Łukasz Warzecha na salon24.pl skomentował wypowiedź Karola Nawrockiego – kandydata PiS na prezydenta udającego, że jest bezpartyjnym kandydatem – na temat stosunków z Rosją. Nawrocki ogłosił, że relacje dyplomatyczne z Kremlem należy zerwać.
Ostatnio w „Krótkiej piłce” Rymanowski zapytał Nawrockiego o stosunki z Rosją.
– Polska powinna zerwać stosunki dyplomatyczne z Rosją. Tak czy nie? – pytał dziennikarz.
– Tak – odparł kandydat PiS sam siebie określający jako „obywatelski”. Więcej na ten temat przeczytacie poniżej.
Łukasz Warzecha skomentował absurdalną wypowiedź kandydata na prezydenta.
„Równie niemądrej, a może należałoby wprost napisać: głupiej wypowiedzi dawno nie słyszałem. Przypominam, że jej autorem jest człowiek, który chciałby zostać głową polskiego państwa” – napisał Warzecha na salon24.pl.
Następnie zaczął dociekać, „skąd w ogóle taka odpowiedź ze strony kandydata 'obywatelskiego'”.
„Otóż w sprawach, wykraczających poza bardzo wąską dziedzinę dotychczasowej działalności zawodowej pana Nawrockiego, nie jest on specjalnie zorientowany. Jego szczegółowe wystąpienie podczas konwencji nie było przecież – w czym nie ma nic dziwnego ani oburzającego – prezentacją jego przemyślanych poglądów na różne sprawy. Zostało przygotowane przez zespoły problemowe w PiS. Na podobnej zasadzie jak ministerstwa przygotowują premierowi jego exposé” – napisał Łukasz Warzecha.
„Jest jednak różnica pomiędzy osobą, która dostaje od specjalistów uszczegółowienie swoich ogólnych zapatrywań, a osobą, która żadnych zapatrywań, nawet bardzo ogólnych, w wielu dziedzinach po prostu nie ma. I to jest przypadek pana Nawrockiego” – ocenił Warzecha.
Następnie stwierdził, że Rymanowski „złapał kandydata PiS na temacie, w którym ten nie dostał wytycznych, więc odpowiedział tak, jak mu tam skojarzeniowo wychodziło z jego dotychczasowej działalności”.
„Po paru sekundach wiedział już, że odpowiada głupio, ale było za późno, aby się wycofać” – podkreślił.
Ocenił, że „bardzo słabą obroną” jest twierdzenie, że „musiał tak właśnie odpowiedzieć, bo PiS oskarżany jest o prorosyjskość”.
„Wystarczy, że powiedzą, że jest prorosyjski, żeby stał się absurdalnie antyrosyjski. Gdyby zaczęli mówić, że jest patologicznie proukraiński, stałby się zatem obsesyjnie antyukraiński? A gdyby powiedzieli, że nienawidzi gejów, starałby się udowodnić, że ich uwielbia? Serio – tak to ma działać?” – pytał Warzecha.
Warto zaznaczyć, że niestety, ale taki właśnie schemat obecnie zaczyna dominować w mainstreamie w wielu kwestiach. I niestety to działa.
„Sprawa relacji dyplomatycznych z jednym z najważniejszych krajów świata – obojętnie, jakie w danym momencie mamy z nim stosunki – jest dalece zbyt poważna, żeby osoba, która chciałaby być prezydentem Polski, formułowała swoją opinię na ten temat w zależności od tego, co mówi druga strona sporu politycznego. Stawiając zresztą zarzuty kompletnie absurdalne, zdarte i bezpodstawne” – kontynuował Warzecha.
„Kolejny problem, na który zwraca uwagę rosnąca liczba osób […] to widoczne limity intelektualne kandydata. Osoba błyskotliwa i świadoma własnych słów oraz wagi pytania umiałaby z problemu wybrnąć bez narażania się na śmieszność. Odpowiedziałaby choćby następująco: 'Nie sposób udzielić prostej odpowiedzi, ponieważ zerwanie stosunków dyplomatycznych to bardzo daleko idąca decyzja, a zależy od konkretnych okoliczności’. Albo powtórzyłaby mniej więcej to, co sam pan Nawrocki mówił jeszcze kilka dni wcześniej, deklarując gotowość do rozmów nawet z Putinem: 'Dla dobra polskiego państwa lepiej mieć relacje z przeciwnikiem, bo być może trzeba będzie z takich kanałów komunikacji korzystać’. Zamiast tego dostaliśmy deklarację jak z 'Podręcznika młodego rusofoba’. Brak refleksu i umysłowej elastyczności to nie są cechy, jakich można by oczekiwać po kandydacie na prezydenta” – stwierdził publicysta „DoRzeczy”.
Następnie wyjaśnił, że wypowiedź Nawrockiego „była dziecinna i niemądra”, ponieważ „polityka międzynarodowa to nie jest konkurs na najbardziej etyczną postawę”.
„W polityce międzynarodowej liczy się raison d’état, która wymaga zawieszenia ludzkiej moralności i etyki na kołku. Kategoria 'barbarzyńskiego państwa’, którą posłużył się pan Nawrocki, świadczy o całkowitym infantylizmie myślenia. Barbarzyństw na świecie dzieje się całe mnóstwo, a Polska utrzymuje relacje dyplomatyczne z wieloma krajami, które nie miały oporów, aby zachowywać się w taki sposób. W 2018 r. w Stambule w ambasadzie Arabii Saudyjskiej – z punktu widzenia zachodnich standardów, jednego z najbardziej zamordystycznych państw świata – zamordowano brutalnie dziennikarza Dżamala Chaszukdżiego. Polska ma relacje dyplomatyczne i z Arabią Saudyjską, i z Turcją, krajem też nie całkowicie demokratycznym, który dokonał ludobójstwa na Ormianach w latach 1915-1917” – napisał Łukasz Warzecha.
„Mamy też relacje z Izraelem, państwem oskarżanym niebezpodstawnie o ordynarne łamanie praw człowieka, a nawet ludobójstwo. Z Tel Awiwem pan Nawrocki także chciałby zrywać relacje dyplomatyczne? Ba, Polska utrzymuje nawet relacje dyplomatyczne z Koreą Północną – państwem, które dla swoich obywateli jest jednym wielkim obozem koncentracyjnym. Śmiem twierdzić, że te relacje są dla nas bez porównania mniej istotne niż relacje z Rosją. A jednak są i trwają” – stwierdził.