Amerykański prezydent porównał odebranie biernych praw wyborczych Marine le Pen do swojej sytuacji przed wyborami w Stanach Zjednoczonych i rozpychania się władzy sądowniczej, która uzurpuje sobie prawa do kompetencji władzy wykonawczej i ustawodawczej.
Prezydent USA Donald Trump uznał, że wykluczenie liderki Narodowego Zjednoczenia z polityki na lat pięć, stanowi „bardzo ważną sprawę”. Dodał, że sytuacja „przypomina nam nasz kraj i jest bardzo podobna”.
Miał na myśli m.in. swoje skazanie w styczniu 2025 r. w sprawie rzekomego przekupstwa aktorki porno Stormy Daniels. Ostatecznie jednak były prezydent USA uniknął kary odebrania mu praw wyborczych i mógł wystartować.
Chodzi jednak także o ostatnie kwestionowanie przez lewicowych sędziów jego decyzji prezydenckich, od „praw LGBT”, po wydalanie imigrantów.
Trump nie jest jedynym krytykiem wykluczenia Le Pen z polityki. Głosy tego typu wyrażali wcześniej Elon Musk, włoska premier Giorgia Meloni, czy premier Węgier Victor Orban