Czeka nas ciężki rok w słabszym otoczeniu – uważa komentator Radek Pogoda. Zdaniem vlogera Polacy przygotowują się do rozpoczynającego się kryzysu, a więc go przetrwają.
Zgodnie z tradycją postanowiliśmy zebrać w jednym miejscu komentarze znanych i lubianych publicystów oraz polityków, którzy zgodzili się podzielić się z nami swoimi przewidywaniami na 2025 rok.
Więcej opinii na temat nadchodzących dwunastu miesięcy możecie przeczytać w artykule opublikowanym na łamach noworocznego numeru „Najwyższego Czas-u”, którego e-wydanie możecie nabyć TUTAJ.
„Czeka nas ciężki rok”
Radek Pogoda: 2024 rok miał być dla nas wszystkich trudny, bo wieszczyliśmy kryzys. Okazało się jednak, że ten przyszedł później, niż się spodziewaliśmy, bo dopiero teraz zaczyna nam się dobierać do skóry. Na szczęście Polacy się do niego przygotowują, więc go przetrwamy.
Generalnie wstrzymuję się od określania przyszłości, jeśli chodzi o ruchy na wielkiej szachownicy świata. Zobaczymy, co wydarzy się po 20 stycznia, gdy będzie miała miejsce inauguracja Donalda Trumpa na prezydenta USA. Otóż następne dni określą kierunek, w którym pójdą Stany Zjednoczone – czy zechcą skupić się na własnym spokoju, czy może wejdą do gry z Chinami, co uruchomi Daleki Wschód i zabawę o Tajwan. Tak samo zresztą będzie z Bliskim Wschodem i Syrią. Polska musi patrzeć na te ruchy z dystansem, bo dla nas najważniejszą kwestią jest to, jak szybko i czy w ogóle uda się zamrozić konflikt na Ukrainie. Sytuacja jest dynamiczna, biorąc pod uwagę np. samolot strącony 25 grudnia – jak się okazało – w wyniku działań rosyjskiej obrony przeciwlotniczej, a nie awarii. Trzymajmy rękę na pulsie i patrzmy dookoła, co się wokół nas dzieje.
Los Polski zależy od Niemiec, Unii Europejskiej i USA, więc rozmowa o tym, czy obecny rząd się utrzyma, czy upadnie, nie ma sensu – to rozgrywa się poza krajem, a tzw. polscy politycy nie mają na to wpływu. Koalicja może się rozpaść pod wpływem zmiany w USA, jeśli te dadzą sygnał na poziomie europejskim. Wówczas nastąpi przekładanka. Najdobitniejszy przykład stanowi zamieszanie w Rumunii, czyli komiczne zagranie, w wyniku którego UE odwołała drugą turę wyborów, próbując utrzymać swoją hegemonię w tym kraju. Generalnie w Unii Europejskiej są potworne problemy migracyjne, rośnie przestępczość, a gospodarka jest na kolanach. Międzynarodowe koncerny postawiły na nas kreskę, więc mamy kolosalne problemy do rozwiązania.
Jeżeli chodzi o wybory prezydenckie w Polsce, to brutalna prawda jest taka, że z punktu widzenia człowieka sprzeciwiającego się Magdalence nie ma różnicy, kto chwyci stołek. Jestem realistą i widzę, że siły antymagdalenkowe nie mają szans w obecnym rozdaniu. Zresztą wybory prezydenckie nie mają aż tak dużego znaczenia, jak samorządowe czy kolejne parlamentarne. Jest to jednak fantastyczna okazja do policzenia się, bo ludzie, którzy dobrze myślą o Polsce, nie są tylko w Konfederacji czy w Koronie Grzegorza Brauna. Jest wiele osób do tej pory głosujących na PiS, a nawet Trzecią Drogę. Zwłaszcza ci drudzy chcieli konkretnej zmiany, a dostali znowu Tuska. Rafał Trzaskowski nie reprezentuje tej zmiany i – jak sądzę – dowolny kandydat PiS-u też nie. To nie ten etap, aby wierzyć w to, że jakiś człowiek spoza establishmentu wejdzie do drugiej tury i wygra.
Ludzie przestali się interesować polityką w tym sensie, że nie obchodzi ich już, który kłamca obieca więcej. Zrozumieli, że jakość życia nie zależy od decyzji tych, którzy siedzą w Warszawie. To, że tak powiem, duży gamechanger, zmiana świadomości, którą dostrzegam i przy wigilijnym stole, i na spotkaniach z klientami. Coraz więcej Polaków wie, że to w dużym stopniu medialna gra, a rządzący tak naprawdę wykonują polecenia z zewnątrz. Tego parę lat temu jeszcze nie było. Duża w tym zasługa Mateusza Morawieckiego, który jedno mówił, a drugie robił, jak również aktualnej ekipy tuskopodobnej.
Czeka nas ciężki rok w słabszym otoczeniu ekonomicznym, z rosnącymi rachunkami. Niektórzy pamiętają jeszcze niszczenie gospodarki przez Balcerowicza, więc żaden kryzys nie jest nam straszny. Nie możemy pozwolić sobie na to, aby odebrali nam majątki, np. mieszkania spłacane z ogromnym wysiłkiem. Może będzie trzeba odpuścić urlopy, aby obronić nasz stan posiadania i przetrwać nadchodzące zawirowania. Tak czy inaczej – wierzę w Polaków, choć nie w polskich polityków.