Stowarzyszenie „Wspólnota i Pamięć” jest inicjatywą młodych patriotów, którzy zainspirowani historią i uznaniem dla ojczystych wartości chcą krzewić pamięć o Polakach na Kresach Wschodnich i polskich Bohaterach oraz przekazywać prawdę historyczną. Red. Julia Gubalska rozmawia z Prezesem Stowarzyszenia Pawłem Zdziarskim.
Julia Gubalska: Zaduszki Wołyńskie w listopadzie są już tradycyjnym wydarzeniem organizowanym przez Wasze stowarzyszenie. Czy mógłbyś więcej opowiedzieć o ich tegorocznym przebiegu?
Paweł Zdziarski: To nie tak długa tradycja, to trzecie takie wydarzenie. Jest to uroczystość dotycząca nie tylko samych kresowian i ich potomków, ale staramy się zrobić to tak, aby miało to również walor edukacyjny. Jeśli ktoś zaczyna zgłębiać ten temat, to już może sporo wiedzy wynieść z Zaduszek. Nie tylko suchej historii niczym z wykładu, ale żywych świadectw ludzi.
Przykładowo Pan Stanisław Srokowski jest co roku naszym gościem specjalnym. Wybitna postać: poeta, publicysta, niegdyś również nauczyciel akademicki, ocalały z ludobójstwa ukraińskiego. Gościliśmy również Pana Grzegorza Podwójnego, wybitnego muzyka komponującego muzykę kresową czy Pana Wojciecha Habelę, który również jest muzykiem, poetą i aktorem. Dzięki naszym gościom zarówno warstwa artystyczna, jak i merytoryczna była na naprawdę wysokim poziomie. Również dzięki takim gościom specjalnym, jak Pani Anna Ostromęcka-Lewak, która też pochodzi z Wołynia i jest zaangażowana w upamiętnienie 27. wołyńskiej dywizji piechoty AK czy Pan Zbigniew Walczak – do niedawna wójt gminy Jarocin na Podkarpaciu, architekt wielkiego zwycięstwa, czyli odsłonięcia pomnika „Rzeź Wołyńska” wielkiego mistrza Andrzeja Pitińskiego. Jako stowarzyszenie wspieramy wszystkie takie przedsięwzięcia i liczymy na kolejne etapy upamiętniania ofiar ukraińskiego ludobójstwa. Sami zainicjowaliśmy akcję „Wołyń na Powązki”, chcąc postawić symboliczny pomnik ofiarom na Powązkach Wojskowych. O to od lat walczymy i się staramy, a Rada Warszawy już w najbliższych tygodniach będzie podejmowała ten projekt.
Prezydent Warszawy Rafał Trzaskowski już jakiś czas temu otrzymał informację o takim projekcie, chodzi jedynie o uzyskanie pozwolenia dla inicjatywy oddolnej. Jak obecnie przebiega proces starania się o to pozwolenie i ustosunkowania się władz miasta do Waszej prośby?
Kiedy rozmawiam z różnymi decydentami: z samorządowcami, politykami, urzędnikami miejskimi, to zawsze wspominam o tym, że my nie prosimy o pieniądze. Polacy takiego pomnika sobie życzą i Polacy ten pomnik postawią. Chodzi tylko o to, żeby Polakom tego nie utrudniać i pozwolić na to, żeby ten pomnik stanął. Powązki Wojskowe to nasza narodowa nekropolia, gdzie znajduje się także wiele innych upamiętnień i przez cały rok odbywają się tam wycieczki. Ludzie mijają groby ludzi związanych z reżimem, w tym zbrodniarzy komunistycznych i to jest bolesna sprawa dla Powązek. Mamy na szczęście też inne upamiętnienia. Można tam czcić ofiary Katynia, o czym nie można było mówić za komuny i Krzyż Katyński parokrotnie znikał z Powązek. Ksiądz Andrzej Niedzielak, który później zginął z rąk komunistów, wielokrotnie stawiał ten Krzyż. Mamy również Krzyż Ponarski i obok niego chcemy postawić nasz Pomnik Wołyński. Mamy upamiętnienia Sybiraków, Powstańców, ofiar niemieckich obozów zagłady. Brakuje tu upamiętnienia ofiar ludobójstwa na Wołyniu i Małopolsce Wschodniej. Chcemy również zawrzeć w tym pomniku ziemię z miejsc kaźni jako symboliczny grób dla tych, którzy swoich grobów nie mają.
Przypominam, że Ukraina wciąż wstrzymuje pochówki i ekshumacje mimo przeogromnej pomocy idącej od początku wojny z Polski. Ukrainy nie stać nawet na tak prosty gest, jak zezwolenie na odblokowanie ekshumacji. Jest to skandaliczne i zawsze warto o tym wspominać. A skoro my jako działacze społeczni nie mamy na to wpływu, bo jedna czy druga polska władza zawodzi, to chcemy, aby chociaż symboliczny pomnik stanął na Powązkach. Wciąż zamierzamy wywierać presję na władzy, aby ekshumacje odblokować. Myślę, że dopóki jednak ich nie ma, to Powązki byłyby dobrym miejscem. Warszawa pełna jest osób, które są potomkami Kresowian, osób ocalałych czy ofiar ukraińskiego ludobójstwa. Naprawdę dużo osób sobie tego życzy i to widać było w odbiorze naszej inicjatywy. Od złożenia ochoczo podpisywanego projektu inicjatywy uchwałodawczej minęło już 9 miesięcy. Część radnych poparła ten projekt, ale przeważająca część Rady Dzielnicy Żoliborz m.st. Warszawy, czyli dzielnicy, na której znajdują się Powązki Wojskowe, zaopiniowała go negatywnie. Stwierdzono wprost, że niepotrzebne jest takie upamiętnienie.
Odbijamy się też ciągle od ściany w biurze Miejskiego Konserwatora Zabytków. Te ośrodki najbardziej są na „nie”. Są również ośrodki nastawione pozytywnie, za co bardzo dziękuję. Jest to efekt dyplomacji, którą prowadzimy. Nasz projekt „Wołyń na Powązki” to nie jest inicjatywa polityczna. Nie powstawała w gabinetach politycznych, tylko w sercach polskich patriotów. To inicjatywa zupełnie oddolna, społeczna i niezwiązana z żadną partią polityczną. Nie prosimy, tak jak wspomniałem, o pieniądze. Prosimy tylko o zgodę. Jeśli do wielu osób, które to utrudniają, to dotrze, być może ten pomnik rzeczywiście postawimy.
Taką mamy nadzieję. Z czego wynikają takie utrudnienia? Czy blokowanie tej inicjatywy jest jakoś uzasadniane?
Negatywna opinia uzasadniana jest prozaicznym tłumaczeniem, że na terenie Warszawy jest już upamiętnienie ofiar ludobójstwa na Wołyniu i Małopolsce Wschodniej, na Skwerze Wołyńskim, znajdującym się zresztą niedaleko siedziby redakcji „Najwyższego Czasu!”. I jak wiesz, ten pomnik jest w niezbyt trafnej lokalizacji, jest schowany.
Mało ludzi tędy przejeżdża, to po pierwsze. Po drugie, on nie do końca obrazuje powód upamiętnienia. Mamy kilka pali, symbolizujących wsie objęte rzezią, Krzyż i nie do końca wiadomo, o co tam chodzi.
Odróżnijmy też na Skwerze Wołyńskim dwie rzeczy. Jest Pomnik 27. wołyńskiej Dywizji AK z lat 90. i jest, powstały w 2013 r. na 70. rocznicę Krwawej Niedzieli pomnik autorstwa Marka Moderały. Nie zawierał on pełni prawdy historycznej. Nawet śp. Ks. Tadeusz Isakowicz-Zaleski powiedział, że nie pojawi się pod tym pomnikiem, ponieważ nie wskazuje on wprost, że Ukraińcy – bo nie tylko żołnierze OUN i UPA, ale również ukraińscy sąsiedzi – mordowali Polaków i innych obywateli Rzeczypospolitej. Nie ma tam wzmianki o tym, że dokonali oni ludobójstwa, nie padało tam takie słowo. Padało enigmatyczne stwierdzenie, że chodziło o „czystkę etniczną o znamionach ludobójstwa”. Dopiero po kilku latach dołączono, m.in. po staraniach Ks. Tadeusza, jak i wielu innych osób, tablicę dodatkową, na której pada słowo ludobójstwo. Dopiero wtedy Ks. Tadeusz zaczął pojawiać się tam co roku 11. lipca, podchodząc razem z nami do różnych polityków z transparentami. Słynne słowa Ks. Isakowicz-Zaleski usłyszał od Prezydenta Dudy „proszę ważyć słowa”, właśnie w tym miejscu. To miejsce jest jednak przez większość roku nieużywane, zarośnięte. Jest tam po prostu bałagan, śmietniki przy pomniku. Sprzątanie jest przed rocznicą uroczystości, po czym to miejsce znów jest zapominane na wiele miesięcy.
Przewaga Powązek polega na tym, że przez cały rok ktoś je odwiedza. Poza tym ludzie mieszkający w Warszawie i okolicach, mający bliskich będącymi ofiarami ludobójstwa ukraińskiego, chcą na cmentarzu postawić znicz, kwiaty, pomodlić się. A nie stać w trawie po kolana, za ekranami wygłuszającymi przy trasie szybkiego ruchu, zasłaniającymi pomnik. Jest również wiele innych wydarzeń historycznych, które swoje upamiętnienie mają zarówno na Powązkach, jak i w innych miejscach Warszawy. Dlatego tłumaczenie, że jest już na terenie Warszawy taki pomnik, zupełnie do nas nie trafia i nie przemawia.
Prawda jest hasłem przewodnim Stowarzyszenia „Wspólnota i Pamięć”. Wszyscy liczymy na godne upamiętnienie ofiar ukraińskiego ludobójstwa, bo tylko na prawdzie historycznej możemy wspólnie budować przyszłość naszej Ojczyzny. Dziękuję bardzo za rozmowę.