Paryski sąd orzekł, że wszyscy deputowani Zjednoczenia Narodowego (RN) zamieszani w sprawę „defraudacji” w Parlamencie Europejskim, czyli zatrudniania na użytek partii asystentów, są winni i poza wyrokami więzienia, wysokimi grzywnami, skazał ich na karę „pozbawienia praw wyborczych”.
5-letni zakaz dla Marine Le Pen praktycznie eliminuje liderkę sondaży wyborczych z konkurowania o fotel prezydencki w 2027 roku. Nawet apelacja, jej pozytywne rozstrzygnięcie i kolejny proces, mogą potrwać do czasu ogłoszenia wyborów. Marine może zastąpić ewentualnie młody przewodniczący tej partii, eurodeputowany Jordan Bardella.
Poniedziałkowy wyrok wywołał falę krytyki nawet wśród polityków niezwiązanych z RN. Sama Marine Le Pen w poniedziałek 31 marca wieczorem udzieliła wywiadu telewizji TF1, w ktorej mówiła wprost o „decyzji politycznej”. Jej zdaniem mają miejsce „praktyki, które uważaliśmy za zarezerwowane dla reżimów autorytarnych”. Dodała, że odebranie jej biernych praw wyborczych ze skutkiem natychmiastowym, to „doskonale przemyślany plan na dwa lata przed kolejnymi wyborami”. Odwołanie bowiem nie zawiesza tego wyroku.
Le Pen na antenie telewizyjnej mówiła: „dziś wieczorem miliony Francuzów są oburzone, oburzone do niewyobrażalnego stopnia, widząc, że we Francji, w kraju praw człowieka, sędziowie wdrożyli praktyki, które naszym zdaniem były zarezerwowane dla reżimów autorytarnych”. Dodała, że dla niej 31 marca 2025 r. będzie „fatalnym dniem (…) dla naszej demokracji i dla naszego kraju, w którym miliony Francuzów zostaną pozbawione kandydata, który dziś jest faworytem w wyborach prezydenckich”.
Rzeczywiście najnowszy sondaż Ifop wskazywał, że Marine Le Pen jest na czele listy kandydatów z wynikiem od 34 do 37% w I turze. Najwyżej notowany kandydat obozu prezydenckiego miałby od 20% do 25% głosów, ale do II tury mógłby wejść raczej skrajnie lewicowy Jean-Luc Mélenchon. Taka „dogrywka” premiowałaby Le Pen.
Le Pen zapowiedziała „walkę” do końca. Pytana o „zastępstwo” w postaci kandydatury Bardelii, odpowiedziała, że „to ogromny atut ruchu narodowego”, ale ma „nadzieję, że RN nie będzie musiała go użyć wcześniej niż będzie to konieczne”.
Eliminacja Le Pen wywołała szok nie tylko we Francji. Krytyczne opinie wyrazili np. Elon Musk, czy premier Włoch Giorgia Meloni. W „mateczniku” wyborczym Marine Le Pen, w Hénin-Beaumont wyborcy byli oburzeni, a media pisały, że w tej miejscowości decyzja sądu miała „siłę trzęsienia ziemi”. Mieszkańcy mówili wprost mediom o „politycznym spisku”.
Prawicowy mer miasta Beziers, Robert Ménard, mówił wprost, że doszło do tego, że „sędziowie zastępują powszechne prawo wyborcze” i nawet premier Francois Bayrou wyrażał obawy o możliwe „wstrząsy” wśród wyborców i przewidywał „kryzys polityczny”.
Polityczna motywacja tego wyroku jest raczej oczywista. To nie pierwsze takie „zagranie” francuskiej demokracji. Można tu przypomnieć uwikłanie w procesy przez wymiar sprawiedliwości b. premiera Fillona, który był pewnym kandydatem do wygranej w 2017 roku. Dzięki temu wygrał ostatecznie Emmanuel Macron. Tak, czy inaczej, demokracja francuska osiąga poziom… Rumunii, a być może to już jakiś wyższy „level” demokracji w całej UE?