Strona głównaMagazynBunt na miarę „żółtych kamizelek”. Przeciwko „strefom czystego transportu”

Bunt na miarę „żółtych kamizelek”. Przeciwko „strefom czystego transportu”

-

- Reklama -

We Francji szykuje się duży bunt przeciw „strefom czystego transportu” (ZFE), które powoli wchodzą do centrów wszystkich miast Francji i wykluczają z ruchu dużą część kierowców (około 30 proc.). Najostrzejsze przepisy dotyczą obszaru metropolitalnego Lyonu i Wielkiego Paryża. Jednak większość miast pod wpływem społecznej krytyki opóźnia wprowadzanie nowych przepisów. Tak jest w Marsylii, Strasburgu, Perpignan, Amiens czy Rouen. Zakaz jazdy niektórymi pojazdami oznaczonymi symbolem „Crit’Air 3” lub wyższym został zawieszony, chociaż miał obowiązywać od 1 stycznia 2025 r. Oficjalnie uzasadniono to tym, że np. jakość powietrza na tych terenach poprawiła się niejako „sama z siebie”, a inne miasta wystąpiły o „zwolnienia”. Presja ma sens!

W sumie we Francji 43 obszary miejskie powinny wprowadzać już ZFE, ale w teorii muszą to obowiązkowo zrobić tylko te miasta, w których „regularnie przekraczane są normy dla dwutlenku azotu”. Ustawa klimatyczna z 2021 r. nałożyła na miasta o liczbie mieszkańców przekraczającej 150 tys. obowiązek wdrożenia stref, ale lokalne władze znalazły furtkę, która pozwala im odłożyć niepopularne decyzje i nie narażać się na gniew mieszkańców. To jednak tylko rozwiązanie doraźne.

- Reklama -
1,5 proc. dla Fundacji Najwyższy Czas!

W Lyonie rządzonym przez Zielonych oraz w Paryżu, gdzie liczone są ostatnie dni socjalistycznej mer Anne Hidalgo, władze „poszły na całość”. Wprowadziły one u siebie tzw. „efektywny ZFE”, czyli strefę czystego transportu na „ostro”. Pozostałe metropolie po prostu boją się buntu mieszkańców. Niedawno powstał ruch „wykluczonych przez ZFE” (dosłownie „żebraków”), który stał się dla władz zagrożeniem, a powoli przyrównuje się go do słynnego ruchu żółtych kamizelek, który wywołała reforma emerytalna.

Europa Suwerennych Narodów

Nowy ruch „żebraków” organizuje demonstracje, protesty, akcje prawne i składa propozycje ustaw mających na celu zatrzymanie i uchylenie „stref czystego powietrza”. Media zauważyły już poparcie dla tej inicjatywy znanych osób, jak pisarz Alexandre Jardin czy piosenkarz Daniel Guichard. Gniew narasta, a mobilizacja się rozprzestrzenia… Argumentuje się, że jest to naruszanie „równości” wszystkich kierowców, przede wszystkim kosztem tych, których na nowsze samochody po prostu nie stać. Hasło „wykluczenia biedoty” jest we Francji zawsze nośne. Francuskie media piszą o „krucjacie”, która może doprowadzić nawet do upadku tego pomysłu „klimatystów”.

- XVI Konferencja Prawicy Wolnościowej -

Bazylika Królewska odzyska dawny blask?

Najwyraźniej po katastrofie Notre-Dame, Francuzi postanowili bardziej zadbać o religijne dziedzictwo kraju. 37 milionów euro zebrano na odbudowę iglicy historycznej bazyliki królewskiej Saint-Denis. Prace rozpoczęły się 14 marca 2025 roku i mają potrwać pięć lat.

Starą iglicę rozebrano jeszcze w 1846 roku. Później komunistyczni merowie tego imigranckiego obecnie miasta zasłonili bazylikę osiedlami socjalnych blokowisk. Teraz jednak bazylika Saint-Denis ma odzyskać cały swój dawny blask.

Budynek wpisany na listę zabytków Francji stracił lewą iglicę w 1846 r. po tym, jak została osłabiona przez pioruny, pogodę i brak konserwacji. 180 lat później rozpoczęto gigantyczny projekt mający na celu odbudowę zaginionej iglicy wskazującej ludziom kierunek do Nieba. Ma być odbudowana w identycznym stylu i w taki sam sposób jak średniowieczny oryginał. Budowa ma się zakończyć do 2030 roku, a prace wymagają m.in. ręcznego pocięcia ponad 15 tys. bloków kamiennych.

Za projektem odbudowy stoi pomysł zgłoszony w 2016 r. przez stowarzyszenie Suivez la flèche. Zebrało ono niezbędny budżet w wysokości 37 mln euro. Środki w dużej mierze pochodzą z Międzyresortowego Funduszu Inwestycyjnego Solidarności Île-de-France (22 mln), regionu (5 mln) i metropolii Wielkiego Paryża (4 mln). Pozostała kwota pochodzić ma od inwestorów prywatnych.

Podczas prac bazylika Saint-Denis, która jest klejnotem architektury gotyckiej i nekropolią Królów Francji, pozostanie otwarta dla zwiedzających. Od września wejście na teren odbudowy u stóp budynku będzie można zwiedzać. Ma to być dodatkową i wyjątkową „atrakcją techniczną, naukową i artystyczną”. Kamieniarze, murarze, kowale i inni rzemieślnicy będą pracować bowiem przy rekonstrukcji średniowiecznej iglicy na oczach publiczności, tak „jak za czasów budowniczych katedr”.

Warto przypomnieć, że kościoły we Francji budowane przed 1905 rokiem są własnością państwa, a Kościół jest jedynie ich użytkownikiem. Przez lata Republika miała sporo zaniedbań w utrzymaniu tego dziedzictwa i renowacji wymaga we Francji wiele prawdziwych klejnotów architektury sakralnej. W ostatnich latach powstało jednak dużo społecznych inicjatyw, które podejmują takie wyzwania, inicjując rewitalizację przydrożnych krzyży, kapliczek i kościołów.

Ramadan i sport

Wpływ islamu na sport jest coraz mocniej zauważalny. W Anglii już przerywa się ligowe mecze piłki nożnej w imię „wielokulturowości”, by zawodnicy-muzułmanie mogli posilić się po zachodzie słońca. Niedawny mecz Premier League pomiędzy Manchesterem United i Arsenalem został na krótko przerwany właśnie z powodu Ramadanu. Marokański piłkarz Noussairi Mazraoui dzięki przerwie w 74. minucie meczu mógł coś zjeść i grać dalej. Taką praktykę przerywania meczu dla uszanowania zawodników-muzułmanów usankcjonowano w Anglii w 2023 r. Sędziowie mają obowiązek wstrzymywać mecze, jeśli zawodnik wyznania muzułmańskiego musi się napić lub zjeść, po zakończeniu dziennego postu w okresie ramadanu.

We Francji gra jeszcze więcej zawodników wyznających islam, ale w imię „laickości sportu” takie praktyki nie są akceptowalne. Niedawno politycy Zjednoczenia Narodowego, ale i centroprawicowych Republikanów oburzyli się na przerwę ligowego meczu piłkarskiego Angers-Monaco właśnie z powodu Ramadanu. Mecz został na chwilę przerwany w 13 minucie, aby umożliwić zawodnikom obu drużyn przerwanie islamskiego postu i był to pierwszy taki przypadek w Ligue 1.

Ramadan to jeden z pięciu filarów islamu, który jest obchodzony do końca marca i polega na wstrzymywaniu się od jedzenia i picia od wschodu do zachodu słońca. Decyzja o przerwie na posiłek została podjęta w porozumieniu między personelem obu drużyn, które wcześniej zwróciły się o zgodę do kierownictwa Zawodowej Ligi Piłkarskiej.

Problem w tym, że tego typu przerwy motywowane religijnie są w kraju zabronione przez Francuską Federację Piłki Nożnej (FFF), w przeciwieństwie do innych europejskich rozgrywek, takich jak Premier League w Wielkiej Brytanii czy niemieckiej Bundesligi. Statut federacji piłkarskiej nakłada obowiązek „neutralności politycznej, związkowej i religijnej”. Przerwanie meczu skrytykowali jako formę islamizacji kraju politycy prawicy. Lider koła parlamentarnego Partii Republikanie, Laurent Wauquiez uznał przerwę za „nie do przyjęcia”. Zaatakował także minister sportu Marie Barsacq, która podczas przesłuchania w parlamencie mówiła, że noszenie chust islamskich podczas zawodów nie jest równoznaczne z „manifestacją religijności”. „Zamiast popierać noszenie strojów islamskich, minister powinien zadbać o to, by przestrzegano zasady świeckości” – dopowiedział deputowany z Haute-Loire.

Podobnie zareagował też inny ważny polityk Republikanów (LR) François-Xavier Bellamy. Uznał to za „zerwanie z naszym wielkim francuskim projektem” i dodał, że Francja to „kraj, w którym nie można zmieniać naszego sposobu życia z powodu zwyczajów i wymagań jakiejkolwiek innej społeczności”. Ostrzegał także przed „islamistyczną agendą”, której celem jest „podzielenie” i „rozbicie wspólnoty narodowej” w „pozornie nieszkodliwych obszarach życia społecznego”. Z kolei deputowany Zjednoczenia Narodowego (RN) Matthias Renault napisał, że takie przerwy w meczu motywowane ramadanem „naruszają zasadę neutralności i świeckości obowiązujące także na boisku piłkarskim”. Zażądał, aby FFF do „zajęła stanowisko w tej sprawie”.

Narodowcy na konferencji o walce z antysemityzmem

Świat staje na głowie, bo oto narodowcy bronią świeckości państwa, krytykują antysemityzm, który pojawił się po lewej stronie sceny politycznej, a nawet są zapraszani do Izraela jako partnerzy do współpracy! Na świecie dzieją się rzeczy niebywałe, a dawne podziały i sojusze tracą znaczenie. Niedawno Izrael wyprosił od siebie i uznał francuską eurodeputowaną za perosna non grata. Ta po przylocie z delegacją PE na lotnisko Ben Guriona musiała szukać zaraz powrotnego samolotu. Wyrzucona Rima Hassan to parlamentarzystka należąca do lewicowej partii Zbuntowana Francja. Z pochodzenia jest Palestynką i została wydalona z Izraela zaraz po przylocie za wzywanie do bojkotu Izraela w związku z wojną w Gazie.

To jeszcze może specjalnie nie dziwi, chociaż to lewica była zawsze sojusznikiem diaspory żydowskiej w Europie i mogła liczyć na jej poparcie. W czasie wojny w Izraelu partie francuskiej lewicy wzięły jednak stronę Palestyńczyków, a na ich demonstracjach dochodziło do incydentów antysemickich. To pośrednio wynik także tego, że bazą tych partii pozostaje „proletariat”, ale w jego rolę wcielają się teraz często… wyznający islam imigranci. Migranci stali się jednocześnie zagrożeniem m.in. dla największej w Europie diaspory żydowskiej, która zamieszkuje Francję. Stąd i zupełnie nowe sojusze, a nawet przejście wielu francuskich intelektualistów żydowskiego pochodzenia na pozycje prawicowe.

Jednoznacznie antyimigracyjne partie prawicy stały się nieoczekiwanie sojusznikiem Izraela. Oskarżani przez lata właśnie o antysemityzm politycy narodowi zostali teraz zaproszeni do Izraela na… Międzynarodową Konferencję w sprawie Zwalczania Antysemityzmu, która odbędzie się w dniach 26 i 27 marca. Do Izraela pojadą przewodniczący partii Zjednoczenie Narodowe (dawny Front Narodowy) Jordan Bardella i Marion Maréchal, wnuczka Jeana-Marie Le Pena. Marion Marechal jest eurodeputowaną z grupy Tożsamości i Wolności i weszła do parlamentu z list partii Rekonkwista Erica Zemmoura. I tak po raz pierwszy do Izraela został zaproszony przywódca dawnego Frontu Narodowego i po raz pierwszy członek rodziny Le Penów. Nic dziwnego, że Jordan Bardella i Marion Maréchal uznali to wydarzenie za „historyczne”.

Miliony euro na tablety dla osadzonych

Czego to lewica w ramach swoich programów resocjalizacji nie wymyśli. We Francji tablety warte 125 milionów euro rozdano więźniom w ramach programu „Cyfryzacja w więzieniach” wprowadzonego w 2023 r. Większość cel we francuskich więzieniach została wyposażona w tablety Samsung Galaxy Tab. Tablety te, zaprojektowane z myślą o poprawie codziennego życia więźniów, w teorii powinny działać wyłącznie w tzw. „bezpiecznej” sieci wewnętrznej (bez dostępu do Internetu).

Dziennik Le Figaro ujawnił, że do francuskich zakładów karnych trafiły tablety marki Samsung i obecnie około 16 tys. cel jest już w nie wyposażonych. Z urządzeń korzysta blisko 23 tys. więźniów. Osadzeni pochwalili się jednak, że mogą przez nie grać w gry online i oglądać filmy, co nie za bardzo się spodobało wielu ludziom „na wolności”. Kierownictwo administracji więziennej informowało, że tablety pomogły „odciążyć personel więzienny od powtarzających się zadań i poprawić warunki życia w celach”. Całkowity koszt tej operacji wynosi około 125 milionów euro.

„To największy błąd, jaki mogło popełnić więzienie” – żartował jeden ze skazanych pod pseudonimem „rotation_59” na TikToku, gdzie chwalił się, że udało mu się podłączyć swój nowy tablet do zewnętrznego Internetu. Administracja twierdzi, że tablety są podłączone do bezpiecznej sieci i umieszczone w zabezpieczonych przed manipulacją skrzynkach. Biorąc pod uwagę, że osadzeni mają sporo czasu, a dodatkowo są często cyfrowo bardziej uzdolnieni od strażników, to odpowiedź administracji może być nie do końca prawdziwa.

Program cyfryzacji zainicjowano w 2019 r. pod kierownictwem „liberalnej” minister sprawiedliwości Nicole Belloubet i był testowany w więzieniach w Dijon i Melun od 2022 r. Został rozszerzony na wszystkie jednostki penitencjarne od czerwca 2023 r.

Administracja więzienia twierdzi, że „nie otrzymała żadnych informacji dotyczących uszkodzeń lub manipulacji tabletami”, ale wspomniany więzienny internauta o pseudonimie „rotation_59” udostępnia kompletny samouczek wideo (w cenie 50 euro), który wyjaśnia, jak ominąć blokady nałożone na tablet w celi. Cytowany przez Le Figaro więzień, wyznał, że regularnie komunikuje się ze światem zewnętrznym, korzystając z pośrednictwa urządzenia w celi i jego zdaniem, wielu więźniów zdołało „odblokować” tablety Samsunga i podłączyć je do… swoich komórek.

Przedstawiciel służby więziennej nieoficjalnie powiedział gazecie, że to i tak nie wiele zmienia, bo osadzeni komunikują się ze światem zewnętrznym już nie tylko grypsami, ale też przemycanymi „komórkami”. Według tego źródła około „20 proc. więźniów” i tak posiada telefon lub kartę SIM.

Najnowsze