Tomasz Piekielnik poinformował o „ciekawych okolicznościach” dotyczących wywiadu, jaki przeprowadził z Grzegorzem Braunem. Jak zauważył, „prosta matematyka” wskazuje, że liczba wyświetleń powinna być większa, niż obecnie wyświetla serwis i wprost stwierdza, że dokonano tutaj ingerencji.
Piekielnik ocenił, ze „ciekawe” są okoliczności dotyczące de facto ograniczenia zasięgów wywiadu, jaki przeprowadził z Grzegorzem Braunem niecały tydzień temu.
„YouTube wprowadził demonetyzację tego filmu. To powoduje, że choć jest dostępny na moim kanale, nie jest rozpowszechniany przez algorytmy YouTube, gdyż platforma na nim nie zarabia” – stwierdził ekonomista.
„Na podstawie wszystkich poprzednich moich filmów mogę ponad wszelką wątpliwość stwierdzić, że wideo z Panem Grzegorzem Braunem powinno na YouTube uzyskać przynajmniej 500 tys. wyświetleń” – ocenił.
Wyjaśnił następnie, skąd taka liczba.
„Rozmowa z Panem Grzegorzem zgromadziła na YT: ponad 21 tys. łapek w górę; ponad 6 tys. komentarzy; zwykle moje materiały publikowane codziennie osiągają średnio poziom 100 tys. wyświetleń przy 5 tys. łapek w górę i średnim poziomie ok. 1 tys. komentarzy” – czytamy we wpisie.
„Prosta matematyka wystarczy, by obliczyć, że tym razem powinno być 500 tys. wyświetleń albo i więcej… ale 'coś’ zahamowało lub 'ktoś’ zahamował rozpowszechnianie tego wideo na YT, tj. rozmowy z Panem Grzegorzem Braunem” – podsumował Tomasz Piekielnik.
🧯 Oto cały wywiad z Panem @GrzegorzBraun_
🚩 Ciekawe są jednak nast. okoliczności:
👉 YouTube wprowadził demonetyzację tego filmu
👉 To powoduje, że choć jest dostępny na moim kanale, nie jest rozpowszechniany przez algorytmy YouTube, gdyż platforma na nim nie zarabia.🎥 Na… pic.twitter.com/ZUdyTLIoim
— Tomasz Piekielnik – PL (@T_Piekielnik) May 12, 2025
Wszystko to dzieje się na finiszu kampanii wyborczej. 18 maja odbędą się wybory, w których lider KKP Grzegorz Braun bierze udział. Tymczasem reprezentujący polską prawicę kandydat jest bezczelnie cenzurowany przez YouTube.
Czy to kwestia algorytmu, gdzie fraza „Braun” jest niepożądana, czy jest to ręczne ustawienie – to kwestia wtórna. Potem zaś będziemy słuchali, że Braun reprezentuje ruską agenturę i że to Rosja „ingeruje w wybory” w Polsce.
Nie jest to oczywiście nic nowego, że big tech ustala sobie, co jest „dobre” a co „złe” i ingeruje w zasięgi, czy też raczej ich ograniczanie. Mamy tu jednak sytuację tuż przed wyborami, to raz.
A dwa – czy powinniśmy naprawdę przejść do porządku dziennego nad tym, że korporacja wpływa na sprawy wewnętrzne kraju?