki na cele socjalne

-

- Reklama -

„Nowy” rząd RFN planuje kolejne ogromne wydatki na cele „socjalne”, na rozbudowę i konieczne remonty infrastruktury, na zbrojenia, wzmocnienie armii i służb policyjnych, a także dalsze ogromne wydatki na politykę „ochrony klimatu” i całego „zielonego ładu” UE. To wszystko w dużej mierze na nowe kilkusetmiliardowe pożyczki i długi. Tymczasem gospodarka Niemiec już trzeci rok z rzędu tkwi w recesji i/lub stagnacji.

Dla władz Niemiec w końcu maja br. niemal jedyną dobrą wiadomością pozostawała ta, że od stycznia br. postępuje znaczny spadek liczby wniosków o azyl – złożonych przez przybyszów z Azji i Afryki oraz innych miłośników niemieckiego „socjalu” w pierwszym kwartale br. i w kwietniu. W 2024 roku w Niemczech złożono łącznie 230 tys. tzw. pierwszych wniosków o azyl – ich liczba spadła o ok. 30% w porównaniu z 2023 rokiem. Ten trend pogłębił się w pierwszym kwartale br., kiedy złożono ich „tylko” 36 tys., tj. aż o 45% mniej niż w I kwartale 2024 r.

Największe spadki azylowych wniosków dotyczą obywateli Turcji (-61%), Syrii (-50%) i Afganistanu (-42%). Niemieckie władze różnych szczebli chwalą się też znaczącym wzrostem liczby deportacji imigrantów nielegalnych i przestępczych – już od lata ub. roku (co miało wyraźny związek z wrześniowymi wyborami w trzech landach na obszarze byłej NRD i z wyborami do Bundestagu w lutym br.). Przykładowo w okresie pierwszego kwartału br. ponoć deportowano z Niemiec ponad 6 tys. nielegalnych przybyszów, tj. wyraźnie więcej niż w tym samym okresie w latach ubiegłych. Super!

Do malejącej od roku liczby podań o azyl przyczyniają się jednak głównie czynniki zewnętrzne – niezależne od polityki władz RFN. A przede wszystkim znacznie mniejsza liczba Murzynów, Arabów, Hindusów i innych „docierających” do krajów UE. Jak podał unijny urząd Frontex, w 2024 roku granice UE na trasie przez środkowe Morze Śródziemne nielegalnie przekroczyło „tylko” około 66 tys. osób (w 2023 roku było ich ponad 157 tys.), a na tzw. szlaku bałkańskim „tylko” 21 tys. – wobec ok. 99 tys. w roku wcześniejszym.

Poza tym spadek liczby składanych w Niemczech wniosków o azyl wynika też m.in. z obalenia rządu Baszara al-Asada w Syrii oraz powrotów do ojczyzny dziesiątek tysięcy obywateli Syrii z obszaru Turcji. W ocenie niemieckiego MSW nastąpiła też poprawa sytuacji gospodarczej oraz bezpieczeństwa w Libii i Tunezji, co dodatkowo przyczynia się do ograniczenia napływu uciekinierów do Europy. A ponadto od grudnia ub. roku w stosunku do Syryjczyków obowiązuje decyzja niemieckiego Urzędu ds. Migracji i Uchodźców o wstrzymaniu rozpatrywania ich próśb o azyl.

Te pewne sukcesy władz RFN stają się jednak wyraźnie mizerne i wręcz nikłe na tle katastrofalnych skutków ich wieloletniej polityki „otwartych granic” oraz przyznawania azylu, „tolerowanego pobytu” (Duldung) czy socjalu milionom chętnych z niemal całego świata. 24 maja Federalny Urząd Statystyczny podał, że w końcu zeszłego roku w Niemczech mieszkało w sumie aż ok. 21,2 milionów osób „z historią imigracyjną” (!).

To już ponad jedna czwarta wszystkich legalnych i stałych mieszkańców Niemiec – ok. 25,6 proc. (!). Wunderbar! Z danych niemieckiego GUS wynika też, że aż prawie 6,5 miliona spośród tych cudzoziemców przybyło do Niemiec w latach 2016-2024. W latach 2015-2021 ci przybysze pochodzili głównie z Syrii (716 tys.), Rumunii (ok. 300 tys.) i Polski (230 tys.). Od 2022 roku większość imigrantów pochodzi głównie z Ukrainy (843 tys.), Syrii (124 tys.) i Turcji (112 tys.).

13 maja niemiecki portal „NIUS” opublikował sensacyjne, pierwsze w historii RFN dane policyjne dotyczące 2024 roku i etnicznego pochodzenia przestępców. Pokazują one wyraźnie, że w owym roku (i zapewne też w co najmniej kilku poprzednich latach) obcokrajowcy [Ausländer] znacznie częściej popełniali w Niemczech różne przestępstwa niż „niemieccy mężczyźni”. Przykładowo sami Afgańczycy w roku ubiegłym popełnili prawie 11 razy więcej gwałtów niż „niemieccy mężczyźni”. A ci z Algierii i Maroka popełnili w sumie aż prawie 109 razy więcej rabunków oraz kradzieży niż rodowici Niemcy (!).

Szczególnie odkrywcze są te dane policyjne, które wskazują, że nawet kobiety z takich krajów, jak Syria, Irak, Afganistan czy Bułgaria, popełniły w sumie więcej czynów przestępczych niż „niemieccy mężczyźni”, którzy w przekazach oraz propagandzie „postępowych” mediów Niemiec i innych krajów UE, a także polityków lewicy od lat byli przysłowiowymi „czarnymi ludami” – rzekomymi głównymi sprawcami rożnych przestępstw.

Ciekawa jest też statystyka wskazująca na procentowy udział przestępców z poszczególnych krajów na każde 100 tys. mieszkańców. Okazało się, że w proporcji do liczby danej ludności np. przybysze z Maroka figurowali w policyjnych statystykach prawie 12 razy częściej niż rodowici Niemcy, a Syryjczycy i ci z Afganistanu prawie 11 razy częściej (wg nius.de). Oto „wspaniałe” efekty euro-komunistycznej polityki „wielokulturowości”, „tolerancji” itd. Wunderbar!

Znów stagnacja i nowe wielkie długi

W Niemczech zanosi się jednak nadal na brak w miarę szybkiej i wyraźnej poprawy sytuacji gospodarczej. Dzieje się tak przede wszystkim wskutek dalszego kurczowego trzymania się przez rządzących absurdalnej polityki „ochrony klimatu”, „zielonego ładu”, podatków ETS i innych wynalazków czy dyrektyw władz Unii Europejskiej i Niemiec. A więc, w konsekwencji, należy spodziewać się nadal bardzo wysokich kosztów energii i transportu – ponad trzy razy wyższych niż w USA. A także nadal wysokich, wciąż rosnących kosztów pracy i produkcji. Z pierwszej prognozy nowego rządu RFN wynika, że koniunktura może nadal się pogarszać – zarówno w przemyśle, jak też w sektorze usług. Tym bardziej że nie rozwiały się jeszcze silne niemieckie obawy związane z wciąż możliwym wprowadzeniem nowych i wysokich amerykańskich ceł na towary z obszaru UE, w tym na niemieckie samochody, maszyny, produkty chemiczne i inne – decydujące o poziomie całego niemieckiego eksportu i PKB.

Według oficjalnych danych rządowych gospodarka Niemiec rozpoczęła 2025 rok od niewielkiego wzrostu. Produkt krajowy brutto wzrósł bowiem w okresie od stycznia do marca o 0,2 proc. w porównaniu z poprzednim kwartałem. A inflacja troszkę spadła. A ponieważ w ostatnim kwartale 2024 roku niemiecka gospodarka skurczyła się o 0,2 proc., więc tym samym Niemcom udało się uniknąć kolejnej formalnej recesji, jak to już zdarzało się kilkakrotnie od 2020 roku (dwa kwartały z rzędu z ujemnym wynikiem PKB to tzw. recesja techniczna). Ten drobny wzrost PKB w I kwartale br. (23 maja niemiecki GUS podał, że ten wzrost wyniósł ostatecznie nie 0,2, a 0,4 proc. PKB) mógł być jednak spowodowany przez przyspieszone w marcu zamówienia importowe z USA, wywołane zapowiedzią podwyżek ceł przez władze USA (amerykańscy importerzy przyspieszyli zakupy w Niemczech, oczekując wysokich ceł od początku kwietnia – szczególnie mocno wzrósł import niemieckich produktów farmaceutycznych, samochodów i części do samochodów).

W raporcie rządu RFN można przeczytać, że „wskaźniki wyprzedzające wskazują jednak na ponowne osłabienie światowej koniunktury oraz zagranicznego popytu na niemieckie towary i usługi”, więc „w najbliższych miesiącach należy spodziewać się ponownego osłabienia obrotów niemieckiego handlu zagranicznego”. Z tego samego powodu „w dalszych miesiącach tego roku grozi również osłabienie koniunktury przemysłu”. Ekonomiści okołorządowi liczą jednak na „nadejście pozytywnego impulsu ze strony konsumentów”, gdyż „poprawa nastrojów konsumentów w połączeniu z ich rosnącymi realnymi dochodami powinna wesprzeć konsumpcję prywatną w dalszych miesiącach roku”. Jednak centralny bank RFN, Bundesbank, stwierdził w swoim raporcie, że „ogólnie rzecz biorąc, krótkoterminowe perspektywy dla niemieckiego eksportu i przemysłu w świetle nieprzewidywalnej polityki celnej rządu USA pozostają mgliste” (wg faz.net).

W związku z powyższym rząd już w swojej tzw. wiosennej prognozie, opublikowanej 30 kwietnia przez zespół byłego federalnego ministra gospodarki Roberta Habecka z euro-bolszewickiej partii Zielonych, ponownie obniżył swoje prognozy gospodarcze. Podobnie jak czołowe niemieckie instytuty gospodarcze. Na bieżący rok rząd przewiduje wzrost zerowy, czyli stagnację. Zgodnie z tą prognozą niemiecka gospodarka nie urośnie więc już trzeci rok z rzędu. Należy przypomnieć, że w 2023 roku PKB Niemiec zanotował oficjalny spadek o 0,3% w stosunku do roku poprzedniego, a w 2024 roku – o 0,2%. Schlimm! Z kolei pięcioosobowa rada ekonomicznych doradców rządu RFN także obniżyła prognozę wzrostu gospodarki Niemiec na ten rok do zera. W swoim raporcie opublikowanym 21 maja ci doradcy wskazują przede wszystkim na negatywne skutki amerykańskiej polityki nowych taryf celnych, apelując do rządu o „zdecydowane działania w celu ograniczenia biurokracji” i o „odpowiedzialne wykorzystanie środków z pakietu finansowego”, tj. kilkusetmiliardowego „pakietu” na zbrojenia, rozbudowę i remonty infrastruktury oraz dalsze wydatki na realizację polityki „zielonego ładu” UE – pakietu uchwalonego w marcu w Bundestagu i bazującego na nowych ogromnych pożyczkach rządu.

Ta rada ekonomicznych doradców stwierdziła też, że nowe amerykańskie cła importowe, choć jeszcze nie wszystkie weszły w życie, to jednak mimo wszystko „obciążają popyt na niemieckie produkty” i „zwiększają poziom niepewności, a to osłabia chęć firm do inwestowania”. Richtig! Ci rządowi eksperci zalecają, aby rząd Niemiec skupił się przede wszystkim na ograniczaniu biurokracji. Szacują bowiem, że koszty biurokratyczne, obciążające miliony firm i wynikające z samych niemieckich czy unijnych obowiązków informacyjno-sprawozdawczych, wynoszą aż ok 65 miliardów euro rocznie (!), co stanowi 1,7 proc. wszystkich godzin pracy w Niemczech. Do tego dochodzą ogromne koszty wynikające z innych wymogów i nakazów władz UE, landów i gmin (wg dw.com). Widać, że euro-socjalizm UE rujnuje niemieckie firmy coraz bardziej.

Ciekawe jest też to, że inflacja w Niemczech – według wstępnych danych Federalnego Urzędu Statystycznego – w kwietniu znów trochę spadła. Ceny konsumpcyjne wzrosły bowiem tylko o 2,1 proc. w porównaniu z analogicznym miesiącem ubiegłego roku, a w marcu wzrost cen wyniósł 2,2 proc. W kwietniu szczególnie wzrosły ceny usług – o 3,9 proc., a żywności o 2,8 proc. Natomiast wzrosła inflacja bazowa – tzn. zmiany cen z wyłączeniem zmiennych cen żywności i energii. W kwietniu wyniosła ona 2,9 proc. (w marcu było to 2,6 proc.). Nicht gut!

Najnowsze