Okazuje się, że rekonstrukcja i „uszczuplenie” rządu ma posłużyć stworzeniu nowego „superresortu gospodarczego”. Czy KO pogłębi to, co zrobił PiS tworząc Ministerstwo Aktywów Państwowych z Jackiem Sasinem na czele?
We wtorek premier Donald Tusk zapowiedział rekonstrukcję rządu oraz uszczuplenie jego liczebności po wyborach. Więcej o tym przeczytacie w artykule poniżej.
Nie ma planu restrukturyzacji?
Jak się okazuje, wiadomo niewiele i możliwe, że była to ot taka zapowiedź, by przymilić się wyborcom.
– Nie było żadnej rozmowy na temat rekonstrukcji rządu – powiedział money.pl ważny polityk koalicji.
Inny także potwierdził, że nie było żadnych ustaleń.
– Zmiany tego typu oznaczają renegocjację umowy koalicyjnej, więc do czasu wyborów prezydenckich nikt nie ma na to ochoty – zaznaczył.
Powstanie nowe superrministerstwo
„Z naszych rozmów wynika, że głównym celem rekonstrukcji może być kwestia stworzenia dużego, silnie umocowanego resortu odpowiedzialnego za gospodarkę. Dzisiejszy układ – jak słyszymy – jest dysfunkcyjny i konfliktogenny. Swoje do powiedzenia w tym temacie ma resort rozwoju Krzysztofa Paszyka (PSL), resort funduszy Katarzyny Pełczyńskiej-Nałęcz (Polska 2050) i resort przemysłu Marzeny Czarneckiej (kojarzonej z KO)” – podaje portal money.pl.
Obecnie jest kilka wariantów, jak to zrobić. Prostszy zakłada połączenie Ministerstwa Rozwoju i Technologii z Ministerstwem Infrastruktury. Obydwa ministerstwa są w rękach PSL, co pozwoliłoby rządowi uniknąć politycznej nawalanki.
Druga opcja jest już konfliktowa. Ministerstwo rozwoju połączone zostałoby z Ministerstwem Funduszy i Polityki Regionalnej.
„Tu, jak wynika z naszych rozmów, przedstawiciele obu resortów nie mieliby z tym problemu, ale pod warunkiem, że to oni będą przejmować drugi resort, a nie że sami będą przejmowani” – podkreśla redakcja.
– Prawdą jest, że jak to było Ministerstwo Inwestycji i Rozwoju, to działało bardzo dobrze. Teraz ten rząd cierpi na rozproszenie polityki gospodarczej – powiedział rozmówca z jednego z tych ministerstw.
Jest także trzecia opcja. Ministerstwo funduszy zostałoby zlikwidowane, zaś strukturę i zadania przejęłoby albo Ministerstwo Finansów albo ministerstwo rozwoju. W obu przypadkach stratna byłaby Polska 2050.
– Resort funduszy liczy 1300 osób, podczas gdy w resorcie rozwoju często miewają braki w samym kierownictwie. Likwidacja MFiPR na ostatniej prostej wdrażania KPO nie byłaby, delikatnie mówiąc, rozsądnym pomysłem – przekonywał rozmówca z ministerstwa funduszy.
KE zabroni Warszawie wprowadzania zmian
Co ciekawe, rozmówca „zbliżony do rządu” wskazuje, że włączenie ministerstwa funduszy do resortu finansów mogłoby zostać zablokowane przez Komisję Europejską.
– Zdaniem niektórych mogłoby nie być na to zielonego światła ze strony Brukseli. MFiPR jest dziś tzw. instytucją zarządzającą, jeśli chodzi o wdrażanie środków europejskich w Polsce – powiedział.
„Ministerstwo górników”
Zmiany w rządzie mogą dotyczyć także obszaru energetyki. Albo raczej ludzi pobierających pieniądze za to, że zajmują stanowiska związane z tą kwestią.
Rozmówcy money.pl oceniają, że ministerstwo przemysłu w Katowicach to „nieudany eksperyment”. Nazywają je także „ministerstwem górników”.
– Temu resortowi brakuje ludzi i narzędzi, mimo że ma problematyczny sektor pod sobą – powiedział jeden z polityków Polski 2050 zbliżony do rządu.
– Można stworzyć Ministerstwo Transformacji Energetycznej i dołączyć do niego niektóre departamenty z obecnego Ministerstwa Klimatu. Ja połączyłbym resort klimatu z resortem przemysłu i resortem aktywów państwowych – proponuje polityk PSL.