W jednym z najnowszych komentarzy Stanisław Michalkiewicz odniósł się do spotkania, jakie ostatnio odbyło się w Berlinie – bez udziału przedstawicieli Polski. Wskazał też na zagrażającą Polsce pozycję Ukrainy.
– Cała Polska jeszcze nie czyta dzieciom, ale rozpamiętuje taki despekt, jaki spotkał nasz nieszczęśliwy kraj, że ani Donald Tusk, ani pan prezydent Andrzej Duda nie został doproszony na spotkanie Wielkiej Czwórki w Berlinie – rozpoczął Michalkiewicz.
Jak wyjaśnił, „w Berlinie Wielka Czwórka się spotkała, to znaczy reprezentanci Niemiec, prezydent francuski, prezydent Józio Biden ze Stanów Zjednoczonych i brytyjski premier”. – Jeszcze tam Walter Steinmeier się pojawił, przypiął prezydentowi Józiowi Bidenowi najwyższe odznaczenie niemieckie, ale tym razem nie był to Ritterkreuz, tylko jakoś inaczej się to nazywa, no mniejsza o to. Ritterkreuz to było takie (odznaczenie) jeszcze w czasie III Rzeszy. IV Rzesza nie może się różnić specjalnie od III, ale ordery mogą być trochę inne – dodał.
– Wielka Czwórka zebrała się w Berlinie po takim ultimatum, które nie Putinowi, tylko sojusznikom zachodnim przedstawił prezydent Zełeński. Przypomnę treść tego ultimatum. Otóż on mówił tak, że jeżeli Ukraina nie zostanie przyjęta do NATO, a przynajmniej zaproszona do NATO, jeżeli nie dostanie forsy, broni i amunicji, jeżeli nie dostanie pozwolenia na atakowanie celów w głębi Rosji i jeżeli wojsko ukraińskie nie zluzuje wojska amerykańskiego w amerykańskich bazach w Europie, to Ukraina postara się o broń jądrową, no i wtedy zobaczymy – przypomniał.
– Najwyraźniej Wielka Czwórka musiała trochę się zdetonować, konsternować na takie ultimatum, no i najwyraźniej tam musieli skarcić, dać po łapach prezydentowi Zełeńskiemu, bo następnego dnia po tym berlińskim spotkaniu władze ukraińskie zaczęły się wycofywać z tego wszystkiego, mówiąc, że prezydent Zełeński zupełnie co innego chciał powiedzieć, niż powiedział, a przecież powiedział to na forum Rady Najwyższej w Kijowie. No mniejsza o to. W każdym razie dostał po łapach prezydent Zełeński, a tutaj, w Polsce, żałość zapanowała, zwłaszcza w kręgach rządowych i taka konsternacja, że nie został zaproszony – prezydent Duda, to wiadomo – ale premier Donald Tusk, wierny sługa Berlina nie został zaproszony – dodał.
– I najgorzej, że jeszcze pojawiła się wiadomość od premiera Estonii, że zaproszenie Donalda Tuska absolutnie zablokował kanclerz Olaf Scholz. Absolutnie. Dlaczego kanclerz Olaf Scholz to zrobił, to oczywiście tego nie wiemy, ale bardzo możliwe, że przypomniał sobie taką zasadę, którą wyznawał Fryderyk Wielki, że można posługiwać się łajdakami, ale nie można się z nimi spoufalać – skwitował Michalkiewicz.
– No i w związku z tym dla Donalda Tuska już nie było miejsca w Berlinie, podobnie jak dla pana prezydenta Dudy. I tu rzecznik Ministerstwa Spraw Zagranicznych, pan Wroński, powiedział, że Polska powinna być zaproszona. No może i powinna, ale szkoda, że nikomu z tej Wielkiej Czwórki nie przyszło to do głowy, żeby Polskę zaprosić. No a książę małżonek też uważa, że Polska powinna być zaproszona. No i nie wiem teraz, jakimi minami będzie straszył kanclerza Scholza i innych uczestników tego berlińskiego spotkania, no bo nic innego przecież zrobić im książę małżonek nie może – dodał.
– Widać wyraźnie, że po tej euforii przychodzi depresja, tak jak po pijaństwie, jak wiadomo, to zresztą Milton Friedman laureat Nagrody Nobla z ekonomii, to porównał finanse publiczne do alkoholizmu. Powiada: tak samo i w jednym i w drugim przypadku najpierw jest nadmiar środków płynnych i euforia, a potem przychodzi depresja. Więc my ten okres euforii już dawno mamy za sobą. Nawet prezydent Zełeński Polską i polskimi umiłowanymi przywódcami zdaje się pogardzać, bo już nie widzi powodów, żeby się tutaj z nimi spotykać i w ogóle żeby z nimi cokolwiek uzgadniać – wskazał.
– Widzimy, że Stany Zjednoczone na 100 procent stawiają na Niemcy w Europie jako swojego głównego sojusznika, a Polska dobrze jak nie zostanie jej wyznaczony los, że tak powiem, sługi narodu ukraińskiego i to w najgorszym wydaniu tego słowa. Bo jeżeli Ukraina dozna strat terytorialnych, a wszystko na to wskazuje, to być może, być może – to jest mało prawdopodobne, ale należy się liczyć z taką możliwością – że Wielka Czwórka obmyśli jakąś rekompensatę dla prezydenta Zełeńskiego czy dla Ukrainy za te straty terytorialne. Oczywiście kosztem Polski, bo niby kogo innego – wskazał.
– Dlaczego tak mówię? Dlatego, że na stronach sponsorowanych przez rząd niemiecki, Instytut Maxa Plancka, pojawiła się opinia takiego brytyjskiego eksperta, że roszczenia Ukrainy do Podkarpacia to są lepiej uzasadnione niż roszczenia Ukrainy do Krymu czy Donbasu. Jeżeli się w niemieckich instytutach sponsorowanych przez rząd zaczynają ukazywać takie opinie brytyjskich ekspertów, no to znaczy, że wszystko jest możliwe – wyjaśnił Michalkiewicz.