Kwestia znikomych zapasów amunicji dla polskiej armii stała się gorącym tematem debaty publicznej po niedawnych wypowiedziach szefa Biura Bezpieczeństwa Narodowego (BBN). Marszałek Sejmu Szymon Hołownia zastanawia się, po co o niewygodnej prawdzie mówić.
Gen. Dariusz Łukowski, szef BBN, potwierdził to, o czym mówi się od dłuższego czasu. W razie konfliktu zbrojnego, przy obecnych zapasach amunicji Polska mogłaby się bronić „przez tydzień lub dwa”.
– Myślę, że w zależności od sposobu prowadzenia walki ta obrona mogłaby być prowadzona przez tydzień lub dwa, przy dzisiejszym poziomie zapasów – mówił szef BBN, gen. Dariusz Łukowski, w rozmowie z Polsat News.
Ta wypowiedź nie spodobała się Hołowni. Lider Polski 2050 zdaje sobie sprawę, że jest ona zgodna z prawdą, bo w żaden sposób doniesieniom nie zaprzeczył. Ubolewa natomiast, że o niewygodnej prawdzie mówi się w mediach.
– Ja bym uważał na miejscu gen. Łukowskiego z takimi komentarzami i uwagami. Nie wiem, po co to mówi – żeby straszyć ludzi? – skomentował Hołownia podczas konferencji prasowej.
Za taki stan rzeczy Hołownia obarcza wyłącznie poprzednią ekipę rządzącą, czyli PiS. Przywołał kontrakty z 2017 roku, które obejmowały zakup zaledwie 23 tysięcy sztuk amunicji artyleryjskiej. – To są dwa dni strzelania na Ukrainie – zaznaczył. Trzymając się jego wcześniejszej narracji, można by zapytać, po co w ogóle o tym mówi.
Zapowiada jednak, że w najbliższym czasie to się na pewno, ale już na pewno, zmieni. Będą budowane fabryki amunicji oraz kupowane linie produkcyjne. – My teraz musimy produkować setki tysięcy sztuk amunicji, głównie artyleryjskiej. Te zdolności są radykalnie zwiększane – zapewnił. Zdaje się jednak nie zauważać, że wraz z tzw. uśmiechniętymi rządzi już ponad rok, a jeszcze żadna przysłowiowa łopata w tej kwestii nie została wbita.
[…] Szef BBN powiedział prawdę. Hołownia niezadowolony. „Po co o tym mówić?” […]