Strona głównaMagazynJak zawsze, w kryzysie. Jeszcze trochę i politycy KO się zorientują

Jak zawsze, w kryzysie. Jeszcze trochę i politycy KO się zorientują

-

- Reklama -

Pewien ksiądz, pytany o to, jak żyje, za każdym razem odpowiadał, że „jak zawsze, w kryzysie”. Tłumaczył, że skoro Kościół katolicki przetrwał dwa tysiące lat, będąc w permanentnym kryzysie, to i on da radę przeżyć kilkadziesiąt lat, co zresztą do tej pory skutecznie czyni. Płynie z tego wniosek, iż nic nie stoi na przeszkodzie, by i rząd Donalda Tuska utrzymał się u władzy przez całe cztery lata, pomimo kolejnego kryzysu, jaki wstrząsa nim w pierwszą rocznicę zakończenia lat ciemnych w naszym umęczonym kraju i przegonienia zacofanych pisiorów.

Chociaż jeszcze w środę 9 października szef rządu warszawskiego napuszył się i zapowiedział, że już w sobotę przedstawi wieloletnią strategię migracyjną, to skończyło się na kilku postulatach i kolejnej zapowiedzi, tym razem zaprezentowania owej strategii na posiedzeniu rządu. Pokazuje to dobrze problemy Tuska ze słownością nawet w najdrobniejszych sprawach, podobnie zresztą jak sytuacja, która miała miejsce na początku obecnej kadencji rządów naszego umiłowanego przywódcy. Wówczas, po wygłoszeniu trzeciego exposé w karierze, premier zadeklarował, że posłowie otrzymają „na każde pytanie (…) odpowiedź (…) na piśmie do czasu, kiedy spotkają się następny raz w tej sali”, co szybko zostało negatywnie zweryfikowane. Pomimo tego, że w przypadku wspomnianej strategii nie da się jednoznacznie zarzucić liderowi koalicji październikowej kłamstwa, to trudno powstrzymać wrażenie, że z dużej chmury spadł bardzo mały deszcz.

- Reklama -

Zanim jednak podczas odbywającej się 12 października konwencji Koalicji Obywatelskiej przeszła mżawka, szef rządu przypomniał, jak słuszną linię ma jego partia, a wyczyny, jakich dokonuje dowodzony przez niego rząd, nie dają się objąć rozumem. Co prawda odmienne zdanie ma niedostrzegający większych zmian z okresem pisowskiej smuty „suweren”, ale to najwidoczniej efekt przytłoczenia nieustającym pasmem osiągnięć naszych umiłowanych przywódców. Mimo że już kroczymy od sukcesu do sukcesu, to z pełnym nadziei niepokojem można spoglądać w przyszłość, zaważywszy na zapowiedź Tuska, iż „państwo musi odzyskać stuprocentową kontrolę”. Wprawdzie, póki co chodzi o to, „kto do Polski przyjeżdża i wjeżdża”, ale patrząc na ogłaszane przez przedstawicieli władzy kolejne pomysły przychylania nieba obywatelom, można mieć obawy, że niebezpiecznie podobna do faszystowskiej maksyma zarządzania państwem będzie twórczo rozwijana na coraz to nowe obszary życia obywateli naszego urokliwego bantustanu.

W jaki sposób Tusk chciałby przejąć pełny nadzór nad granicą, nie jest do końca jasne, ale być może były „król Europy” postanowił dołączyć do niemieckiego trudu zlikwidowania Strefy Schengen, będącej jednym z pozytywnych elementów europejskiej integracji. Podobnie nie wiadomo, jak w walce z migracją, która ma charakter masowy, miałoby pomóc „czasowe terytorialne zawieszenie prawa do azylu”, będące wybitnie indywidualnym przywilejem. Światły pomysł nie spotkał się z ciepłym przyjęciem nawet wśród koalicjantów oraz sympatyków koalicji październikowej, a także spowodował reakcję ze strony Brukseli. Rzecznik Komisji Europejskiej zadeklarowała bowiem, że chronić granicę oczywiście można, jak najbardziej, lecz przy okazji przypomniała, że są poza tym wartości i prawa nienaruszalne.

Tymczasem marszałek Sejmu Szymon Hołownia zapowiedział, że na takie pomysły nie ma zgody, bo „prawo do azylu jest w prawie międzynarodowym »święte«”, a gdyby Tusk próbował przeprowadzić zmiany na własną rękę, to już Polska 2050 mu pokaże, co to znaczy koalicyjne wsparcie i złoży stosowne poprawki do ustawy. Tym premier zdaje się nie przejmować, gdyż w mediach społecznościowych ogłosił, iż jego „obowiązkiem jest ochrona polskiej i europejskiej granicy” i nie ma tu miejsca na żadne negocjacje. Pamiętliwi internauci szybko przypomnieli szefowi rządu warszawskiego, jak jeszcze w 2021 roku litował się nad zmęczonymi rzucaniem kamieniami w polskich pograniczników migrantami i opowiadał, że są to „biedni ludzie, którzy szukają swojego miejsca na ziemi”.

Do dawnego empatycznego oblicza lidera KO tęskno także co bardziej wrażliwym stronnikom rządu, do których należy była europoseł Koalicji Europejskiej Janina Ochojska. Działaczka – podobnie jak urodzone wczoraj osoby – została niezwykle zaskoczona niedotrzymaniem obietnic przez premiera i zapytała nieśmiało, czy Tusk „będzie teraz powielał pomysły Orbana”. Stosunkowo umiarkowany ton razów wymierzanych szefowi rządu warszawskiego może sugerować, iż Ochojska nie porzuciła całkowicie wiary w humanitarny aspekt jego sumienia. Mniej wierzący, co też nie powinno nikogo dziwić, okazał się poseł Maciej Konieczny z Lewicy, który zupełnie wprost obwieścił, że premier „stawia się w jednym rzędzie z Wiktorem Orbanem”, a więc z kimś, z kim nikt z Towarzystwa absolutnie nie chciałby być zestawiany.

Liczne reprymendy, nawet ze strony organizacji zajmujących się rzekomymi prawami człowieka, nie wzruszyły także byłego ministra Bartłomieja Sienkiewicza. Co prawda jeszcze przed wyborami parlamentarnymi 15 października ruchy te były pupilkami obecnej władzy, ale wobec wykonanej wolty europoseł KO został zmuszony do bardzo nieprzyjemnej, acz zaskakująco trafnej konstatacji. Sienkiewicz przejrzał na wylot ich „fałszywy, emocjonalny ton moralnego oburzenia” i orzekł, że zasiadają w nich „ludzie kompletnie odklejeni od rzeczywistości”. Jak tak dalej pójdzie, to niezwykle spostrzegawczy, choć zazwyczaj po czasie, politycy PO gotowi są zauważyć, że podobnymi przypadkami osób eksperckich otoczyli się w koalicji październikowej.

Najnowsze