Strona głównaWiadomościPolitykaBraun wyjaśnia, co naprawdę powiedział podczas debaty. „Widzę, że problem jest rzeczywiście...

Braun wyjaśnia, co naprawdę powiedział podczas debaty. „Widzę, że problem jest rzeczywiście poważny” [VIDEO]

-

- Reklama -

W programie „Poranny ring” Wiktora Świetlika Grzegorz Braun odnosił się m.in. do poniedziałkowej debaty „Super Expressu”. Chodzi m.in. o zawiadomienie do prokuratury zapowiadane przez Magdalenę Biejat.

Przypomnijmy, że po poniedziałkowej debacie prezydenckiej przedstawicielka Lewicy zapowiedziała donos na Brauna.

- Reklama -
1,5 proc. dla Fundacji Najwyższy Czas!

– Szczególnie oburzające było to, że praktycznie bez komentarzy przez większą część tej debaty padały antysemickie, obrzydliwe słowa ze strony Grzegorza Brauna. I ja złożę jutro doniesienie do prokuratury w tej sprawie za mowę nienawiści, za szerzenie agresji, za nawoływanie do nienawiści ze strony kandydata na prezydenta, pana Grzegorza Brauna – grzmiała Biejat w rozmowie z dziennikarzami po debacie.

Trzaskowski uciekł od pulpitu, Biejat zapowiada donos do prokuratury. Braun pod ostrzałem za rzekomy „antysemityzm” [VIDEO]

Europa Suwerennych Narodów

W „Porannym ringu” Braun wyjaśnił, co naprawdę powiedział we wczorajszej debacie.

– Chodzi o to, że ja zwracam uwagę na procesy marginalizacji Polaków we własnym kraju. Sprzeciwiam się ukrainizacji, islamizacji i judaizacji polskiego życia publicznego – i to tak oburza niektórych przedstawicieli koalicji chanukowej, tak to nazwijmy – tłumaczył prowadzącemu.

Świetlik natomiast pytał, jak to jest, że politycy przychodzą do studia, podają sobie ręce, a potem składają na siebie donosy do prokuratury.

– Panie redaktorze, mogę panu zwierzyć, chociaż niechętnie dopuszczam się niedyskrecji, ale mogę panu zwierzyć i państwa poinformować, że ten podział na polskiej scenie politycznej, to jest również podział na kulturę, cywilizację, pewne tradycyjne normy zachowań, a z drugiej strony chamstwo i prostactwo, które statystycznie najczęściej łączy się z lewactwem – skwitował Braun.

– No ale panie pośle, pan też o Trzaskowskim ładnie nie powiedział – oburzał się dziennikarz.

– A cóż takiego ja powiedziałem? – dopytywał polityk.

– No nie chcę mówić, bo (…) wie pan, że algorytmy nas zamordują potem, jak pan powtórzy to słowo – obawiał się prowadzący.

– Ja powiedziałem, że Warszawą, miastem stołecznym… – rozpoczął Braun.

– Niech pan nie używa tego słowa, bo będzie to złe dla rozpowszechnienia kanału – błagał dziennikarz.

– …rządzą komuniści, klimatyści i pederaści i to jest fakt – mówił dalej polityk.

– No musiał pan to powiedzieć – załamywał ręce prowadzący.

– Pederaści, sodomici, zboczeńcy, dewianci – język polski jest przebogaty w tej dziedzinie. A ponieważ ja nie chcę, żeby zboczeńcy uczyli moje dzieci tolerancji – wskazał Braun.

Eufemizm w służbie cenzury

– Panie pośle, nazywanie kogoś zboczeńcem jest jednak, wie pan…, pan zarzuca innym to, że nie reprezentują kultury, no nawet w tak eleganckich słowach, w tak spokojnym, eleganckim stylu jak pan to robi, nazwanie kogoś zboczeńcem jest również obelgą – grzmiał Świetlik.

Jest norma i jest zboczenie, panie redaktorze. Proszę wobec tego o sugestie – ja jestem patentowanym polonistą i chętnie ubogacę mój słownik, jeżeli pan zaproponuje coś sensownego – odparł Braun.

No nie można użyć określenia sensownego ani alternatywy dla tego słowa, bo będzie to eufemizm – przyznał Świetlik.

– A no właśnie! – wskazał polityk.

– Ale ponieważ jest to obelga, no panie pośle, jeżeli ja pana nazwę, nazwijmy to, złodziejem albo łotrem, to czy pan zaproponuje eufemizm? No nie będzie zastępczego słowa dla tego, ponieważ samo określenie będzie obraźliwe dla pana – mówił prowadzący.

– A czy serio chciałby pan mnie nazwać złodziejem? – pytał Braun.

– Ależ absolutnie nie, nie mam żadnych podstaw ku temu – oświadczył dziennikarz.

– Świetnie. Czy serio chciałby pan mnie nazwać łotrem? – pytał dalej polityk.

Musiałbym się zastanowić i do tego będziemy zmierzali. Mam pewne wątpliwości, ale niejednoznaczne więc w związku z tym… – mówił prowadzący.

– Widzę, że problem jest rzeczywiście poważny, skoro od samego rana okazuje się, że nazywanie rzeczy po imieniu jest problemem, że mówienie, że Żydzi, dewianci oraz komuniści i eurofederaści rządzą naszym życiem, co nas kosztuje, bo np. kosztuje nas w każdym rachunku za prąd to, że płacimy podatek od urojeń pana Trzaskowskiego „planeta płonie”. Pan też płaci rachunki za prąd, 40 proc. z tego to są urojenia Trzaskowskiego „planeta płonie” – wskazał Braun.

Kogo nie wolno krytykować?

– Dobra, panie pośle, w jednym zdaniu wymienił pan komunistów, czyli wyznawców zbrodniczej ideologii, dla przypomnienia, zabronionej przez konstytucję polską, wymienił pan dewiantów, czyli osoby odbiegające od normy, dokonujące jakichś negatywnych zachowań i Żydów. Czy pan nie akceptuje wszystkich osób pochodzenia albo narodowości żydowskiej? – pytał dziennikarz.

– Panie redaktorze, dużo pytań – powiedział kandydat na prezydenta.

– Nie, to jest jedno konkretne pytanie. Wymienił pan te grupy w ciągu – twierdził prowadzący.

– A to ja jestem gościem w pańskim programie czy odwrotnie? Dlatego że monopolizuje pan ten krótki jednak czas antenowy – wskazał Braun.

– Próbuję panu zadać pytanie – odparł Świetlik.

– Więc proszę pozwolić, że skoro już tutaj goszczę, będę mówił to, co mam do powiedzenia, nie zaś to, co chciałby pan włożyć w moje usta – odpowiedział polski poseł do PE.

– Były takie piękne czasy, w których komuniści siedzieli po więzieniach. Dzisiaj, niestety, stają do debat prezydenckich. Komunizm to tak, owszem, zbrodnicza w dziejowej praktyce i złodziejska ideologia, która opiera się generalnie na kwestionowaniu prawa własności i zaglądaniu bliźnim do kieszeni. Ja tę ideologię potępiam. A to, że fakty historyczne wiążą rozmaite subwersywne, rewolucyjne trendy i że mamy w historii i współczesności do czynienia z takim fenomenem jak np. żydokomuna, czyli nadreprezentatywnie częste statystycznie wiązanie się diaspory żydowskiej z ruchami destrukcyjnymi, rewolucyjnymi – no to jest fakt historyczny, więc chętnie o historii i polityce rozmawiam – wskazał.

Taki jest fakt, że jesteśmy pod atakiem ze strony zorganizowanych sił, które odbierają nam majętność, poprzez opodatkowanie urojeń klimatycznych (…), na węgiel czarny ETS – narzut blisko 60 proc., na prąd wytworzony z węgla czarnego, na prąd wytworzony z węgla brunatnego – blisko 70 proc. Nałóżcie państwo 60-70 proc. narzutu na jakikolwiek towar, jakąkolwiek usługę i nic nie będzie się opłacać. Otóż, tego właśnie chcą klimatyści, eurofederaści, ta komuna, dzisiaj niekoniecznie czerwona, z pozoru zielona, tęczowa komuna. No a kto tym wszystkim rządzi? Jest takie stare powiedzenie – żeby zorientować się, kto rządzi, wystarczy zorientować się, kogo nie wolno krytykować – skwitował Braun.

Najnowsze