Krzysztof Stanowski po raz kolejny sparodiował orędzie polityczne. Pod koniec niby ironicznie, ale jednak dość jednoznacznie dał do zrozumienia, że brakuje mu podpisów, aby zarejestrować kandydaturę w wyborach prezydenckich.
Aby oficjalnie zarejestrować swój komitet wyborczy, Stanowski potrzebował tysiąca podpisów – ten próg udało mu się przekroczyć.
Teraz potrzebuje 100 tys. podpisów, aby zarejestrować swoją kandydaturę w wyborach prezydenckich. Stanowski zdradził, że do tej pory plik z formularzem pobrało już 60 tys. osób, jednak liczba przesłanych podpisów jest znacznie mniejsza.
– Proszę was, abyście aktywnie włączyli się w proces demokracji. (…) Zróbcie to, bardzo was proszę. Bardzo na was liczę, bardzo was kocham, uwielbiam was – mówił, dając do zrozumienia, że tak powiedziałby profesjonalny polityk.
Chwilę wcześniej zasugerował, co ten sam polityk powiedziałby bez obecności kamer. A powiedziałby, że ludzie to lenie i nie chce im się pójść na pocztę wysłać listy z podpisami.
Finalnie Stanowski podpisy pewnie zbierze, bo czasu jeszcze sporo, ale sytuacja ta pokazuje po raz kolejny, że popularność w internecie niekoniecznie przekłada się na realne działanie. Nawet najpopularniejszym internetowym twórcom mobilizacja widzów może sprawić trudność.