Dr Marek Jerzy Minakowski, który w ciągu ostatniego roku przeszedł przemianę w dr Marię Minakowską, oświadczył, że będzie startować w kolejnych wyborach prezydenckich. Chce w ten sposób „normalizować transpłciowość” i utrzymuje, że ma szanse, bo to kandydatura z gatunku „łączy a nie dzieli”.
O sprawie donosi „Rzeczpospolita”, z którą przed rokiem – jeszcze jako genealog dr Marek Jerzy Miankowski – rozmawiała „osoba kandydacka”.
– Czeka nas półwiecze rządów pań – mówił wówczas Miankowski, który najwyraźniej postanowił się do swojej tezy dostosować. Jak wtedy przyznał, przeanalizował blisko pół miliona nekrologów opublikowanych od połowy XIX w. do 1939 r. Na tej podstawie wysnuł wnioski dotyczące demografii kobiet i ich przyszłości.
Kilka tygodni później zaczął przedstawiać się jako… kobieta, Maria Jadwiga Miankowska. Wciąż jednak jest w procesie tzw. tranzycji.
Miankowski jest pierwszą osobą, która zapowiedziała swój start w wyborach prezydenckich, które według kalendarza mają się odbyć w 2030 r.
„Jak byłam mała (36 lat), to pilnowałam żyrandola z ówczesnym marszałkiem Sejmu, a późniejszym prezydentem, Komorowskim. Tak, ten z brodą to ja: Maria Minakowska” – czytamy w mediach społecznościowych.
„Gdy pisałam, że jestem gotowa kandydować na prezydentkę w 2030 r. to nie żartowałam. Kompetencje mam lepsze niż Nawrocki, jestem rówieśnicą Dudy i Trzaskowskiego, i chciałabym wystąpić jako ta, która łączy wszystkich – mężczyzn i kobiety, katolików i postępowców, ludzi z Tarnowa z ludźmi z Warszawy” – napisał.
„Wiem jak jest być ojcem, który walczy w sądzie o opiekę nad dzieckiem i wiem, jak być samotną matką, która walczy o życie dziecka. Kościół się mnie wypiera, ale ja z nim nie walczę, tylko czekam, aż zrozumie swój błąd i przyjmie mnie z powrotem, jako Marię, a nie Marka. Moi przodkowie mieszkali w centrum Warszawy, a ja wybrałam Tarnów, między Małopolską a Podkarpaciem – i dobrze mi tutaj. Ja jestem ta, która łączy zamiast dzielić – i to byłoby moje hasło” – oświadczył genealog.
„Polska zasługuje na transpłciową prezydentkę. Jak znajdzie się lepsza, poprę ją, a tymczasem zostawiam to – pomyślcie o mojej propozycji” – czytamy.
Do swojego startu odniósł się także w rozmowie z „Rzeczpospolitą”. – Mój pomysł polega na tym, by łączyć, a nie dzielić. By być kimś spoza układu, który jest w stanie empatycznie podejść do wszystkich, łącznie z osobami, które głosują na Grzegorza Brauna czy na skrajną lewicę – powiedział.
– Kiedyś byłam utożsamiana z prawicą, a wskutek tranzycji wpadłam w środowisko lewicowe, bo takie poglądy ma większość osób LGBT. Poza tym w mojej działalności genealogicznej od lat zajmuję się łączeniem, pokazywaniem, że jesteśmy jedną wielką rodziną – twierdził.
– Chcę pokazać, że osoba transpłciowa jest takim samym obywatelem jak inni, i może robić poważne rzeczy. Już samo zauważenie mojej kandydatury będzie sukcesem – oświadczył.
Miankowski jest jednym z najbardziej znanych genealogów w Polsce. Z wykształcenia jest filozofem. Po zrobieniu doktoratu, pracował w powstającym wówczas Onecie. Zbudował duże bazy danych – jak m.in. Wielka Genealogia Minakowskiego, Genealogia Potomków Sejmu Wielkiego.
W 2009 r. TVN odnotował, że według Genealogii Miankowskiego bracia Kaczyńscy pochodzą od królów z dynastii Piastów. „Angora” okrasiła to odkrycie okładką, na której Lech Kaczyński mówi do Bolesława Krzywoustego „dziadku”. W 2010 r., przed wyborami prezydenckimi, Miankowski ogłosił, że przodkowie ówczesnego marszałka Sejmu p.o. prezydenta i kandydata na prezydenta Bronisława Komorowskiego mogli sfałszować dokumentację, żeby dostać od Austriaków tytuł hrabiowski.