Rekordowa frekwencja Marszu Niepodległości pokazała, że środowiska patriotyczne są o jeden milowy krok bliżej do odzyskania Polski.
Około 250 tysięcy osób, zdaniem organizatorów, wzięło udział w tegorocznym Marszu Niepodległości. Zdaniem stołecznego ratusza uczestników było ponad dwukrotnie mniej, bo niecałe 100 tysięcy. Mimo tych różnic, nie ulega wątpliwości, że tegoroczny marsz był najbardziej popularnym, a frekwencja była najwyższa w historii. Musiała to przyznać nawet niechętna polskim patriotom „Gazeta Wyborcza”.
O skali popularności marszu świadczy to, że wzięli w nim udział politycy PiS, dotychczas niechętni patriotycznym imprezom organizowanym nie przez ich partię. Mimo zapowiedzi policji marsz przebiegł spokojnie, zatrzymano tylko kilkadziesiąt osób za posiadanie rac i petard. Wszystko dlatego, że na ten akurat dzień (11 listopada) władze Warszawy wydały zakaz używania środków pirotechnicznych. Nie było żadnej agresji środowisk LGBT ani „antify”. I to jest kolejny sukces Marszu.
Przegrana „dupiarza”
Od kilku tygodni było jasne, że Marsz Niepodległości będzie wielką, patriotyczną imprezą. Obawiał się tego nienawidzący patriotyzmu Rafał Trzaskowski. Rasowy lewak zarządzający Warszawą robił, co mógł, aby zakazać marszu. Tyle, że poniósł porażkę. Organizatorzy wsparci prawnikami z Ordo Iuris na drodze prawnej doprowadzili do uchylania decyzji zakazujących marszu. Był też drugi powód: ogromna fala niezadowolenia środowisk patriotycznych z tej antypolskiej cenzury mogła doprowadzić do marszu nielegalnego. Polscy patrioci zapowiadali, że w wypadku delegalizacji imprezy, zbiorą się tak czy inaczej i pójdą zamanifestować swoje przywiązanie do Polski. Gdyby taka sytuacja miała miejsce, doprowadziłaby do konfrontacji patriotów z władzą, co mogłoby skończyć się starciem siłowym. A to z kolei byłoby potężną skazą na wizerunku Platformy Obywatelskiej i mogłoby posłużyć do ataków na rząd ze strony zagranicznych ośrodków. Dałoby to argumenty administracji Donalda Trumpa, który nie jest wymarzonym przez Tuska prezydentem USA. Determinacja patriotów i ich prawników oraz ich zjednoczenie doprowadziło do tego, że rząd musiał się ugiąć i wielka manifestacja polskich patriotów przeszła ulicami Warszawy. „Dupiarz” ostatecznie przegrał.
Wielka duma
To, co można było zauważyć na marszu, to fakt, iż Polacy przyjechali z najdalszych stron świata, aby wziąć udział w tej imprezie. Spotkałem polską rodzinę, która przyjechała z Urugwaju. Gdy wracałem do domu, wdałem się w sympatyczną konwersację z małżeństwem, które przyjechało z Los Angeles na urlop w Polsce i specjalnie zaplanowało wypoczynek, tak aby przyjechać do Warszawy i wziąć udział w wielkim patriotycznym pochodzie. W tym roku Polacy wynajmowali autobusy, by przyjechać z odległych miast i potrafili na imprezę jechać wiele godzin. Było też wiele rodzin z małymi dziećmi. Panowała atmosfera zjednoczenia wokół wartości polskich, duma narodowa, a w rozmowach przebijała troska o przyszłość Polski. Każdy, kto był tego dnia na Marszu, mógł czuć wielki wulkan polskiej energii. To bardzo dobry znak.
Krok do zwycięstwa
Okazja, by zamanifestować swój patriotyzm, to tylko jeden pozytywny aspekt Marszu Niepodległości. Impreza ma znaczenie polityczne i historyczne. Jest to bowiem potężny krok w stronę zjednoczenia Polaków i walki o wolną Polskę, czyli w stronę obalenia postkomunistycznego rządu i postkomunistycznego ustroju. Marsze, które zmieniają politykę, mają zresztą w Polsce długą historię. W 1956 roku demonstracje w Poznaniu doprowadziły do gomułkowskiej „odwilży”. Manifestacje z roku 1970 doprowadziły do upadku Gomułki zastąpienia go Gierkiem. Strajki i pochody robotników z Radomia w 1976 roku były początkiem końca ery gierkowskiej. Demonstracje z lata 1980 rozkręciły „karnawał Solidarności” później brutalnie przerwany przez czołgi Jaruzelskiego. W okresie postkomunistycznym marsze strajkujących grup zawodowych wywoływały naciski na rząd, który zmieniał przepisy na ich korzyść (co często było niekorzystne dla gospodarki). Marsze miały więc swoje polityczne skutki – powodowały zmiany w Polsce. Tym razem atmosfera patriotyczna, łącząca, na Marszu Niepodległości prowadzi do zjednoczenia środowisk patriotycznych, na czym zyskają – jak się wydaje – dwa patriotyczne ugrupowania: Konfederacja i Ruch Obrony Polaków. Na bazie marszu może wykiełkować ich współpraca i jeszcze większa aktywność, by polscy patrioci uzyskali swoją mocną reprezentację w parlamencie.
Zakręty historii
Marsz Niepodległości może się również zapisać w historii jako impreza, która była milowym krokiem dla odzyskiwania Polski dla Polaków. Jest to bowiem bardzo silny akcent środowisk patriotycznych, które z głębokiego ukrycia przechodzą do ofensywy. II wojna światowa była czasem eksterminacji polskich patriotów. Setki tysięcy najlepszych synów narodu zginęły w syberyjskich łagrach, w niemieckich obozach koncentracyjnych i na frontach przegranej wojny. Niedobitki kończyły w stalinowskich więzieniach i ubeckich miejscach straceń lub na emigracji. Polskie środowiska patriotyczne zostały prawie unicestwione. Prawie, bo część przeżyła w ukryciu, zdążyła spisać wspomnienia, wychować dzieci. Po odwilży gomułkowskiej zaczęły powstawać Kluby Inteligencji Katolickiej, Kluby Krzywego Koła itp. – wszystko infiltrowane przez władze, ale dające możliwości choćby prowadzenia dyskusji. W latach 60. środowiska propolskie gromadziły się wokół Kościoła, który – prowadzony silną ręką kardynała Stefana Wyszyńskiego – stał się ostoją polskiego patriotyzmu. W 1976 roku, po strajkach w Radomiu i Ursusie, powstał Komitet Obrony Robotników, po nim Konfederacja Polski Niepodległej – pierwsza prawdziwie antykomunistyczna organizacja opozycyjna. Potem „Solidarność”, podzielona przez SB i Okrągły Stół gwarantujący postkomunizm.
W 1987 roku powstała Unia Polityki Realnej powołana do życia przez Janusza Korwin-Mikkego, Stanisława Michalkiewicza i Stefana Kisielewskiego. Była to druga, obok KPN – organizacja opozycyjna, antysocjalistyczna. I dlatego właśnie, podobnie jak KPN, nie została zaproszona do Okrągłego Stołu. Okrągły Stół wprawdzie zabetonował scenę polityczną na trzy dekady, dzieląc ją pomiędzy partie okrągłostołowe. Na tej politycznej mapie środowiska patriotyczne nie miały swojej reprezentacji. Próbował je zawłaszczyć PiS, jednak mimo patriotycznej retoryki prowadził politykę skrajnie antypolską.
I tak doszło do roku 2019, kiedy 4 mandaty poselskie uzyskali przedstawiciele Konfederacji. Na fali ich popularności Konfederacja powtórzyła sukces – w 2023 roku wprowadziła do Sejmu już 18 deputowanych. W kolejnym roku kilkoro konfederatów uzyskało mandaty europosłów. W rezultacie mamy więc reprezentację polskich patriotów i w Warszawie, i w Brukseli. Ostatnie miesiące pokazały, że wszystkie konfederackie i około konfederackie rozwijają się. Przykładem tego są organizowane przeze mnie Targi Książki Patriotycznej, realizowane co sobotę w innym mieście Polski. Na imprezę przychodzą setki Polaków, często rodziny z całymi dziećmi, bo TKP dają im okazję do spotkań z wybitnymi pisarzami.
Marsz Niepodległości jest w tym kontekście imprezą, na której polscy patrioci mogą nie tylko zamanifestować swoją dumę i radość z bycia Polakami. Wokół tego marszu rosną w siłę Konfederacja i ROP – dwa ugrupowania, które będą reprezentantami polskich patriotów. I to właśnie jest największa zasługa organizatorów marszu.