Wykluczanie ludzi z procesu politycznego jest dla nas szczególnie niepokojące z uwagi na agresywną kampanię prawną przeciwko prezydentowi Trumpowi – powiedziała rzeczniczka Departamentu Stanu USA Tammy Bruce, odnosząc się do wyroku na Marine Le Pen. Stwierdziła, że Le Pen nie jest polityczką skrajnej prawicy.
Pytana podczas poniedziałkowego briefingu o komentarz do skazania liderki Zjednoczenia Narodowego Bruce odesłała do francuskich władz, lecz przypomniała przy tym przemówienie wiceprezydenta J.D. Vance’a w Monachium „w obronie wolności słowa i sprzeciwie wobec wykluczania ludzi z procesu politycznego”.
„Jako Zachód nie możemy tylko mówić o demokratycznych wartościach (…) Wykluczanie ludzi z procesu politycznego jest szczególnie niepokojące z uwagi na agresywną i skorumpowaną kampanią prawną toczoną tu, w Stanach Zjednoczonych, przeciwko prezydentowi Trumpowi” – oznajmiła rzeczniczka. „Popieramy prawa wszystkich do wygłaszania swoich poglądów na forum publicznym, czy się z nimi zgadzamy, czy nie” – dodała.
Bruce zakwestionowała przy tym określenie pytającego ją dziennikarza, który nazwał Le Pen liderką skrajnej prawicy. Stwierdziła, że może określiła by ją jako „konserwatystkę”, zarzucając lewicy, że „ciągle redefiniuje, co jest centrum”.
Sąd w Paryżu orzekł w poniedziałek karę czterech lat pozbawienia wolności, w tym dwóch w zawieszeniu, dla liderki skrajnej prawicy Marine Le Pen za defraudację środków publicznych. Orzekł również pięcioletni zakaz ubiegania się przez nią o stanowiska publiczne, który będzie egzekwowany natychmiast.
Oznacza to, że Le Pen, która trzykrotnie starała się o urząd prezydenta, nie będzie mogła kandydować w wyborach prezydenckich w 2027 roku, chyba że do tego czasu sąd wyższej instancji wyda korzystny dla niej wyrok. Postępowanie w sądach wyższej instancji trwa we Francji od kilku miesięcy do nawet kilku lat.
(PAP)