Republika Czeska ciągle nie wypełnia „normy” NATO w postaci przeznaczenia na obronność 2% swojego budżetu. Praga za to należy do głównych krytyków Rosji i idzie dość daleko w sojuszniczych zapewnieniach dla Kijowa. Do niedawna uważano czeską politykę za wzór realizmu, ale w końcu świat się zmienia.
Premier Petr Fiala powiedział 8 stycznia, że Czechy powinny wydawać co najmniej 2 procent swojego PKB na obronność. Obiecuje nawet wydawanie 3% i uznał takie podniesienie wydatków za „realistyczne”, z tym, że w… ciągu kilku lat.
Szef czeskiego rządu zareagował w ten sposób na deklarację amerykańskiego prezydenta-elekta. Donald Trump chce, aby państwa członkowskie NATO zwiększyły swój budżet obronny nawet do 5% PKB i Praga jest tu jednym z outsiderów.
„Wszystkich ich na to stać” – przekonywał Donald Trump we wtorek podczas konferencji prasowej poświęconej w dużej mierze jego przyszłej polityce międzynarodowej. Na niektóre kraje padł jednak blady strach, zwłaszcza, że Trump obejmie swoje obowiązki już 20 stycznia.
Deklaracja premiera Fiali ma ścisły związek z wystąpieniem Trumpa. W tym roku jednak Czechy będą się starały wypełnić normę zaledwie 2%.