Strona głównaMagazynMake Russia Great Again. Teraz zapłaci Kijów

Make Russia Great Again. Teraz zapłaci Kijów

-

- Reklama -

Tytułowy wniosek nasuwa się po rozmowie prezydenta USA Donalda Trumpa z prezydentem Rosji Władimirem Putinem przeprowadzonej w środę 12 lutego 2025 r. Tak też mniej więcej ocenili ten dyskurs pomiędzy oboma prezydentami nie tylko politycy europejscy, od dawna przecież krytyczni w stosunku do zagranicznej polityki Trumpa, ale również amerykańscy przeciwnicy obecnego prezydenta.

W świecie polityki używane jest nawet słowo zdrada. Najbardziej ostrą ocenę wystawił b. premier Szwecji Carl Bildt, mówiąc, że nawet Chamberlain nie upadł tak nisko w 1938 r., nawiązując tym samym do niesławnego układu w Monachium, w którym brytyjski premier zgodził się na okrojenie Czechosłowacji przez III Rzeszę Niemiecką.

- Reklama -
1,5 proc. dla Fundacji Najwyższy Czas!

Dla Europejczyków to szok, ale Trump po prostu rozpoczął swoją wielką, strategiczną grę mającą na celu uzyskanie dla Ameryki maksimum korzyści w geopolitycznej rozgrywce, wywracając stolik. Nie ulega też wątpliwości, że koncepcja Trumpa oparta jest na założeniu, iż Ameryka nie jest w stanie rywalizować jednocześnie z blokiem chińsko-rosyjskim, więc należy Rosję odciągnąć od Chin.

Europa Suwerennych Narodów

Gen. Keith Kellogg, jeden z członków amerykańskiego zespołu wysłanego przez Trumpa do Europy oświadczył, że USA chcą zawrzeć porozumienie z Rosją, po to, żeby rozbić układ Rosji z Chinami, Iranem i Koreą Północną, co spowoduje, że Pekin straci barierę bezpieczeństwa na swojej północnej granicy. Nie da się tego uczynić groźbami ani cłami, więc należy się z nią ułożyć, czyli coś jej dać. Koszt tego dealu poniesie w pierwszym rzędzie Ukraina. Powtarza się ten sam schemat, co w II WŚ. Wtedy zachodni alianci potrzebowali Związku Sowieckiego do rozprawy z Niemcami. Wtedy koszty tamtego układu zapłaciła Europa Środkowo-Wschodnia. Teraz zapłaci Kijów.

- XVI Konferencja Prawicy Wolnościowej -

Ustępstwa Trumpa

– Właśnie odbyłem długą i bardzo produktywną rozmowę telefoniczną z prezydentem Rosji Władimirem Putinem. Rozmawialiśmy o Ukrainie, Bliskim Wschodzie, energii, sztucznej inteligencji, potędze dolara i różnych innych tematach. (…) Ale najpierw, obaj się zgodziliśmy, chcemy powstrzymać miliony ofiar śmiertelnych w wojnie z Rosją/Ukrainą. (…) Zgodziliśmy się na ścisłą współpracę, w tym na odwiedzanie swoich Narodów. Zgodziliśmy się również na natychmiastowe rozpoczęcie negocjacji przez nasze zespoły i zaczniemy od zadzwonienia do prezydenta Ukrainy Zełenskiego, aby poinformować go o rozmowie – taki komunikat ukazał się na koncie Trumpa na platformie Truth Social (konkurent dla „starego”, tj. przed przejęciem go przez Elona Muska, Twittera).

Sam komunikat mógł wzbudzić co najwyżej zaniepokojenie, że ewentualna współpraca w dziedzinie sztucznej inteligencji może oznaczać dzielenie się amerykańskimi wynalazkami lub transfer ich do Rosji oraz zawoalowana sugestia o możliwej wizycie Putina w USA, co będzie naruszeniem decyzji Międzynarodowego Trybunału Karnego (MTK), który wydał nakaz aresztowania prezydenta Rosji pod zarzutem popełnienia zbrodni wojennych. Dla Trumpa nie ma to kompletnie żadnego znaczenia. Prezydent USA właśnie niedawno nałożył sankcję na MTK. Trump dodał, że jednak pierwsze spotkanie odbędzie się na terenie neutralnym, w Arabii Saudyjskiej, ale prezydent USA otrzymał już zaproszenie do złożenia wizyty w Moskwie.

Co innego wzbudziło oburzenie zachodniego świata polityki. Trump dość wyraźnie dał do zrozumienia, iż nie widzi Ukrainy w NATO i powinna się ona pogodzić z tym, że niektóre jej tereny już do niej nie wrócą. Sugeruje się, że mają to być Krym i Donbas.

Jeden z najbardziej znanych krytyków Trumpa w USA Adam Schiff, senator z Kalifornii, który był głównym oskarżycielem w pierwszym procesie impeachmentu, określił tę rozmowę mianem poddania interesów Ukrainy i naszych własnych, nawet jeszcze przed rozpoczęciem negocjacji.

Amerykańskie propozycje

Stanowisko amerykańskie uściślił sekretarz obrony Peter Hegseth, który przyjechał do Europy w celu przekonania europejskiego establishmentu politycznego do koncepcji zakończenia wojny na Ukrainie za cenę ustępstw na rzecz Rosji. Szef Pentagonu sformułował warunki, do których chce przekonać europejskich partnerów. Poniżej wyjaśniam je oraz idące za nimi konsekwencje.

1. Administracja Trumpa uważa za sprawę zupełnie nierealistyczną możliwość odzyskania wszystkich okupowanych przez Rosję terytoriów Ukrainy. Panuje przekonanie, że jest to niemożliwe ani drogą militarną, ani poprzez negocjacje. Natomiast sprawa przynależności Donbasu ma nie być jeszcze przesądzona.

Zdaniem piszącego ten artykuł, takie stanowisko można traktować jako propagandę, jako robienie dobrej miny do złej gry. Putin anektował Donbas do Rosji i w żaden sposób go nie odda, nawet za cenę zakończenia wojny. Co więcej, Rosjanie prowadzą konsekwentne natarcia na tym kierunku w celu wypchnięcia ukraińskiej armii z ostatnich zajmowanych przez nią terenów Donbasu. Dla tego celu zrezygnowali z usunięcia armii ukraińskiej z terenów Rosji (obwód kurski), żeby osiągnąć podstawowy dla nich cel. Amerykanie dobrze o tym wiedzą. Można założyć, że podczas rozmów Amerykanie skoncentrują się na odzyskaniu Donbasu, o czym Putin nie chce słyszeć, a Rosjanie będą żądali przyłączenia co najmniej wszystkich zajętych przez nich ziem, w tym części tzw. Noworosji (nadmorski obszar od granicy rosyjsko-ukraińskiej do Dniepru), a może całej tej krainy do granicy z Rumunią. Należy sądzić, że Rosjanie w swoich żądaniach będą bezwzględni. – Mam za sobą wiele negocjacji z Rosjanami i wiem, że nie ma żadnego kraju, który byłby lepszy w zagarnianiu ustępstw, jakie zrobiłeś, a potem chce więcej i więcej – tak o moskiewskiej taktyce rozmów mówi John Bolton, były doradca Trumpa ds. bezpieczeństwa narodowego.

Co na to Ukraina? Prezydent Wołodymyr Zełenski stawia sprawę jasno. Nic o nas bez nas.

2. Ukraina nie zostanie członkiem NATO.

W tej sprawie panuje zgodność interesów USA oraz największych graczy w Unii Europejskiej, nawet gdy publicznie deklarują coś innego. Dla Rosji jest to kluczowy punkt i Zachód tak naprawdę uświadomił to Kijowowi podczas szczytu NATO w Wilnie, w lipcu 2023 r.

3. Ukraina ma otrzymać gwarancje.

To brzmi jak ponury żart. Ukraina już raz otrzymała gwarancje. 30 lat temu takich gwarancji udzieliły Ukrainie: Rosja, USA i Wlk. Brytania. Kijów zgodził się oddać broń nuklearną Rosji w zamian za gwarancje poszanowania suwerenności i integralności terytorialnej Ukrainy i powstrzymania się gróźb użycia siły w tym zakresie. Mówi się, że te gwarancje byłyby za dopuszczenie Amerykanów do ukraińskich złóż metali ziem rzadkich, których zresztą ok. 80 proc. znajduje się w Donbasie, na terenach kontrolowanych przez Rosjan. Dzisiejsze gwarancje miałyby zapewne taką wartość jak papier, na którym byłyby spisane. Nie wierzy w nie zapewne Zełenski, odmawiając podpisania umowy przedstawionej przez amerykańskiego sekretarza Skarbu Scotta Bessenta dotyczącą ww. złóż jako niegwarantującej ochrony bezpieczeństwa Ukrainy. Ukraina stawia na Europę, apelując o utworzenie europejskiej armii, zwiększenie dostaw broni i finansowania ukraińskiej armii, która, jak mówi Zełenski, jest jedyną przeszkodą chroniąca Europę przed rosyjską armią, ale sądząc na podstawie wypowiedzi europejskich polityków, taka armia nie powstanie w najbliższej przyszłości, jeśli w ogóle powstanie.

4. Nie tylko Ukraina jest zagrożona. Niepokój powinna odczuwać już nie tylko wschodnia flanka NATO, lecz także kraje położone dalej na zachód.

USA mają zamiar redukować swoje siły zbrojne w Europie i przerzucać je w rejon Pacyfiku. Europa ma się bronić sama, a obecnie przejąć zdecydowaną większość pomocy Ukrainie, na co jak się wydaje, nie ma odpowiednich środków. Należy zadać pytanie, czym ma się bronić? W Polsce zawieszono zasadniczą służbę wojskową w 2010 r., a więc od 15 lat nie mamy przeszkolonych rezerw, a to one mają decydować o naszym sukcesie po tym, jak wojsko zawodowe będzie się zużywało w walce. Niemcy z kolei mają obecnie zaledwie trzy dywizje, w tym tylko jedną gotową do natychmiastowej walki. Europejskie zapóźnienie to kwestia nie tylko uzbrojenia, którego dramatycznie brakuje, ale mentalności europejskich społeczeństw, które nie chcą płacić na zbrojenia, ani ponosić trudu wojskowej służby zasadniczej.

5. Amerykański plan zakłada, że Stany Zjednoczone nie wyślą swoich wojsk do Ukrainy i ewentualne siły rozjemcze mają się składać z wojsk europejskich członków NATO.

W tym celu Hegseth przyjechał do Warszawy, żeby namówić nas do udziału w tym przedsięwzięciu.

Rosyjska gra

Moskwa zamierza jak zwykle ugrać jak najwięcej. Rosjanie chcieliby rozbić „pokojowy proces” na trzy etapy.

Pierwszy byłby zawieszeniem broni z pozostaniem na swoich pozycjach, co oznacza, że armia rosyjska nadal okupowałaby 20 proc. terytorium Ukrainy. Drugi miałby dotyczyć wyborów prezydenckich na Ukrainie, czego Władimir Putin kilkakrotnie już żądał, mówiąc, że prezydent Ukrainy Wołodymyr Zełenski przekroczył już okres swojej kadencji i jest nielegalnym prezydentem. Gdyby nie to, że na Ukrainie rozgrywa się straszliwa wojenna tragedia, to uporczywe wskazywanie nielegalności prezydentury głowy państwa napadniętego przez głowę państwa napadającego można uznać by za swoiste kuriozum. Rosjanie jednak mają w tym cel. Liczą, że Zełenski, którego popularność w ukraińskim społeczeństwie maleje, przegra wybory i jego następca będzie bardziej ugodowy. Aktywizują się też prorosyjscy politycy, co może się wydawać zdumiewające, ale ludzie, którzy od trzech lat cierpią biedę i wszystkie inne okropności wojny, mogą zagłosować na każdego, kto im obieca pokój oraz bezpieczeństwo bez względu na cenę. Trzeci etap, według Moskwy, to pokój podpisany przez nowego prezydenta.

Krytycy planów USA

Bildt i Schiff nie są jedynymi krytykami ekipy Trumpa. Inny amerykański senator Richard Blumenthal nazwał wystąpienie Hegsetha „kapitulacją i zdradą Ukrainy”, dodając, że jest to porzucenie tego kraju i narażenie bezpieczeństwa europejskich sojuszników. Były rzecznik Departamentu Stanu USA Matthew Miller za czasów prezydentury Josepha Bidena uznał, że Amerykanie w ten sposób stracili ważny atut. – „Po prostu oddał jeden z głównych punktów nacisku jeszcze przed rozpoczęciem negocjacji” – napisał.

BBC skomentowało sprawę w tym duchu, że wypowiedź Hegsetha zapewne została przyjęta z zadowoleniem przez Moskwę, zwłaszcza że oświadczenie amerykańskiego sekretarza stanu można rozumieć jako zapowiedź dużego ograniczenia amerykańskiej pomocy dla Ukrainy, a w Moskwie wiedzą, że nikt i nic nie jest w stanie jej zastąpić.

W świecie zachodniej polityki panuje raczej zgodne przekonanie, że Trump popełnił poważny błąd i to w sytuacji, kiedy Rosja tej wojny przecież nie wygrała. Rosjanie mają inicjatywę strategiczną, posuwają się do przodu, ale tempo ich ofensywy słabnie. Co w takim razie jest źródłem zachowania prezydenta USA. Czy tylko wskazany na początku geopolityczny cel?

To niewątpliwe, ale dla niektórych mogą być różne źródła decyzji i postawy prezydenta USA. Warto przypomnieć, że podczas pierwszej kadencji Trumpa zarzucano mu uległość wobec Putina. Na jedno spotkanie z nim poszedł sam, bez doradców i bez tłumacza. O czym wtedy rozmawiano, nie wiadomo. Media wysuwały różne sugestie. Jeden z dziennikarzy napisał, że Trump w obecności Putina zachowuje się jak na spotkaniu ze swoim oficerem prowadzącym. Najdalej w tych sugestiach poszedł prawdopodobnie Donald Tusk, który jednoznacznie stwierdził, że Trumpa „zależność od rosyjskich służb dzisiaj już nie podlega dyskusji”. Niewątpliwie takie sugestie pojawią się ponownie, zwłaszcza jeśli finalne ustępstwa wobec Putina okażą się trudne do logicznego wytłumaczenia.

Najnowsze