Niemiecka ministra edukacji Karin Prien opowiedziała się za obowiązkowym zwiedzaniem przez uczniów miejsc pamięci w byłych obozach koncentracyjnych. „Programy nauczania powinny to uwzględniać” – powiedziała w czwartek Prien gazetom grupy medialnej Funke.
Jednak jej zdaniem, wizyty te powinny być osadzone w dobrym programie nauczania, w przeciwnym razie niewiele dadzą. „Sama wizyta w obozie koncentracyjnym nie czyni nikogo antyfaszystą ani demokratą” – stwierdziła, dodając, że chodzi o to, by wiedzieć, jak coś takiego mogło się wydarzyć.
„Narodowo-socjalistyczna tyrania i mordowanie Żydów nie zaczęły się w Auschwitz. Zaczęły się od powolnego pozbawienia praw obywatelskich, odczłowieczenia i wywłaszczenia” – podkreśliła Prien.
Jej zdaniem, dzieci i młodzież muszą również bardziej zaangażować się w kwestię własnej historii rodzinnej. A ponieważ coraz mniej jest świadków historii, spotkania z potomkami ofiar, nie tylko z Izraela, ale także z Europy Środkowej i Wschodniej, mogą być dobrym rozwiązaniem – powiedziała. „Jest wiele sposobów, ale trzeba to zrobić dobrze z edukacyjnego punktu widzenia” – podkreśliła Prien.
Jak zauważył portal tygodnika „Spiegel” w kontekście wypowiedzi polityczki, sama Prien ma kilkoro żydowskich przodków. Obaj jej dziadkowie byli Żydami, a prababki zostały zamordowane w obozach koncentracyjnych. W 2022 roku powiedziała magazynowi „Zeit”, że matka zawsze jej odradzała ujawnianie żydowskich korzeni.
Dziennik „Frankfurter Allgemeine Zeitung” pisał na początku maja, że niemieccy nauczyciele obserwują wśród uczniów coraz bardziej negatywne nastawienie do zajmowania się tematem narodowego socjalizmu i Holokaustu. W tekście podano, że w klasach szkolnych w Niemczech usłyszeć można twierdzenia takie jak „Polska sprowokowała II wojnę” światową czy „Żydzi byli w jakiś sposób współwinni”.
Takie niezgodne z prawdą tezy stanowią coraz większe zagrożenie ze względu na rosnące luki w wiedzy uczniów – podkreślił wtedy przewodniczący niemieckiego Stowarzyszenia Nauczycieli Historii (VGD) Niko Lamprecht.