Po przegranych 3 maja wyborach parlamentarnych Narodowa Partia Australii zerwała we wtorek z Liberalną Partią Australii, z którą była w koalicji od 60 lat. Powołała się przy tym m.in. na różnice poglądów odnośnie energetyki nuklearnej.
– Czas na przerwę – oświadczył przywódca narodowców David Littleproud. – Nie zawrzemy ponownie umowy koalicyjnej z partią liberalną po tych wyborach.
Rozłam między wieloletnimi koalicjantami następuje po historycznym zwycięstwie partii konserwatywnych na drugą z rzędu kadencję w wyborach z 3 maja. Rządząca Partia Pracy zdobyła w niższej izbie parlamentu, Izbie Reprezentantów, 94 ze 151 miejsc, uzyskując tam najpoważniejszą większość w swej historii. Liberałowie zdobyli zaledwie 28 mandatów, zaś narodowcy utrzymali 15 dotychczasowych miejsc.
Koalicja partii narodowej i liberalnej tradycyjnie reprezentowała interesy mieszkańców terenów wiejskich (narodowcy) i miast (liberałowie). Tym razem jednak liberałowie stracili kluczowe miejsca na rzecz posłów niezależnych lobbujących za równością płci i walką ze zmianami klimatycznymi.
Ponadto nowa szefowa liberałów Sussan Ley odmówiła obietnicy, że będzie wspierać rozwój energetyki nuklearnej.