Strona głównaWiadomościŚwiatStrzelaniny w Brukseli. W tle gangi narkotykowe i ich klienci z unijnych...

Strzelaniny w Brukseli. W tle gangi narkotykowe i ich klienci z unijnych instytucji

-

- Reklama -

Za czterema strzelaninami w Brukseli, do których doszło w ciągu zaledwie trzech dni, stoją gangi narkotykowe. Mafie rekrutują swoich „żołnierzy” wśród osób oczekujących na azyl, często nieletnich. Z kolei popyt na narkotyki w unijnej stolicy kreują m.in. unijni urzędnicy.

Prokuratura w Brukseli odnotowała w 2024 r. łącznie 89 strzelanin, w których zginęło dziewięć osób. Liczba ta wzrosła o 27 incydentów w porównaniu z rokiem 2023 i o 33 – w porównaniu z 2022. Tymczasem tylko w ciągu trzech dni w pierwszym tygodniu lutego w stolicy Belgii i UE doszło do aż czterech strzelanin.

- Reklama -
1,5 proc. dla Fundacji Najwyższy Czas!

Powód? Wojny gangów narkotykowych. – W Brukseli walczą o terytorium dwie mafie: gang marsylski i lokalny, brukselski – wyjaśnił w rozmowie z PAP reporter Douglas De Coninck z flamandzkiego dziennika „De Morgen”. Nie jest więc przypadkiem, że dwukrotnie doszło do strzelaniny przy stacji metra – właśnie przy nich zlokalizowane są bowiem najczęściej „punkty sprzedaży narkotyków”, o które walczą między sobą dwie działające w Brukseli mafie.

Europa Suwerennych Narodów

Z roku na rok ta walka staje się coraz bardziej brutalna i toczy się na tle normalnego życia miejskiego. W środę, kiedy doszło do pierwszego w ostatnich dniach incydentu, zamaskowani sprawcy wyjęli karabiny maszynowe w tłumie spieszących do pracy przechodniów, zmierzających tuż po godz. 6 rano do metra.

- XVI Konferencja Prawicy Wolnościowej -

Na olbrzymią dostępność środków odurzających w unijnej stolicy wpływ ma bliskość położonego zaledwie 50 km od Brukseli portu w Antwerpii, który nazywany jest „narkotykową bramą Europy” dla statków przemycających nielegalne substancje. W 2023 r. celnicy przechwycili tam rekordowe 116 ton kokainy.

Reporter kryminalny z flamandzkiego dziennika „De Standaard” Mark Eeckhaut zwrócił uwagę, że do strzelanin związanych z porachunkami mafii narkotykowych dochodzi także w samej Antwerpii, ale jest ich znacznie mniej. – Tam działają tzw. grube ryby, za którymi stoi sieć przemytnicza na całą Europę. Natomiast Bruksela jest rynkiem lokalnym – poinformował.

W tym sensie strzelanin w Brukseli nie można bezpośrednio wiązać z bliskością portu w Antwerpii. Według Eeckhauta w unijnej stolicy mamy do czynienia z innego rodzaju przestępcami. Jak podkreślił, w Brukseli przebywa ogromna liczba osób oczekujących na rozpatrzenie wniosku o ochronę międzynarodową, których reporter nazywa „nowo przybyłymi”.

– Oni muszą przyjechać do Brukseli, żeby ten wniosek złożyć. Ale w międzyczasie muszą też czymś się zająć – zauważył Eeckhaut. Idealnym zajęciem jest biznes narkotykowy. – To są ludzie, którzy pochodzą często z krajów dotkniętych wojną. Sami często nie mają nic do stracenia – dodał.

– Bossowie narkotykowi często do takich niebezpiecznych akcji wysyłają nieletnich, tłumacząc im, że jeśli zostaną złapani, dostaną niższy wyrok – powiedział. „Nowo przybyli” często nie znają Brukseli, dostają jedynie instrukcje, by znaleźć się o danej godzinie w danym miejscu i np. zastrzelić „kierowcę czerwonego fiata”. – Ale ze względu na skomplikowany układ administracyjny Brukseli, często dzielnice im się mylą i ofiarami padają zupełnie niewinne osoby – podkreślił De Coninck, który ma kontakt z rodziną jednej z takich ofiar. – W ten sposób w ubiegłym roku został zastrzelony dwudziestokilkuletni chłopak, przypadkowy przechodzień, nie mający niczego wspólnego z narkotykami – przypomniał reporter.

Brukselscy eurokraci

Obaj rozmówcy PAP zwrócili uwagę na specyfikę Brukseli, która przyciąga z całej Europy i świata tzw. ekspatów. Chodzi o dobrze wykształcone, znające języki, często zamożne osoby, pracujące w stolicy Belgii np. na stanowiskach urzędniczych w instytucjach unijnych. – Wielu przyjezdnych chce poimprezować w przerwie od pracy. Oni chcą dostać swoją kokainę i swoje ecstasy – podkreślił De Coninck. Obecność „ekspatów” generuje więc w unijnej stolicy duży popyt na narkotyki.

Na dodatek nie są oni tak bardzo przywiązani do miasta, by przejąć się problemem rosnącej przestępczości. Ponadto, bardzo skomplikowany – jak mówią rozmówcy PAP – system administracyjny i polityczny w tym kraju, podzielonym głównie pomiędzy Flamandów a Walonów, uniemożliwia skuteczne działanie państwa i służb.

W samej Brukseli jest sześć stref policyjnych, co powoduje, że jednostki policji działają w bardzo ograniczonych obszarach. Łatwo jest więc jednej jednostce spychać odpowiedzialność na drugą – mówił reporter „De Standaard”.

Problemem jest też relatywnie duża dostępność broni w Belgii. Ta przez lata trafiała do tego kraju z terenów dawnej Jugosławii, trawionej przez wojnę w latach 90. XX w. – Po każdej wojnie zostaje broń, którą można handlować – zwrócił uwagę De Coninck. – Podobny problem Europa będzie miała, gdy skończy się wojna na Ukrainie – dodał.

Źródło:PAP

Najnowsze